Dopóki nie pokazałam jej, że nie wszystko w życiu jest za darmo, nie rozumiała, co dostaje. Anna i jej mąż mieszkali w małym dwupokojowym mieszkaniu. Wychowywali w nim swojego syna Marka.
Chłopiec był mądry, bez złych nawyków. Tylko trochę leniwy, ale poza tym był radością dla swoich rodziców: po ukończeniu studiów inżynierskich udało mu się zdobyć pracę w przyzwoitej firmie projektującej sieci inżynieryjne w stolicy.
To w pracy poznałem dziewczynę, 25-letnią Martę, recepcjonistkę, po tym jak zapłaciłem za romantyczny wyjazd do Szwecji i dałem jej prezent, a ona to pokochała. Pół roku później oświadczył się i wzięliśmy ślub.
Wszystko jest w normie... Anna była wtedy zaskoczona: "Marek, czy to nie za wcześnie? Trzeba było najpierw załatwić sprawy mieszkaniowe, a potem się żenić". Wcześniej Marek mieszkał z nią, a Marta z rodzicami, chorą babcią i dwoma braćmi studentami tłoczyła się w jednopokojowym mieszkaniu.
Anna również miała małą kawalerkę na obrzeżach stolicy. Ale nie mieszkali tam - jej mąż zmarł wcześnie, cztery lata przed sześćdziesiątką.
Anna była wtedy w żałobie: "Och... Tu jesteśmy na emeryturze, a ja nie powinnam była cię słuchać - padało mi na paradę, a ja nie żyłam ani wtedy, ani teraz...".
Później postanowiła, że nie zostanie, sama wynajmie i będzie jej łatwiej żyć z tych czynszów - może nawet będzie mogła wyjechać nad morze... Ale syn zniweczył wszystkie jej plany i marzenia: "Jak mogę teraz zostawić syna i synową na ulicy? Będzie im ciasno, gdy będą do mnie przychodzić, a ja i tak mogę sama nalać sobie szklankę wody".
Ta synowa, Marta, też nie należała do najczystszych sprzątaczek - rzucała swoje bibeloty na podłogę i nie sprzątała ich, czasem tygodniami. Kuchnia, choć niedroga, była zrobiona w trzy miesiące, jakby nikt jej nie sprzątał od dziesięciu lat.
Nawet umywalka w łazience była pokryta taką ilością brudu, a syfon zatkany, że zastanawiam się, czy nie prościej byłoby kupić nowy komplet. Annie w ogóle nie pomogli - zupełnie o niej zapomnieli.
Na początku jednak dzwonili z najczęstszymi pytaniami: "Jak długo gotować ziemniaki? Jak ugotować płatki owsiane? I jak używać pralki?". Później, gdy się ustatkowały, przestały dzwonić do mamy i teściowej w jednej osobie, nie mówiąc już o odwiedzinach...
Anna często wzdychała i była smutna: "Dostałam tę emeryturę 2,5 tys. UAH i co ja z nią zrobię, kiedy muszę płacić więcej za rachunki za media? Mama żyje o okruchach chleba... nie dziękuję mojej synowej.
Chciałabym, żeby mój syn pomyślał o mnie..." Anna przeżywała żałobę przez prawie rok. Miała dość zamartwiania się i pewnego wiosennego dnia powiedziała sobie: "Odpuść sobie!
W końcu tam jest moje mieszkanie, przynajmniej pójdę i zobaczę, czy wszystko z nią w porządku...". Specjalnie pojechała w dzień wolny, aby zobaczyć się z synem i synową. Wyobraźcie sobie jej zdziwienie, gdy rano Marta otworzyła drzwi, a w mieszkaniu śmierdziało stęchlizną i od progu widać było, że podłoga z paneli jest popękana, a w niektórych miejscach tapeta pokryta jest jakąś maścią.
Naprzeciwko drzwi do pokoju piętrzyło się tyle rzeczy, że wyglądało to jak wysypisko śmieci. "Yyy... yyy... Co to za bałagan...? - Anna zapytała Martę z drżeniem w głosie, "Gdzie jest Marek?" "Marek, twoja mama tu jest!" Marta krzyknęła piskliwym głosem do męża, który siedział przy komputerze grając w gry online, "chodź tu szybko....
Marek wyszedł matce na spotkanie w samych majtkach i podkoszulku, który nosiła na lewą stronę: "Mamo, nie spodziewaliśmy się ciebie dzisiaj..." "Oczywiście, że się nie spodziewaliśmy!" powiedziała głośno Anna wchodząc do pokoju i jeszcze bardziej zdziwiła się zaniedbaniem i brudnym chaosem panującym w mieszkaniu, "to, że o mnie zapomnieliście nie oznacza, że mnie tu nie ma!
W ogóle tu nie sprzątasz? ...Nawet najgorsi lokatorzy tak nie potrafią... To właśnie znaczy - nie dbasz o rzeczy mamy! Spójrz na siebie, Mark, i ubierz się... Nie powinieneś tak wyglądać! ...
Zacznij się szykować w mieszkaniu już teraz. Jeśli nie jest czysto, lepiej znajdź sobie inne miejsce do życia! ...Ja już żyję za swoje grosze, przez wzgląd na was dwoje, a oni o mnie zapomnieli, jakbym nie istniała! ...A ty, Marta...
Liczyłem na ciebie, wiedząc, że mój syn zwykł się lenić w domu... Ale ty też nie spełniłaś oczekiwań! ... Wstydź się! ... Idę teraz do domu, a jutro przyjdę tutaj, jeśli nie zobaczę żadnych zmian, zobaczę ich oboje jutro. Następnego ranka Anna pojawiła się zgodnie z obietnicą.
Wszystko było brudne i czyste - na oknach wisiały nowe zasłony, a kuchnia lśniła naczyniami i szkłem w kuchennych szufladach. Nawet wyszczerbiona podłoga laminowana została pomalowana mastyksem.
Stół był nakryty dla trzech osób - indyk i tłuczone ziemniaki, zupa i rosół z sałatką... Siedzieli i rozmawiali... Prosili Annę, żeby im wybaczyła i ich nie wyrzucała. Ona im wybaczyła.
Teraz nawet przychodzą do niej, próbując jej pomóc, ale Anna zaprzecza: "Na razie poradzę sobie sama".
Ale syn i tak postanowił założyć matce osobną kartę bankową - dał ją jej, a raz w miesiącu razem z Martą wysyłają matce pięć tysięcy hrywien, żeby ułatwić jej życie na emeryturze.
Pisaliśmy również o: "Jestem przyszłą Miss Świata: W końcu nie na darmo wydałam pół miliona euro na swój wygląd"
Może zainteresuje: Moja matka psuje charakter mojej córki i nie reaguje na moją krytykę. "Co mogę zrobić, jestem zdesperowana"
Przypominamy o: Moja sąsiadka podwiozła mnie kiedyś do miasta i oczekuje, że zawsze jej się odwdzięczę. "Dlaczego ludzie są tacy zuchwali"