„Co ugotować na obiad?”, choć bardziej poprawne jest pytanie: „Co ugotować do jedzenia?”.
Jest zmęczona codziennym widokiem pijanej twarzy mężczyzny, za którego kiedyś wyszła za mąż, myśląc, że to prawdziwa miłość.
On ma złote ręce. Potrafi naprawić wszystko. Gdyby tylko nie pił tak dużo.
Walczyła z tym przez dziesięć długich lat. Bóg wie, że zrobiła wszystko, co mogła. Rozmawiała z nim, chodziła do szpitala, prosiła teściów o pomoc, chodziła nawet do różnego rodzaju wróżbitów, babć, szamanów.
Nic nie pomogło. Może znosiłaby to dalej, gdyby nie jej syn. Igor dorastał, potrzebował przykładu, normalnych relacji z ojcem, a z nim nie można nawet porozmawiać.
„A potem wydarzyło się coś romantycznego. W wieku 45 lat zakochałam się w mężczyźnie starszym o 14 lat. Ale najdziwniejsze – moja ciąża.” Z życia
Po raz pierwszy zostałam mamą, nie rodząc dziecka. 'Co mnie obchodzą cudze dzieci. Niech to matki się o nie martwią' – mówiłam i nie wytrzymałam
"Ty milcz, synowo. Zawróciłaś w głowie mojemu Sławkowi. Mnie ostrzegali, że jesteś wiedźmą." "Tak jest, teściowo, sprawdźmy, jeśli chcesz." Z życia
"W sensie, skąd macie brać pieniądze – zdziwiłam się – nie pracujecie, a ja muszę. Syn z synową żyli z tego, co im przesyłałam z Anglii." Z życia
Nie mogła już tego cierpieć,płacząc złożyła pozew o rozwód, zabrała syna i przeprowadziła się do miasta. Nie chciała już pracować jako nauczycielka, była wypalona tą pracą.
Dostała pracę jako menedżerka. Wynagrodzenie było małe, ale wystarczało jej na czynsz i jedzenie, musiała też ograniczyć wydatki na syna.
Relacje z Igorem pogorszyły się. Obwiniał matkę, że zabrała go z jego ulubionej szkoły i przyjaciół. Teraz jest samotny i nikt go nie potrzebuje.
Celowo obraża nauczycieli i nie słucha nikogo. No jasne, że to wszystko przez brak wychowania. Musieliśmy zmienić szkołę, ale nic się nie polepszyło.
Igor jest zamknięty w sobie, nie chce rozmawiać i ciągle patrzy w telefon. Marta powinna ukarać go za takie zachowanie, ale nie może.
Czy to dziecko musi odpowiadać za problemy rodziców? Matka czuje się winna, że nie była w stanie to zmienić. Może gdyby była bardziej cierpliwa, mąż zmieniłby się i przestał pić.
Ale przez cały rok nie zadzwonił do niej, nie zapytał, co u nich, co u syna. Okazuje się, że nie ma czego żałować.
Jedno, co ją teraz martwi, to jak pomóc synowi. Być może ktoś z was przeżywał coś podobnego? Proszę podzielić się ze swoimi doświadczeniami.