Ile radości mogą przynosić otoczeniu, po prostu zajmując się swoimi sprawami.

Jednak ludzie mają rację, mówiąc, że nie ma obcych dzieci i z każdym dzieckiem można znaleźć wspólny język.

Obok nas mieszkała dziewczynka o imieniu Kasia i pewnego razu poproszono nas, abyśmy się nią zaopiekowali.

Oboje jej rodzice byli artystami i niespecjalnie zajmowali się jedynym dzieckiem, zgodnie podrzucając je babci. Mieszkanie wynajmowali, a sami dryfowali po krajach Azji, gdzie razem wylegiwali się na plażach i malowali dziwaczne wedyjskie krajobrazy z świątyniami i dżunglami.

Kiedy Kasia weszła do nas, spojrzała na mnie swoimi niebieskimi oczami i z dezaprobatą pokiwała głową, po czym przestawiła moje buty, które stały w nieładzie, noskami do siebie.

Popularne wiadomości teraz

Po rozwodzie mąż dał swojej żonie dzień na wyprowadzenie. Nie kłóciła się, ale zorganizowała kolację, która pozwoliła jej zaoszczędzić dużo pieniędzy

„Witaj córeczko, jak się masz. Och, przepraszam, nie będę przeszkadzać”. Dzieci ignorowały Marię, a rano zadzwoniono ze szpitala”: z życia

"Owczarek ledwo chodził, był zmęczony życiem. Dzieci przyniosły szczura którego wyrzucono na śmietnik. Przyjaźń rozświetliła 'życiowe światło' w psie"

"Każdego ranka na okno kuchenne przylatuje wrona. Każdego poranka próbuje dostać się do mojego domu. Może ma dla mnie jakieś wieści": z życia

— U dobrych ludzi tak się robi — cierpliwie, jak dziecku, wyjaśniła mi, gdy spojrzałem na nią zdziwiony — żeby głowa nie bolała.

Żona tego dnia właśnie wybierała się do sklepów, zostawiając mnie na cały wieczór z dziewczynkami.

— Najpierw niech się pobawią — dokładnie mnie poinstruowała — potem wyprowadź je na godzinę na podwórko, a potem nakarm. Zmęczą się — niech śpią.

Muszę przyznać, że zmarkotniałem. Spędzenie całego dnia, pilnując dwóch dzieci, oznaczało dla mnie prawdziwą egipską pracę, ale nie miałem wyjścia.

Nasza Dana, bawiąca się nową lalką „baby born”, nie była zbytnio zadowolona z gościa. Nauczyła się z gorzkiego doświadczenia przedszkolnych sprzeczek o zabawki i spoglądała na nią podejrzliwie, trzymając się na dystans. To, że nieznajoma od razu zacznie rościć sobie prawa do jej nowego skarbu, nie budziło w niej żadnych wątpliwości.

Kasia jednak działała zupełnie inaczej. Spokojnie usiadła i przez dziesięć minut cicho obserwowała córkę, po czym podeszła do niej od tyłu.

— Moja kochana — cicho przemówiła, delikatnie obejmując ją za ramiona — pozwól, że i ja się pobawię… a tobie mam tu pączka — powiedziała, wyciągając przyniesioną torbę.

Córka, gotowa bronić swojej własności do ostatniej kropli krwi, zaskoczona uległa i pozwoliła gościowi wziąć „baby born” do rąk. Co więcej, mimo że nigdy wcześniej nie jadła żadnego domowego wypieku, posłusznie zjadła pączka z kapustą, patrząc, jak jej lalkę obcina się paznokcie i układa do snu.

„Baby born” przed snem marudziła i nawet płakała, na co Kasia zareagowała logicznie:

— Im więcej popłacze, tym mniej popuści.

Kiedy, według ich wspólnej opinii, lalka zasnęła, włączyłem im płytę z Teletubisiami, które szczególnie spodobały się naszej gości.

— Aniołki — klasnęła w dłonie z zachwytem, nie zapominając przy tym częstować córkę kolejnym pączkiem:

— Jedz, jedz, bo bladaś jak spirytus…

Potem, kiedy skończyły się pączki i bajki, zaczęliśmy się szykować na spacer. Jednak nie musiałem przygotowywać dzieci, Kasia poradziła sobie z tym doskonale beze mnie. Ubrała siebie i Danę, powiedziała „z Bogiem” i ruszyliśmy na podwórko. Tam również bez trudu przejęła kontrolę nad całym placem zabaw, nie zostawiając mi ani innym rodzicom szansy na samodzielne pilnowanie dzieci.

— Chłopcze, chłopcze, czemu tak biegasz jak rakieta? — co chwilę dochodziło z piaskownicy. — Co powiedziałeś? Zaraz cię piaskiem nakarmię! Nie krzyczcie, dziewczynki — policja przyjedzie! A ty złaź z drzewa, partyzancie!

Dziewczynki, jak można się było spodziewać, zebrały się wokół nowej lalki „baby born”, ale Kasia stanowczo rozgoniła wszystkie podwórkowe koleżanki córki.

— Widzisz takich — oznajmiła jej kategorycznie — koleżanki-podstępne… im tylko coś daj… U babci też takie są, do tej pory nie oddały słoików po dżemie…

Podczas obiadu przekonała córkę, że jeśli nie doje, to kasza będzie ją gonić, i jakimś cudownym sposobem sprawiła, że zjadła dwie pełne miski znienawidzonej manny. Byłem tym niezmiernie zaskoczony, przyzwyczajony do tego, że proszę ją, by zjadła chociaż łyżeczkę.

W ogóle, kiedy wieczorem wróciła żona, zastała u nas pełną harmonię. Ja, niezmęczony dziećmi, zajmowałem się swoimi sprawami, a dziewczynki zgodnie cerowały stare rajstopy na zabranej ode mnie żarówce.

Kiedy żona odprowadzała Kasię do domu, córka pozwoliła jej nawet zabrać „baby born” na noc, a ona wychodziła zadowolona:

— Dziękuję, dobrzy z was ludzie, my z babcią poczytamy mu sennik, posiedzimy w półmroku — obulała się, spojrzała na nas przy drzwiach i z uczuciem powtórzyła:

— Jacy dobrzy ludzie!