Kinga Duda w ostatnim czasie nie może narzekać na brak czasu. Po powrocie ze stażu w Londynie córka prezydenta wróciła do stolicy, do rodziny, gdzie pracuje w jednej z kancelarii prawniczej w Warszawie, a oprócz tego stała się społecznym doradcą swojego ojca. Dziewczyna mieszka nawet w Pałacu Prezydenckim i otacza się luksusami.
Jednak przed wyjazdem za granicę, Kinga mieszkała w Krakowie, a w ostatnim czasie wyszła na jaw pewna historia z prawniczką w roli głównej. Opowiedział ją jeden z lokalsów regionalnej prasie.
To nie jest żart. Wicepremier Sasin nagrodzony za „szczególny wkład w rozwój gospodarczy Polski”
Gaceta Krakowska donosi, że miejsce, w którym mieszkała córka prezydenta, znajdowało się w otoczeniu stajni i nieuniknionym było to, by konie nie pozostawiały po sobie pewnych "prezentów" na drodze.
Jak wspomina były sąsiad Kingi, jednego dnia zwierzę załatwiło się na drodze, która prowadziła wprost do domu pary prezydenckiej. Taki widok nie spodobał się jedynej córce prezydenta. Postanowiła więc zareagować i z funkcjonariuszem Służby Ochrony Państwa poszła poszukać winowajcy. Dotarli ostatecznie do stajni, w której mężczyzna karmił konie.
Młoda blondynka i rosły mężczyzna szli drogą i przyglądali się zabudowaniom. W pewnym momencie weszli do stajni, w której jakiś mężczyzna karmił konie. —Proszę posprzątać kupę na drodze — wspominał mężczyzna.
Kontrowersyjna wypowiedź Esmeraldy Godlewskiej. Padły bardzo mocne słowa
Pracownik stajni poprosił gości, by chwilę poczekali, jednak Ci nie odchodzili. Co więcej funkcjonariusz wyciągnął legitymację, żeby wzmocnić przekaz. Ten ruch ostatecznie skłonił stajennego, by sprzątnąć odchody z wąskiej uliczki od razu.
Niby słuszna interwencja, ale żeby od razu z legitymacją pod oczy? Przecież to arogancja — dodał informator Gazety Krakowskiej.
A według Ciebie, Kinga Duda słusznie zareagowała, czy mogła to zrobić delikatniej?
Dziękujemy za przeczytanie artykułu do końca. Więcej ciekawych wpisów znajdziesz na kolezanka.com