Po prostu stopniowo zdaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy zupełnie inni, prawie obcy i nie widzieliśmy sensu w kontynuowaniu naszego związku. Mamy z Natalią śliczną córeczkę Milankę.
Po rozwodzie pozostałem przyjacielem mojej byłej żony, zostawiłem jej i mojej córce mieszkanie, a w każdy weekend zabierałem Milankę do siebie. Wkrótce ożeniłem się z moją ukochaną kobietą, Martą.
Pracowałyśmy razem w tej samej firmie i wydawałyśmy się być dla siebie stworzone. Marta bardzo dobrze traktowała moją córkę, czasem chodziłyśmy razem do kina.
- "Kochanie, jutro jest sobota, mama spodziewa się naszej wizyty" - powiedziała mi wieczorem.
"Odwiedziny, to odwiedziny, jak mówisz" - uśmiechnąłem się - "Romku, nie zabierajmy ze sobą twojego Milana. Wiesz, że moi rodzice się na to nie zgodzą — powiedziała Marta.
Jak to nie zaakceptują? Czy twoi rodzice nie sprzeciwiali się naszemu małżeństwu? Wręcz przeciwnie, byli bardzo szczęśliwi.
Doskonale wiedzą, że mam córkę. Zostawiłem żonę, ale nie dziecko!" Byłem oburzony. "Tak, masz rację. Ale jak trudno ci spełnić moją prośbę?
Po prostu nie bierz jutro Mediolanu, to wszystko. "Nie kochasz mnie?" moja żona była oburzona.
- "Marto, jesteś dorosła, ale zachowujesz się jak kapryśna dziewczynka. Kocham cię, ale obiecałem córce, że zabiorę ją na weekend i nie zamierzam jej zwabiać z powodu twoich wybryków" - powiedziałem i położyłem się do łóżka.
Następnego dnia poszedłem odebrać córkę: "Cześć, Roma. Mam do ciebie prośbę. Za tydzień muszę wyjechać na dziesięć dni. Czy Milanka może u ciebie zostać?" - zapytała Natalia.
- " Hurra, będę mieszkać z tatą!" dziewczynka klasnęła w dłonie. Uśmiechnąłem się do córki i poklepałem ją po głowie.
- "Oczywiście, dlaczego pytasz?" - powiedziałem do byłej żony. Wróciliśmy z córką do domu.
- "Milanko, zostałyśmy dziś zaproszone do rodziców cioci Ksenii, idziemy?" zapytałem córkę. "Chodźmy tato, będę się dobrze zachowywać, nie martw się" powiedziała poważnie dziewczynka.
"Dobrze, nie będę się martwił, wiem, że jesteś posłuszną i dobrze wychowaną dziewczynką" - uśmiechnąłem się. W domu okazało się, że Marta już wyszła. Na stole zobaczyłem karteczkę:
"Poszłam do mamy, spóźnię się". To znaczy, że moja żona wyszła sama. Cóż, to jej decyzja. Poczułem się trochę zażenowany i z jakiegoś powodu zrobiło mi się żal córki.
- "Milanka, nasze plany się zmieniają, dzisiaj pójdziemy na karuzelę!" powiedziałem córce. Spacerowaliśmy cały dzień, potem zjedliśmy w kawiarni i wróciliśmy do domu. Marta siedziała w fotelu i oglądała telewizję.
Przywitała się chłodno z Milanem i poszła spać. "Romek, musimy poważnie porozmawiać" - powiedziała do mnie po chwili żona. "Tak, słucham, czy coś się stało?" - zapytałem.
- "Tak, stało się. Tak dalej być nie może. Kocham cię i nie chcę się tobą z nikim dzielić!" - powiedziała Ksenia. "I nie musisz się mną z nikim dzielić. Nie mam innych kobiet, więc jestem cały twój — uśmiechnąłem się do żony.
Nie żartujmy sobie. Mówimy teraz o twojej córce. Tak dalej być nie może. W końcu będziemy mieli własne dzieci i to nie jest normalne, że sprowadzasz Milana do naszego domu! - powiedziała - Marto, nie zmuszam cię do kochania swojej córki.
Ale ty, jeśli mnie kochasz, musisz ją szanować i odpowiednio traktować moje dziecko. Myślę, że nasza rozmowa dobiegła końca!" - powiedziałem. Marta jak zwykle nadąsała się i odwróciła.
