Studiuję w instytucie i na kursie mam kilku chłopaków z Chin. Jakoś od razu znalazłam z nimi wspólny język i staliśmy się z nimi bliskimi przyjaciółmi. Podoba mi się, że są bardzo oddani, pomagają sobie nawzajem i zawsze wspierają. Są też mili, zabawni i zawsze dbają o porządek.
Bardzo lubię odwiedzać je w domu studenckim – w przeciwieństwie do naszych chłopaków u nich w domu zawsze jest czysto, wszędzie jest porządek. A jak oni gotują – to przecież cos niesamowitego, po prostu palce lizać! Niedawno zauważyłam, że pewien Chińczyk zaczął okazywać sympatie do mnie. Co prawda, jest o głowę niższy ode mnie, ale mi to wcale nie przeszkadza. O wiele ważniejsza jest jego troska, o której wcześniej mogłam tylko marzyc.
Widzę, z jakim szacunkiem on traktuje swoją rodzinę – ciągle dzwoni do nich, pyta, jak się czują, opowiada, co się dzieje w jego życiu. Przy każdej okazji wysyła swoim rodzicom, bratu i siostrze jakieś prezenty, i oni też nieustannie wysyłają mu jakieś mile niespodzianki... W mojej rodzinie wszystko było inaczej – każdy był jakby z osobna, skupiony na swojej pracy lub nauce, widzieli się tylko w weekendy. Żadnych szczerych rozmów, żadnych rodzinnych wakacji – niekończący się bajzel i bieganie dookoła. Odwieczne narzekanie na brak pieniędzy, plotki oraz rodzinne kłótnie.
Zobaczyłam ich relacje i sama zaczęłam marzyc o takiej rodzinie. Wydaje mi się, że mogłabym być dobrą żoną – dbać o to, by w domu było miło i przytulnie, wychowywać dzieci oraz żyć w spokoju i harmonii. Czy uważacie, że warto nadal budować z nim związek?
Ola, 21 lat