Na długiej smyczy prowadził psa. Był on bardzo stary, co było widać po jego powolnym, niepewnym kroku, po siwej sierści i łzawiących oczach. Szli obok siebie i od razu było widać, że są razem. Byli razem nie tylko teraz, ale od bardzo dawna, niemal przez całe życie.
— Mamo! Patrz, pies! — dźwięczny dziecięcy głos przerwał szum wielkiego miasta.
— Mogę dać mu swoją kanapkę? Mila ciężko westchnęła. Znowu się zaczyna. Jakub już zamęczył ją prośbami o psa. Ale Mila była stanowczo przeciwna.
Najpierw ciągłe kałuże, potem sierść… Poza tym doskonale wiedziała, że wszystkie obowiązki związane z psem — spacery, karmienie, szczepienia i cała reszta — spadną na jej barki. Jakub był jeszcze zbyt mały, by mógł opiekować się innym żywym stworzeniem.
— Jakub, przecież wiesz, że nie ma kto zajmować się psem. Ja całymi dniami pracuję, ty jesteś w szkole, a do tego jesteś jeszcze za mały.
Po raz pierwszy zostałam mamą, nie rodząc dziecka. 'Co mnie obchodzą cudze dzieci. Niech to matki się o nie martwią' – mówiłam i nie wytrzymałam
"Następnego dnia pod drzwiami znaleźliśmy notatkę: 'Kocham i czekam, wreszcie będziemy mogli być razem. Wkrótce twojej żony już nie będzie.'" Z życia
Dlaczego nie wolno myć jajka przed przechowywaniem?
NIGDY nie dawaj KOTU tych 5 produktów!
— A tata?
— A tata, — w tym momencie głos Mili zdradziecko zadrżał, na szczęście Jakub, z racji swojego wieku, nie mógł tego zauważyć, — tata nie ma czasu, żeby przyjeżdżać do nas i wychodzić z psem.
Jakub zmarszczył brwi. Mila, ponownie wzdychając, wyjęła z torby kanapkę, którą przygotowała na wypadek, gdyby Jakub zgłodniał podczas spaceru, i podała ją synowi. Chłopiec podszedł do leżącego psa i ostrożnie położył obok jego pyska kawałek chleba z kiełbasą.
Pies był już bardzo stary. Po prostu leżał na trawie w parku i czekał, aż w końcu zgaśnie to jasne światło, które tak drażniło jego zapalone oczy.
Nagle przed nim pojawił się mały człowieczek. Wyciągnął kawałek czegoś, co pachniało bardzo smakowicie. Pies delikatnie wziął smakołyk i wdzięcznie polizał słodko pachnącą dłoń.
Chłopiec odskoczył i odszedł, cały czas oglądając się za siebie. Psu nagle zrobiło się bardzo ciepło. Przymknął oczy i zasnął. Na zawsze.
Kilka dni później Mila wyszła z Jakubem na plac zabaw. Dzieci biegały, hałasowały, goniły się, zjeżdżały ze zjeżdżalni. Jakub też biegał z wszystkimi, radośnie się śmiejąc.
Wdrapał się na drabinkę. Mila chciała go zatrzymać, ale nie zdążyła. Jakub w następnej chwili był już na ziemi i nie mógł wstać.
Po trzech miesiącach pogrążona w żałobie Mila przywiozła Jakuba do domu. Na wózku inwalidzkim. Lekarze dopuszczali, że jeszcze nie wszystko stracone, ale trudno było w to uwierzyć.
Najprawdopodobniej Jakub nigdy już nie będzie mógł chodzić. A Jakub… na wózku… poważny i cichy, mimo swoich ośmiu lat rozumiał, że stało się coś bardzo złego… Już nie płakał i nie bał się…
Mila wprowadziła wózek do korytarza. Westchnęła, otworzyła drzwi do sąsiedniego pokoju. Stamtąd, zabawnie przetaczając się na krótkich, krzywych łapkach, wyszedł kudłaty rudy szczeniak. Śmiesznie marszczył pyszczek i wciskał swój mokry czarny nos we wszystko.
— Jakub, — powiedziała Mila surowo, — obiecałeś, że będziesz sam wychowywał psa. Nadszedł czas, żeby dotrzymać obietnicy.
Po pół roku Jakub wstał z wózka. Bardzo szybko się męczył i siadał z powrotem, ale mógł zrobić kilka kroków. A jeszcze kilka miesięcy później sam wychodził na spacer z szczeniakiem (teraz już dorosłym psem), nazwanym śmiesznym i niezrozumiałym imieniem Benik.
Jakub bardzo powoli szedł, trzymając się ręki Mili, niepewnie stawiając kroki. Ale szedł. Sam.
Minęło 10 lat. Benik się zestarzał i sam już z trudem poruszał łapami. A Jakub, teraz już dorosły, szedł obok niego, gotów w każdej chwili go podtrzymać.
Jakub wiedział, że temu psu zawdzięcza to, że idzie. Szedł obok. Młody, kulejący chłopak i stary pies. I było im razem dobrze.