Michał sam pochodzi z Polski, a jego żona Cindy ze Stanów Zjednaczonych. Przez jakiś czas spotykali się, a potem wzięli ślub. Za kilka lat Cindy weszła w ciąże. W rozmowie z WP kobieta powiedziała:
"Chcieliśmy czegoś więcej od życia. Byłam bardzo szczęśliwa. Dołował mnie jednak fakt, że znajomi, rodzina i ogólnie społeczeństwo twierdzą, że po narodzinach dziecka powinno się zostać w jednym miejscu. Że życie się wtedy kończy"
Trochę przemyślając, małżeństwo zdecydowało się wyjechać do Wietnamu. Jednak nie wszystko spodobało się w tym kraju.
"Wietnam jest fascynującym miejscem, ale dość ciężkim do mieszkania na stałe ze względu na różnice kulturowe. Jesteśmy miłośnikami zwierząt, a tutaj ludzie nie przepadają za nimi. Nie mają do nich szacunku. Zwierzę jest tylko daniem na talerzu - opowiada nam Michał.
Jego żona dodała:
"Wietnamczycy wierzą, że adrenalina wydzielana przed śmiercią powoduje, że mięso kota i psa jest smaczniejsze - dodaje Cindy. Oczywiście, dla takich ludzi, które bardzo lubią zwierzaków, to nie było normalnie. Trzy miesiące temu Michał i Cindy postanowili, że chcą wrócić do Polski.
Jakim jest dziadkiem Lezek Miller? Opowiada o tym jego wnuczka Monika Miller
"Tęsknimy za rodziną i przyjaciółmi. Mieliśmy nadzieję, że uda nam się wrócić na Święta Bożego Narodzenia, ale przez problemy związane z kosztami transportu zwierząt do Polski zostanie to przedłużone do momentu, aż uzbieramy przynajmniej część kwoty potrzebnej na ten cel - mówi Michał.
Potrzebuje ponad 13 tys. zł - na microchipy, badania, certyfikaty i opłaty przygotowawcze do lotu oraz najtańsze bilety dla pięciu zwierząt. Oczywiście, kwota 13 tyś, złotych nie jest zbyt małą. Większość zaczęła pisać, że taka kwota jest wygórowana jak na wskazane badania. Teraz rodzina rob wszystko dla tego, aby zabrac bidnych zwierzaków, w przeciwnym przypadku czeka na nich smierć.
Więcej ciekawych artykułów na kolezanka.com