Nie powiem, że zarabiałam miliony, ale odkładać na przyszłość Marty zaczęłam, kiedy jeszcze chodziła do przedszkola.
Sama pracuję jako nauczycielka, więc nie ma tu dużego pola do popisu. W okresie letnim udzielam korepetycji dzieciom. Na szczęście mam męża ze „złotymi rękami”. Głównie to Szymon zarabia na naszą rodzinę.
Wybranek Marty, Tim, to bardzo dobry chłopak. Już przy pierwszym spotkaniu wiedziałam, że jest sumienny i odpowiedzialny. Prawda, z rodzicami nie miał dużego szczęścia. Nie żeby biedowali, ale teściowa ma skłonność do narzekania na swoje ciężkie życie.
Ona nawet nie chciała organizować wesela, bo „nie ma pieniędzy na takie głupoty”. I w ogóle oni z mężem nie robili wesela, więc Timowi też nic się nie stanie.
Z Szymonem zrozumieliśmy ich stanowisko, ale go nie poparliśmy. Wesele jednak zorganizowaliśmy, choć z własnych funduszy, ale nie żałowaliśmy. Marta była przeszczęśliwa, kiedy założyła suknię ślubną i przeglądała się w lustrze. Czy pieniądze są ważniejsze od takich chwil?
Po raz pierwszy zostałam mamą, nie rodząc dziecka. 'Co mnie obchodzą cudze dzieci. Niech to matki się o nie martwią' – mówiłam i nie wytrzymałam
"W sensie, skąd macie brać pieniądze – zdziwiłam się – nie pracujecie, a ja muszę. Syn z synową żyli z tego, co im przesyłałam z Anglii." Z życia
Dziecko zostawiło psa i notatkę w parku. Płakali prawie wszyscy
Piękna wieczorna modlitwa do Anioła Stróża
Jak przystało na rodziców, podarunek ślubny zrobiliśmy hojny. Podarowaliśmy dzieciom klucze do dwupokojowego mieszkania. Zięć ze zdziwienia nazwał mnie mamą i pocałował. Śmiali się wszyscy goście, a teściowie tylko zgrzytali zębami. Nasz prezent w porównaniu z ich niedrogim serwisem to była po prostu kompromitacja.
Swoją noc poślubną młodzi spędzili we własnym gniazdku. Potem się urządzili, zrobili remont według własnego gustu. Wkrótce przyszło i dziecko. Wydawałoby się, że teraz nic, tylko żyć i cieszyć się, ale coś ugryzło Martę.
Wymyśliła, że Tim ma kochankę. Pytam, skąd te podejrzenia, a ona wylicza: Tim późno wraca do domu, często zostaje dłużej w pracy, wyjeżdża w delegacje i nie odbiera od niej telefonu.
Cóż mogę powiedzieć, oczywiście, pojawiły się wątpliwości, ale wszystkie te rzeczy można wytłumaczyć zwykłą chęcią zięcia, by zdobyć awans, co zresztą powiedział, kiedy Marta zapytała go wprost. Jednak córka nie uspokoiła się i zaczęła robić awantury i ataki zazdrości.
Rozumiem też córkę. Jest na urlopie macierzyńskim, cały czas z dzieckiem. Zmęczona, wyczerpana, niezadowolona ze swojego wyglądu. I tak znalazła sobie pocieszenie w formie kłótni.
Pewnego dnia dzieci przyszły do nas na kolację. Wszystko było dobrze, dopóki ktoś nie zadzwonił do Tima. Wyszedł do innego pokoju, aby spokojnie porozmawiać, a kiedy wrócił, Marta rzuciła się na niego, oskarżając o zdradę. Tim nie wytrzymał, nazwał ją histeryczką i powiedział, że nie może już tak żyć.
Milczałam, słuchając, jak małżeństwo obrzuca się błotem i dzieli mieszkanie, a potem nie wytrzymałam i przemówiłam:
– Możecie rozwodzić się ile chcecie, ale na mieszkanie nawet nie liczcie! Jest zapisane na mnie, więc po waszym rozwodzie będę je wynajmować. A kiedy wnuk osiągnie pełnoletność, dostanie od babci i dziadka hojny prezent.
Powiedziałam to i wyrzuciłam ich do domu, żeby dobrze się zastanowili, zanim będą rozdmuchiwać problemy tam, gdzie ich w ogóle nie ma. I dlaczego ta młodzież jest taka rozdrażniona… My tacy na pewno nie byliśmy.