Moja córka przygotowywała się do ślubu, a ja nie mogłam nic zrobić, żeby jej pomóc, poza skromnymi oszczędnościami, które miała na zakup sukni. Żyłam z niewielkiej pensji i oszczędzałam na starość, bo wtedy nie będzie łatwiej. Na wesele córki nie zaprosiłam żadnych gości, bo zapłacili za nie rodzice pana młodego.
W naszej rodzinie jest rodzinna srebrna emaliowana broszka, która należała do mojej prababci. Bibelot może nie jest aż tak drogi, ale dla naszej rodziny jest bardzo cenny.
Postanowiłam podarować tę broszkę mojemu dziecku, ale kiedy zobaczyłam reakcję swatek, miałam ochotę rzucić wszystko. Czy oni naprawdę myślą, że mają prawo decydować, co jest najlepsze i dla kogo?
Dla mnie wartości duchowe są ważniejsze od materialnych. Co więcej, moja córka doskonale zdaje sobie sprawę z mojej obecnej sytuacji finansowej i nie zamierzam próbować jej poprawiać w imię czyjejś dumy i pakować się w kredyty.
Ale nie o ślub tu chodzi, tylko o to, że ostatnio szukałam naszyjnika z bursztynem i natknęłam się na naszą rodzinną broszkę. Ogłoszenie było zamieszczone na jednym z internetowych pchlich targów.
Nie mogło być mowy o pomyłce, bo zawierało numer telefonu mojej córki. Zadzwoniłam i powiedziałam, że dzwonię w sprawie ogłoszenia, ale nie mogłam się powstrzymać, wybuchnęłam płaczem i rozłączyłam się. Córka zorientowała się, że to ja, oddzwoniła i zaczęła tłumaczyć.
Okazało się, że nie mają pieniędzy na samochód. Odkupiłam od nich broszkę, ale to i tak pozostawiło nieprzyjemny posmak. Gdzie są swatki ze swoją hojnością, która im nie wystarczyła?
Siedziałam tam przez długi czas, patrząc na broszkę i przemknęła mi przez głowę myśl, że dzisiejsze dzieci nie doceniają dziedzictwa i pamięci o swoich przodkach, które są częścią historii każdej rodziny. Być może zatrzymam ją i pozwolę życiu powiedzieć...