Monika Richardson, znana dziennikarka, została przyłapana przez fotoreporterów w jednej z lokalnych restauracji, w towarzystwie swojej córki, Zosi. Choć początkowo wszystko wydawało się idylliczne, to, co miało miejsce w trakcie obiadu, przerodziło się w sytuację wręcz nieprawdopodobną.
Nieco wcześniej, informacje o zakończeniu relacji Moniki Richardson z jej dotychczasowym partnerem zaczęły krążyć po mediach. Mimo to, dziennikarka zdawała się utrzymywać dobry humor, co potwierdzają zdjęcia, które regularnie publikują fotoreporterzy.
Ostatnio Monika postanowiła spędzić czas w jednej z warszawskich knajpek, gdzie towarzyszyła jej córka Zosia. Zamówiły nachosy, tortillę oraz kolorowe napoje, co sugerowało przyjemny relaks w rodzinnym gronie.
Niestety, spokojny obiad nie trwał długo i zaczął się rozrastać w coś o wiele bardziej dramatycznego: "W pewnym momencie doszło do drobnej kłótni pomiędzy matką a córką. Monika Richardson próbowała zrobić sobie z Zosią zdjęcie jako pamiątkę.
"W pewnej chwili doszło do drobnej sprzeczki pomiędzy mamą a córką. Monika Richardson chciała zrobić swojej pociesze zdjęcia na pamiątkę. Zosi coś się jednak nie spodobało i wyrwała matce telefon z rąk" - relacjonuje tabloid.
Po raz pierwszy zostałam mamą, nie rodząc dziecka. 'Co mnie obchodzą cudze dzieci. Niech to matki się o nie martwią' – mówiłam i nie wytrzymałam
"W sensie, skąd macie brać pieniądze – zdziwiłam się – nie pracujecie, a ja muszę. Syn z synową żyli z tego, co im przesyłałam z Anglii." Z życia
Rodzice i siostra najprzystojniejszego tureckiego aktora Buraka Ozcivita.
Kot czy pająk? Kotek z rzadką chorobą genetyczną podbił serca użytkowników sieci (zdjęcie)
Ten incydent stał się początkiem serii nieoczekiwanych wydarzeń tego dnia.
Po zakończeniu posiłku Monika i Zosia postanowiły wrócić do domu na elektrycznych hulajnogach. Jednak wybór Moniki okazał się kontrowersyjny i niebezpieczny – wybrała jazdę ulicą pod prąd.
"Co prawda dziennikarka jechała ulicą pod prąd, a zasady mówią jasno, że powinna jechać tym samym pasem co auta, tak jak rowerzyści. Ale przynajmniej widziała nadjeżdżająca z naprzeciwka samochody…" - czytamy w "Super Expressie".
Mimo że Monika uniknęła kolizji i poważnych obrażeń, warto podkreślić konieczność przestrzegania zasad bezpieczeństwa na drodze, aby uniknąć potencjalnych niebezpieczeństw.
Ostatnio spekuluje się również na temat działań Moniki w obszarze medycyny estetycznej, zwłaszcza po zakończeniu jej ostatniego związku. W emocjonalnym wpisie na Instagramie dziennikarka wyznała, że przeszła już pięć sesji zabiegu kobido, mających na celu zniwelowanie zmarszczek mimicznych. Podkreśliła również, że nadal kieruje się naturalnymi metodami pielęgnacji i zdrowym stylem życia.
"Czytam o sobie różnie, zapewne się domyślacie. Ostatnio przeczytałam, że mam "ponaciąganą twarz". To teraz coś Wam wyznam: to prawda! Jestem po piątej sesji kobido. A czymże jest, jeśli nie naciąganiem twarzy? Oczywiście nie tylko, ale również polega na rozmasowaniu zmarszczek mimicznych. Natomiast kwasu i botoksu w mojej twarzy brak. Może dzięki kobido, nie będą mi potrzebne" - napisała Monika.
Mimo niedawnej kontrowersji i wydarzeń, Monika Richardson dalej prowadzi swoje życie z niezłomnym humorem i otwartością na nowe wyzwania.