Niezbyt często zdarza się, by teściowa pokochała swoją synową, ale pani Ewa była dobrą i inteligentną gospodynią. Chętnie przyjęła Martę do siebie, jak własną córkę.

Zazwyczaj rodzice z niecierpliwością czekają na wnuki, ale pani Ewa miała swoje własne zdanie, które skrupulatnie ukrywała. Czekała na odpowiedni moment, ale mógł on nigdy nie nadejść, gdyby nie szczęście albo Boży dar.

Kiedy Daniel przyprowadził Martę do swojego domu, by przedstawić ją matce, dziewczyna była przygotowana na wszystko. Znała historie opowiadane przez koleżanki o ich teściowych. Marta zrozumiała, że nie ma nic gorszego na świecie niż teściowa!

Jednak przed Martą stała najelegantsza, inteligentna kobieta, która zwracała się do niej per „pani”.

– Cieszę się, że Daniel wybrał właśnie panią – brzmiał jej przyjemny, dźwięczny głosik – cały czas mi opowiadał, jaka pani jest piękna i dobra. Ufam mojemu synowi jak sobie samej. Jestem pewna, że się zaprzyjaźnimy!

Popularne wiadomości teraz

"Owczarek ledwo chodził, był zmęczony życiem. Dzieci przyniosły szczura którego wyrzucono na śmietnik. Przyjaźń rozświetliła 'życiowe światło' w psie"

"Każdego ranka na okno kuchenne przylatuje wrona. Każdego poranka próbuje dostać się do mojego domu. Może ma dla mnie jakieś wieści": z życia

„Niepotrzebna żona. Piotr odszedł od Lary, nie chciał wrócić. U niej zaczęło się normalne życie – wreszcie dla siebie. Dzięki Bogu jest syn”: z życia

„Idę zła przed domem i widzę, jak dziewczyna bez doświadczenia próbuje zaparkować, a chłopaki stoją, nagrywają na telefon i śmieją się”: z życia

Marta prawie się popłakała. Było jej miło słyszeć pochwały na swój temat od przyszłego męża, a jeszcze bardziej cieszyło ją to, że jego matka przyjęła ją jak swoją.

Po ślubie młoda para zamieszkała z panią Ewą.

Nie mieli jeszcze własnego mieszkania, a Daniel i jego matka mieli trzy pokoje, więc postanowili, że miejsca wystarczy dla wszystkich. Co zaskakujące, dwie gospodynie doskonale dzieliły się kuchnią. Pani Ewa, technolożka przemysłu spożywczego z wykształcenia, uczyła młodą kobietę gotować, a jeśli coś nie wychodziło, cierpliwie tłumaczyła, co i jak. Daniel cieszył się, widząc, jak jego dwie ukochane kobiety świetnie się dogadują.

– Ale mi się poszczęściło z mamą i żoną! – chwalił się przyjaciołom, a oni tylko wzruszali ramionami, mówiąc: „Poczekaj, minęło dopiero kilka miesięcy od ślubu, prawdziwe problemy zaczną się, gdy pojawi się dziecko”.

A dziecko... Tu młoda para miała problem. Minęło pół roku, rok, a dziecka nadal nie było.

– Nic się nie martw – pocieszała Martę pani Ewa.

– Z ojcem Daniela udało nam się dopiero po trzech latach od ślubu. A jak się nie uda, to nic, wiele par świetnie żyje bez dzieci!

– Jak to możliwe? Lekarze mówią, że wszystko ze mną w porządku!

– Jeśli tak, to trzeba się bardziej starać! Właśnie dziś chciałam przenocować u przyjaciółki – mrugnęła do Marty teściowa. – Wszystko w waszych rękach!

Jednak ani częste wyjścia matki do przyjaciółek, ani porady lekarzy, ani ludowe środki, których Marta nawet się podjęła, nie pomagały. Marta nawet odwiedziła klasztor, ale to również nie przyniosło efektu.

Relacje między mężem a żoną pozostały takie jak wcześniej, ale tylko na pozór. Daniel zaczął coraz częściej zostawać dłużej w pracy, a Marta cicho płakała nocami, by nikt nie słyszał. Tylko teściowa zachowywała żelazny spokój.

W piątą rocznicę ślubu, którą chcieli uczcić cicho i w rodzinnym gronie, Marta poczuła się źle z samego rana. Teściowa wszczęła w kuchni burzliwe przygotowania, wszystko się gotowało i smażyło.

