Co ciekawe, w tych czasach nie było żadnych plastikowych kubków, ale jedna wspólna szklanka i ogromna kolejka po ten przepyszną wodę sodową.

Kolejka do automatu do napojów

Pomimo tego, że dosłownie całe miasto piło z tych wspólnych szklanek, nikt wtedy nie bał się złapać jakiejś choroby.

Warto jednak zauważyć, że w ZSRR informacje o liczbie przypadków zarażenia jakąś chorobą lub wirusem, a także dane o jakichkolwiek epidemiach, władze starannie ukrywali.

Przeanalizujmy to razem. Przecież w rzeczywistości korzystanie ze wspólnych naczyń mogło doprowadzić do zarażenia takimi chorobami jak:

Popularne wiadomości teraz

„W niedzielę pojechaliśmy do domu moich teściów, mój mąż chciał pogratulować mojej mamie z okazji jej urodzin, które właśnie minęły”

„Chciałabym mieć syna zamiast córki. Syn Natalii wypadł tak dobrze, ale o mojej Marcie nie ma co pisać”

„Dlaczego musieliśmy mieć drugie dziecko i kiedy żyć dla siebie”: później żałował tego, co powiedział, ale było już za późno

„Kiedy się wyszłam za mąż, cały czas odwiedzałam rodziców, wiedziałam, że mają ciężką pracę”

  • infekcje dróg oddechowych;

  • opryszczka;

  • grypa.

Jednak w tamtych czasach ludzi nie zbyt obchodziło to, gdzie i jak oni „złapali” jakiś wirus lub grypę: czy to było przez brudne ręce, kontakt z zarażonymi ludźmi czy wspomniane wcześniej wspólne szklanki z automatów z wodą sodową.

Warto także zauważyć, że wtedy w szpitalach było niewielu pacjentów z jakimikolwiek wirusami.

Ci, którzy chcieli napić się wody sodowej, ale nie chcieli pić ze wspólnej szklanki, brali własną, natomiast niektórzy rodzice surowo zabraniali swoim dzieciom nawet zbliżać się do takich automatów.

Automaty z wodą sodową w ZSRR

Jednak wraz z upadkiem ZSRR te automaty również poszły w zapomnienie, ponieważ organizacje zajmujące się ich instalacją oraz obsługiwaniem po prostu przestały istnieć.

Automaty z wodą sodową w ZSRR

Wkrótce natomiast te automaty zostały zastąpione plastikowymi butelkami, które, jak wszyscy wiemy, są nadal bardzo aktualne.