- Przy okazji, zapomniałem ci powiedzieć. Natalia niedługo wyjeżdża na jakieś dziesięć dni, a Milana zostanie z nami na jakiś czas — powiedziałem. Marta nic nie powiedziała. Przez kilka dni żona nie odzywała się do mnie.
Nie wiedziałem, co robić. Przecież kochałem Martę, ale jeszcze bardziej kochałem swoje dziecko. Kilka dni później wprowadziła się do nas Milana. Marta prawie nie odzywała się do dziewczynki, udając, że jej nie zauważa.
Milana czuła się niemiła i zawstydzona: "Tatusiu, czy ciocia Marta jest na mnie zła? Dobrze się zachowywałam, pozamiatałam dziś mieszkanie, a ona nadal nie chce ze mną rozmawiać" - zapytała mnie córka.
- Nie, kochanie, ty sobie wszystko wyobrażasz. Ciocia Martha ma problemy w pracy, więc jest w złym humorze. Nie zwracaj na nią uwagi.
Chodźmy pooglądać bajki" - powiedziałam córce. Tydzień później zadzwoniła do mnie Natalia: "Romku, jest taka sytuacja, krótko mówiąc, wychodzę za mąż" - powiedziała Natalia.
- "Cieszę się, gratuluję!" - powiedziałem szczerze - "Widzisz, mój przyszły mąż nie wie jeszcze o mojej córce. Czy nie masz nic przeciwko, jeśli Milana zostanie z tobą przez jakiś czas?" - zapytała Natalia.
"Jestem jak najbardziej za! Wiesz, że zawsze chciałam, żeby moja córka mieszkała ze mną. Nie martw się, będzie dobrze. I życzę ci szczęścia!" - odpowiedziałem. Następnego dnia pojechałem do mieszkania Natalii odebrać rzeczy córki.
"Jesteś niezdarna i niezręczna, a do tego bezczelna! Kto ci pozwolił zaglądać do mojej szafki nocnej?" - usłyszałam krzyk Marty...
- "Ciociu Marto, proszę, nie przeklinaj, próbowałam wytrzeć kurz i przypadkowo dotknęłam twojego pudru, nie chciałam" - płakała moja córka. Zobaczyłam Milanę w pokoju; dziewczynka płakała i drżącymi rękami próbowała zebrać proszek.
"Pokażę ci teraz, jak się wspina po cudzych rzeczach!" krzyknęła Marta i zamachnęła się ręcznikiem na Milanę. "Przestań, Marta!" krzyknąłem. Moja żona odwróciła się przerażona, jej oczy rzucały zdradzieckie spojrzenia. - Romka, to ty?
"Dlaczego jesteś tu tak wcześnie?" - zapytała. "Czy to nie za dużo?" - zapytałem żonę. "A więc jest!" - wykrzyknęła Marta.
- Jestem tym zmęczony. Wybieraj, albo ja, albo ona!" - A co tu jest do wyboru? Bierz swoje rzeczy, zadzwonię po taksówkę — powiedziałem spokojnie. Marta spojrzała na mnie zdezorientowana, nie spodziewając się takiego obrotu sprawy.
W milczeniu wziąłem walizkę z antresoli i podałem jej. "Nie ma tu wyboru, są tysiące ludzi takich jak ty, a ja mam tylko jedną córkę" - powiedziałem. Będziesz czołgać się do mnie na kolanach!" - krzyknęła moja żona.
- Marto, skończ to tanie przedstawienie i szybko się zbieraj — powiedziałem i zadzwoniłem po taksówkę. Po wyjściu żony poczułem się jakoś lżej i spokojniej.
"Tatusiu, pokłóciłeś się przeze mnie? Czy to moja wina?" - zapytała mnie Milan.
- "Nie, moja córko, to nie twoja wina. Przy okazji, mam świetny pomysł! Wezmę jutro wolne w pracy i pojedziemy nad morze.
Nie masz nic przeciwko?" Uśmiechnąłem się do córki. " Hurra! Tatusiu, tak bardzo cię kocham!" powiedziała Milana i objęła mnie mocno za szyję. Oboje czuliśmy się radośni i szczęśliwi.
Pisaliśmy również o: Trauma i przestrzeń. Najstarsza córka Marty Kaczyńskiej zdecydowała się na wyjazd
Może zainteresuje: Mąż mnie zostawił i zabrał wszystkie nasze oszczędności. Moja teściowa przyszła i powiedziała to, a ja poczułam się zawstydzona
Przypominamy o: 11 listopada. Dramatyczna chwila między Andrzejem a Agatą Dudą. Odrzuciła jego zaloty