W związku z ostatnim smutnym wydarzeniem, a mianowicie ogłoszeniem przez Trybunał Konstytucyjny wyroku na temat aborcji w przypadku bardoz ciężkich wad płodu, którą uznano za niezgodną z konstytucją, wiele znanych i mniej znanych kobiet decyduje się na opowiedzenie swojej historii straty dziecka czy też historii tego, jak naprawdę wygląda w Polsce życie kobiety wychowującej bardzo chore dziecko.

Te historie są bardzo bolesne i chwytają za serca każdego mającego empatię. Jedną z nich zdecydowała się opowiedzieć aktorka Joanna Kurowska.

GROZA. To jedyne słowo jakim mogę określić stan, w którym przyszło mi rodzić martwe dziecko. Jeszcze dzisiaj trudno mi o tym mówić. W piątym miesiącu odeszły mi wody płodowe. Dwa tygodnie leżałam na podtrzymaniu, szprycowana antybiotykami, wciąż modląc się aby napłynęły. Ale one nie napływały. Niczego mi nie oszczędzono. - zaczęła smutnie aktorka

Joanna Racewicz we wzruszającym wspomnieniu: „Jestem wdzięczna Boże, że zabrałeś moje dzieci”

Pierwsze zdania tej wypowedzi wskazują, że historia ta zdecydowanie do łatwych nie będzie należeć. Dalsze słowa doskonale to potwierdzają.

Popularne wiadomości teraz

Piękna wieczorna modlitwa do Anioła Stróża

3 powody, dla których nie będziesz dodawać mleko do kawy

Top 10 zaskakujących ciekawostek o kotach. Mało kto o tym wie

NIGDY nie dawaj KOTU tych 5 produktów!

Młody lekarz stwierdził, żrąc bułkę z szynką, i patrząc beznamiętnie w monitor USG - że dziecko jest martwe i muszę rodzić siłami natury, jeśli chcę następne urodzić zdrowe. Dzisiaj wyrwałabym mu te bułę wraz z jęzorem, bo jest we mnie gniew kobiet co to wyszły na ulice. Jest we mnie wielki gniew. Ale wtedy umierałam po kawałku, tak że nic ze mnie nie zostało. Nie oszczędzono mi niczego. Wróciłam na salę, gdzie matki szczebiotały do nowo narodzonych dzieci, a ja przerażona patrzyłam na swoje piersi nabrzmiałe od mleka, które czekały na dziecko, co to pewnie spłynęło gdzieś w prądach rzeki, której nazwy znać nie chcę. Za to znałam płeć dziecka. To była dziewczynka. Nie wiedziałam co mogę dla NIEJ zrobić. Pobłogosławiłam JĄ cicho i dałam jej imię. Miała na imię KASIA. Tyle mojej historii.

Na koniec swojej dramatycznego wspomnienia Joanna Kurowska wyznała, że strata ta była najboleśniejszym, co ją dotąd w życiu przytrafiło i kompletnie nie rozumie, jak na te same emocje rząd chce teraz skazywać kobiety.

Od tego czasu, spotkało mnie wiele. Przeżyłam śmierć męża, mamy, taty, kuzyna, przyjaciela, a trzy miesiące temu pochowałam ukochaną siostrę. Ale NIC ale to NIC nie jest w stanie równać się z bólem, utratą nadziei, upokorzeniem, stratą, jaką był poród dziecka, o którym wiedziałam, że nie będzie żyło. Tym bardziej nie pojmuję, jak można świadomie skazywać na to inne kobiety. Jak inne kobiety, ubrane na biało, mogą w majestacie prawa, powołując się na wartość miłości do tych nienarodzonych, odmawiać prawa miłosierdzia dla żyjących, Matek. Panowie w sukienkach, NIE STRASZCIE NAS PIEKŁEM. JA W NIM BYŁAM. Niczego się już dziś nie boję. Niczego. Fanatyków się boję. Tego jednego się może boję. A z nimi to jest tak jak powiedział genialny reżyser, scenarzysta i aktor angielski - RICKY GERVAIS, Fanatycy religijni kochają płody..... ale tylko do momentu, gdy taki płód okaże się gejem. MIŁOSIERDZIE. To coś, o co proszę dla Polskich Kobiet. O BOŻE MIŁOSIERDZIE”.

Agata Duda wreszcie wypowiedziała się na temat Strajku Kobiet. Długo na to czekaliśmy

Joanna Kurowska z córką Zosią

To strasznie smutna historia, która niestety nie jest jedynie scenariuszem filmowym. To wydarzyło się naprawdę i niestety wciąż takie sytuacje mają w Polsce miejsce. Nie jesteśmy niestety w stanie za wszelką cenę uratować każdego dziecka przed śmiercią, ale można sprawić, żeby ból z tym związany był mniejszy i w cywilizowanym kraju powinno mieć to miejsce.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu do końca. Więcej ciekawych wpisów znajdziesz na kolezanka.com