– Pewnie zjadłam coś nieświeżego wczoraj – powiedziała Marta przepraszającym tonem. – Położę się.

– Może warto zrobić test, tak na wszelki wypadek? – zapytał z nadzieją mąż.

– Jaki test, Daniel, nie wymyślaj, pogódź się z myślą, że nie mogę mieć dzieci.

Jednak Marta kupiła test następnego dnia.

I cud – dwie upragnione kreski!

Zaskakujące było to, że teściowa zareagowała na nowinę z zaciśniętymi ustami i sceptycyzmem. Nie wyraziła ani krzty radości, po prostu odwróciła się i wróciła do swojego pokoju.

– Mamo, nie cieszysz się? – zawołał za nią syn.

– Cieszę się, nie cieszę, zobaczymy...

W dniach, które pozostały do narodzin dziecka, Daniel dosłownie dmuchał na Martę, a kiedy dowiedział się, że urodzi mu się syn, wykupił prawie cały sklep z kwiatami.

Pani Ewa nie podzielała radości związanej z narodzinami wnuka. Początkowo się nie przejmowała, ale nie było żadnych entuzjazmów, ani wyboru imienia dla wnuka, ani pomocy przy urządzaniu pokoju dziecięcego.

– Będziecie mieli dziecko, sami sobie ze wszystkim poradzicie!

– Co jest z twoją mamą? – zdziwiła się Marta – czy ona nie chce wnuka?

– Nie przejmuj się, gdy tylko pojawi się mały, weźmie go na ręce i się rozczuli. Może trochę zazdrości, przecież jestem jej jedynym synem!

Orest, bo tak postanowili nazwać dziedzica, dał Marcie w kość podczas ciąży. Za to urodził się prawdziwy „kozak” – prawie cztery kilogramy – i wypisz, wymaluj, jak Daniel. To było widoczne od razu i dla wszystkich.

– No proszę, nawet uszy ma po tacie, i nos, i oczy – zauważyła Marta, patrząc na noworodka.

– I marszczy się tak samo. Nawet ma znamię na ramieniu jak ojciec.

Szczęśliwy ojciec skakał pod oknami szpitala, obsypał personel kwiatami, a na wyjście ze szpitala wynajął limuzynę.

Teściowa ani razu nie odwiedziła Marty, a kiedy Daniel pokazał jej zdjęcie noworodka, tylko szybko rzuciła okiem na dziecko, zmarszczyła brwi i nie powiedziała ani słowa.

– Mamo, nie cieszysz się z wnuka?

– Nawet nie wiem, jak ci to powiedzieć, Danielu – wykrztusiła w końcu teściowa – to nie jest mój wnuk, a tobie – to nie syn...

Daniel usiadł, próbując zrozumieć, co powiedziała matka.

– Jak to nie syn? A czyj w takim razie?

I wtedy pani Ewa nie wytrzymała:

– A to spytaj Martę, od kogo go sobie „nawędrowała”! Ty nie możesz mieć dzieci! Powiedziano mi o tym, kiedy byłeś jeszcze mały!

– Dobrze – odpowiedział młody ojciec. – Zrobimy test, kiedy podrośnie, ale na razie będę traktował Oresta jak syna, a mojej żonie ufam!

Kiedy Daniel przywiózł Martę z noworodkiem do domu, pani Ewa nawet nie wyszła ze swojego pokoju. Pierwszej nocy Orest płakał tak głośno, że świeżo upieczona babcia nie wytrzymała:

– Czy ty w końcu go uspokoisz?! – zawołała zirytowana z drugiego końca mieszkania.

– Masz doświadczenie, to go uspokój! – odpowiedziała jej Marta, prawie płacząc.

Bardzo ją bolało, że teściowa nie angażuje się, a Daniel nie powiedział żonie o tym, co usłyszał od matki.

Pani Ewa niechętnie podeszła do dziecka. Wzięła malca na ręce i przyjr

zała się jego małej twarzyczce.

– O Boże! – powiedziała tylko. – No, wypisz, wymaluj Daniel. Trzydzieści lat minęło, a pamiętam, jakby to było wczoraj, jak się urodził. Po prostu kopia! Od tego momentu Orest całkowicie zdobył serce babci, a test nie był potrzebny.

Gdzieś musiał się zdarzyć błąd. Tak to bywa.