Nasze małżeństwo przeżywało akurat nie najlepszy okres – szare codzienne życie, dzieci, kłótnie.

No i tutaj pojawiła się nowa współpracowniczka, taka młoda, radosna, nieobciążona codziennymi obowiązkami i rodziną. Zacząłem się do niej zalecać, przynosiłem kwiaty, zabierałem do kawiarni.

Żonie mówiłem, że zostaję dłużej w pracy, czyszczę komputer przyjaciela z wirusów, spędzam czas w warsztacie samochodowym, no i inne wymówki. I oto, wreszcie, młoda koleżanka obiecała intymne spotkanie.

youtube.com

Randka została zaplanowana na sobotę u niej w domu, do tej pory nie zapraszała mnie do siebie. Wróciłem do domu szczęśliwy, ciesząc się z wygranej. Hormony szalały, motyle w brzuchu głośno trzepotały skrzydłami, a mózg był całkowicie wyłączony.

W domu powitała mnie zmęczona żona, dzieci już spały. Ukryć coś przed kobietami jest niemożliwe – czytają z twarzy jak profesjonalni fizjonomiści. Dlatego moja Marina od razu zauważyła, że jestem zadowolony, jak kot, który zjadł śmietanę.

Popularne wiadomości teraz

"Trzymałam porcelanowy serwis przez 22 lata, czekałam na wyjątkowy dzień. Wczoraj córka przekazała mi wspaniałą wiadomość i wypiliśmy herbatę": mama

"Moja córka i jej mąż zamieszkali w moim starym mieszkaniu – nie spodobało się, bo stare, chciałem wziąć kredyt na nowe a zięć niezadowolony": z życia

„Zadzwoniłam do córki, prosiłam o pomoc finansową, bo kupiłam leki i nie starcza mi do emerytury. Doradziła mi, żebym poszła do pracy. Przykre”: matka

Poznaj TOP10 najbogatszych Polek według rankingu tygodnika Wprost

Jednak nie skomentowała nic, po prostu podgrzała kolację. Potem powiedziała, że pada z nóg, więc naczynia umyje później, i poszła do pokoju.

Po kolacji i kąpieli wszedłem do sypialni i widzę taki obraz: Marina śpi na łóżku, nie rozebrana, nawet włosów nie rozpuściła. Widocznie była tak zmęczona, że nie miała na to siły.

Obok na stoliku leżał nasz stary album ze zdjęciami. I tak nie mogłem zasnąć z powodu oczekiwania na jutrzejsze spotkanie, więc zacząłem przeglądać album.

Przeglądam zdjęcia, a tam… moja żona z czasów, gdy dopiero się poznawaliśmy. Piękna, świeża… I moja zadowolona twarz obok niej, szczęście aż bije ze zdjęć.

I wtedy przypomniałem sobie, jak byłem w niej zakochany, jak ją zdobywałem, nie mogłem spać po nocach! Burza uczuć mnie ogarnęła, aż łzy stanęły w oczach.

Długo kręciłem się tej nocy, myśląc o żonie, mojej nowej kochance, rodzinie, dzieciach, naszych problemach, codziennym życiu. Myślałem o wielu rzeczach. Tak bardzo chciałem, żeby znowu była obok mnie ta dawna Marina.

I nagle mnie olśniło! Przecież nic nie stoi na przeszkodzie, żebym zaczął dbać o żonę, jak dawniej. Zabierać ją do kawiarni, a nie dziewczynę z pracy. Rozpieszczać ją niespodziankami, mówić komplementy.

youtube.com

Więc, mimo że była piąta rano, zadzwoniłem do mojej matki i umówiłem się, że na weekend zabierze dzieci do siebie. Potem pobiegłem do całodobowego sklepu z kwiatami i kupiłem piękny bukiet. Przed tym, jak Marina się obudziła, a wstaje wcześnie, zdążyłem przygotować jej śniadanie i przynieść do łóżka.

Żona była zdziwiona, ale bardzo zadowolona z uwagi. A ja podziwiałem jej rozczochrane włosy i zaspana, znajomą twarz. A z bukietem niemal tańczyła po pokoju – tak była zachwycona!

Dziewczynie z pracy dałem kosza, chociaż trudno było się na to zdecydować – kilka razy odkładałem numer. Ale za to poczułem takie ulgę! Nie muszę teraz się ukrywać, kłamać żonie i przyjaciołom, nie obdzielać rodziny pieniędzmi.

Tego samego dnia wysłałem żonę do salonu piękności, a na kolację poszliśmy do jej ulubionej restauracji. Następnego dnia kino, spacery – prawdziwa randka, jak wiele lat temu.

Krótko mówiąc, przez te dwa dni moja Marina zmieniła się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, znów stała się tą figlarną dziewczyną, w której się zakochałem. Teraz staram się poświęcać jej i rodzinie więcej uwagi i dostaję taką wdzięczność, jakiej nie da się uzyskać od żadnej kochanki.

Tak więc, panowie! Na własnym doświadczeniu przekonałem się, że kobieta jest odbiciem mężczyzny. Będzie ona szczęśliwa – będziecie szczęśliwi i wy. Nie wierzycie?