Monika Richardson, znana dziennikarka, została przyłapana przez fotoreporterów w jednej z lokalnych restauracji, w towarzystwie swojej córki, Zosi. Choć początkowo wszystko wydawało się idylliczne, to, co miało miejsce w trakcie obiadu, przerodziło się w sytuację wręcz nieprawdopodobną.
Nieco wcześniej, informacje o zakończeniu relacji Moniki Richardson z jej dotychczasowym partnerem zaczęły krążyć po mediach. Mimo to, dziennikarka zdawała się utrzymywać dobry humor, co potwierdzają zdjęcia, które regularnie publikują fotoreporterzy.
Ostatnio Monika postanowiła spędzić czas w jednej z warszawskich knajpek, gdzie towarzyszyła jej córka Zosia. Zamówiły nachosy, tortillę oraz kolorowe napoje, co sugerowało przyjemny relaks w rodzinnym gronie.
Niestety, spokojny obiad nie trwał długo i zaczął się rozrastać w coś o wiele bardziej dramatycznego: "W pewnym momencie doszło do drobnej kłótni pomiędzy matką a córką. Monika Richardson próbowała zrobić sobie z Zosią zdjęcie jako pamiątkę.
"W pewnej chwili doszło do drobnej sprzeczki pomiędzy mamą a córką. Monika Richardson chciała zrobić swojej pociesze zdjęcia na pamiątkę. Zosi coś się jednak nie spodobało i wyrwała matce telefon z rąk" - relacjonuje tabloid.
"Lara, skończysz sama z powodu tego mieszkania, masz 45 lat, komu je zostawisz, psu"
Ten lekarz działa za darmo dla pacjentów, którzy nie mogą zapłacić. Każdy powinien znać tę wspaniałą osobę
Tajemniczy partner Piaska. Kim jest mężczyzna, który zdobył serce Andrzeja Piasecznego
Piękna wieczorna modlitwa do Anioła Stróża
Ten incydent stał się początkiem serii nieoczekiwanych wydarzeń tego dnia.
Po zakończeniu posiłku Monika i Zosia postanowiły wrócić do domu na elektrycznych hulajnogach. Jednak wybór Moniki okazał się kontrowersyjny i niebezpieczny – wybrała jazdę ulicą pod prąd.
"Co prawda dziennikarka jechała ulicą pod prąd, a zasady mówią jasno, że powinna jechać tym samym pasem co auta, tak jak rowerzyści. Ale przynajmniej widziała nadjeżdżająca z naprzeciwka samochody…" - czytamy w "Super Expressie".
Mimo że Monika uniknęła kolizji i poważnych obrażeń, warto podkreślić konieczność przestrzegania zasad bezpieczeństwa na drodze, aby uniknąć potencjalnych niebezpieczeństw.
Ostatnio spekuluje się również na temat działań Moniki w obszarze medycyny estetycznej, zwłaszcza po zakończeniu jej ostatniego związku. W emocjonalnym wpisie na Instagramie dziennikarka wyznała, że przeszła już pięć sesji zabiegu kobido, mających na celu zniwelowanie zmarszczek mimicznych. Podkreśliła również, że nadal kieruje się naturalnymi metodami pielęgnacji i zdrowym stylem życia.
"Czytam o sobie różnie, zapewne się domyślacie. Ostatnio przeczytałam, że mam "ponaciąganą twarz". To teraz coś Wam wyznam: to prawda! Jestem po piątej sesji kobido. A czymże jest, jeśli nie naciąganiem twarzy? Oczywiście nie tylko, ale również polega na rozmasowaniu zmarszczek mimicznych. Natomiast kwasu i botoksu w mojej twarzy brak. Może dzięki kobido, nie będą mi potrzebne" - napisała Monika.
Mimo niedawnej kontrowersji i wydarzeń, Monika Richardson dalej prowadzi swoje życie z niezłomnym humorem i otwartością na nowe wyzwania.