To miała być chwila pełna szczęścia i lekkości. Zasypiając, musiała zdać sobie sprawę, że nigdy nie będzie lepszego dnia w jej życiu. A przed nią była jeszcze lepsza przyszłość.
Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna. Ten dzień był jednym z najgorszych, jakie kiedykolwiek przeżyła. Chciała o nim zapomnieć jak o złym śnie i nigdy do niego nie wracać.
Po co były te wszystkie przygotowania? Po co tyle zmartwień? Czy kilka minut pokazania się w puszystej sukience było tego warte? Albo prezentów? Niech Bóg będzie z nimi! Pieniądze można zarobić samemu. Gdy tylko świętowałaś zaręczyny, pokłóciłaś się z mężem. Właśnie wyszliśmy z urzędu stanu cywilnego.
Wszystko zaczęło się od planowania samego ślubu. Wszystko miało być umiarkowane, skromne, ale niezapomniane. Nic z tej listy nigdy nie doszło do skutku. własne. Pierwsze w kłopoty wpadły moje przyjaciółki, a zaraz po nich mama i jej odwieczni: „Popraw to i tamto, wyprostuj plecy i uśmiechnij się!”. Potem już prawie nie lubiłam przyjaźni, bo za dużo wypiłam przed rozpoczęciem ceremonii. A nowożeńcy nie mogli znieść napiętej atmosfery.
Wcześniej wybór dekoracji sali był dość trudny: niektóre były zbyt jasne, niektóre zbyt blade, niektóre były drogie, a niektóre bez smaku. Następnie pod ostrzałem znalazło się świąteczne menu - nie mogliśmy dojść do porozumienia, którą kuchnię wybrać. W rezultacie swatki były na siebie obrażone, bo jak to jest, że jedna z nich płaci więcej, a druga mniej? Wszystko musiało być po równo!
A goście? Ilu ich było? Kim oni są? Jak ich usadzić? Dlaczego 30, a nie 50? Nie, 59 to za dużo. Ale 30 to też za mało.
Rozrywka... Muzyka... Fotograf... A kamerzysta? Potrzebujesz kogoś, kto to wszystko uwieczni. To pochłonie sporo pieniędzy... A przed ślubem nie można zapomnieć o sesji zdjęciowej w domu, w parku, w restauracji.
Czy to jest jeszcze aktualne? Myśleliśmy, że tego się już nie robi. Ale bez niego wesele będzie takie nudne. Kto poprowadzi akcję?
Nerwy nikogo nie będą wystarczająco silne. Mama wzięła środek uspokajający, a tata trzyma walerianę przy sercu. Panna młoda zaraz zemdleje. Ktoś już wstał, żeby wznieść toast i życzyć im szczęśliwego życia małżeńskiego.
Aha, i zapomnieli o urzędzie stanu cywilnego. Stoimy tam. Patrzymy na siebie. Ciężko mi oddychać, mam wysokie obcasy, więc bolą mnie stopy, a nie ma nawet połowy wesela. Skąpa łza spływa mi po policzku. Pan młody uśmiecha się, myśląc, że to jego ukochana płacze ze szczęścia... Gdyby tylko....
Och, jest taki naiwny, myśli, że to ja jestem taka szczęśliwa. Ale ja nie mam siły stać. Nogi mi drętwieją, gorset utrudnia oddychanie, a do oczu napływają łzy. Po co mi te wszystkie chusteczki i życzenia? Jakie przysięgi i obietnice? Pospieszmy się, chcę usiąść! W porządku, jeszcze trochę cierpliwości.
W końcu. Wychodzimy z pokoju. Wszystko jest w porządku... Do momentu, w którym mężczyzna nadepnął na moją sukienkę. Wszystko się podarło. Zaczyna się hałas. Robi się zamieszanie. Nowożeńcy się kłócą.
Fotograf robi zdjęcia wszystkiego. Nawet to, czego nie powinno być. I co tu jest do zapamiętania, zastanawiam się? Co w tym dobrego?
Nowożeńcy są na siebie źli. Patrzą na siebie. Mimo to muszą to znosić.
Potem była uczta. Toastmaster ze swoimi konkursami nie pozwala gościom jeść w spokoju. Wiedzieliśmy, że nie powinniśmy go zapraszać!
Młoda kobieta musi cały czas wstawać, gdy ludzie ją witają. Nogi wciąż ją bolą. I musi być całowana przez stu pięćdziesięciu gości!
Panna młoda jest zmęczona. Jest zła. Nie chce już żadnego ślubu.
A fakt, że każdy musi zrobić sobie zdjęcie z nowożeńcami, jest ostatecznym ciosem. Co za kłopot! A jaki jest tutaj świąteczny nastrój?
Jedzenie. W tym upale straciło już swój smak po tak długim czasie. W ogóle nie smakuje. Wydaje się nawet gorzkie. Można od tego zgłodnieć.
Oto jest - rodzinne szczęście! A to dopiero początek.
Taniec. Musisz zapamiętać wszystkie ruchy. Nie chcesz się pomylić. Trudno się skoncentrować w takim hałasie.
Zdejmij zasłonę. Jest łatwiej na głowie. Teraz taniec z niezamężnymi dziewczynami.
Znowu taniec?!
Ciasto. Przynajmniej coś dobrego.
Nareszcie koniec! Goście wychodzą.
Dziękujemy wszystkim, było bardzo miło i niesamowicie męcząco!
Teraz musimy wszystko posprzątać ze stołów. Potem do samochodu i do domu.
Do łóżka.
Co za ulga. Nareszcie koniec. Szczęście.
Zdejmuję sukienkę i szpilki. Odkładam je na bok i kładę się w ciepłym łóżku.
Teraz mogę odpocząć.
Co pamiętasz z własnego ślubu?