Córka nie wstydzi się otwarcie przyznać, że już planuje podział mieszkania matki, podczas gdy matka po prostu pragnie odrobiny szczęścia dla siebie. Ona również potrzebuje miłości i troski, jednak te plany nie podobają się córce.

Moja córka z jakiegoś powodu uważa, że może mi mówić, co jako dorosła i w pełni zdolna do czynności prawnych osoba powinnam robić. Niedawno wyraziła pretensję, że najpierw powinnam przepisać na nią mieszkanie, a dopiero potem zajmować się swoim życiem osobistym.

Właśnie skończyłam pięćdziesiąt lat. Jestem wdową od ponad dziesięciu lat i mam córkę, która ma teraz dwadzieścia pięć lat i jest już mężatką.

Nie wtrącam się w jej życie rodzinne, nie nachodzę ich w kwestii wnuków czy kredytu hipotecznego, nie domagam się pomocy, odwiedzam ich tylko wtedy, gdy zostanę zaproszona.

Młodzi teraz mieszkają w wynajmowanym mieszkaniu — to ich decyzja. Zaproponowałam im, by zamieszkali ze mną, aby mogli zaoszczędzić na wkład własny do kredytu, ale odmówili. Nie nalegałam. Jeśli chcą mieszkać osobno — niech tak będzie. Są już dorośli i sami się odnajdą.

Popularne wiadomości teraz

"Rodzice zaplanowali całe moje życie beze mnie a ja uciekłam od nich przed propozycją małżeństwa z przyjacielem. Mam już dziecko i trudny wybór": mama

"Teściowa dowiedziała się że mamy pieniądze na mieszkanie dla syna i wymyśliła jak je sobie przywłaszczyć. Nie leniła się nawet przejść badania": mama

„Zadzwoniłam do córki, prosiłam o pomoc finansową, bo kupiłam leki i nie starcza mi do emerytury. Doradziła mi, żebym poszła do pracy. Przykre”: matka

Poznaj TOP10 najbogatszych Polek według rankingu tygodnika Wprost

Pracuję i sama się utrzymuję, nie zwracam się do nich z prośbami, rozumiejąc, że mają wystarczająco dużo własnych problemów. Co więcej, mam na kogo liczyć.

Rok temu poznałam mężczyznę, który jest krewnym mojej przyjaciółki. Spotkaliśmy się na urodzinach jej męża. Początkowo po prostu rozmawialiśmy, chodziliśmy razem do teatru i na koncerty, rozmawialiśmy i spacerowaliśmy. Z czasem nasze relacje przeszły od przyjacielskich do romantycznych.

Mężczyzna jest starszy ode mnie o pięć lat, jest po rozwodzie, a jego dzieci są już dorosłe. Mieszka sam we własnym mieszkaniu, ma dobrą pracę, potrafi się utrzymać, a co ważne, ma „złote ręce”.

To zdecydowanie nie jest żaden utrzymanek, który próbuje rozwiązać swoje problemy kosztem kobiety. Spokojnie kupuje mi prezenty, przynosi produkty na romantyczne kolacje, kupuje bilety i opłaca nasze krótkie wycieczki, na przykład do Zakopanego.

Nie opowiadałam córce o swoim życiu osobistym, zwłaszcza że widujemy się rzadko — ona również jest zajęta swoimi sprawami. Poza tym wierzę, że szczęście lubi ciszę.

Przypadkowo dowiedziała się o moim związku. Przechodząc obok mojego domu, postanowiła wpaść bez uprzedzenia. W tym czasie mój partner przygotowywał kolację.

Był w domowych ubraniach i własnych kapciach, więc było jasne, że to nie kolega, który wpadł po dokumenty. Córka od razu wszystko zrozumiała. I choć nie próbowałam się ukrywać, jej reakcja mnie rozczarowała.

screenshot

Na powitanie mojego partnera odpowiedziała niegrzecznie i ogólnie zachowywała się nieodpowiednio. Można by pomyśleć, że nie zaakceptowała go, ponieważ zajmuje miejsce jej ojca, ale okazało się to znacznie prostsze.

Córka stwierdziła, że na starość straciłam rozum. Powiedziała, że ​​jedną nogą jestem już na cmentarzu, a jeszcze znalazłam sobie mężczyznę.

Nie podobał mi się jej ton, poprosiłam, by dobierała słowa i ogólnie trzymała swoje zdanie dla siebie, bo moje życie osobiste jej nie dotyczy.

– Nie dotyczy? Teraz tutaj romansujesz, a ja potem mam dzielić mieszkanie z twoim partnerem? To nazywasz „nie dotyczy”?! — krzyknęła córka.

Wyrzuciłam ją za drzwi, mówiąc, że nie zamierzam słuchać histerii. Kiedy będzie chciała przeprosić, niech zadzwoni. Ale córka nie spieszyła się z przeprosinami.

Trzy dni później wysłała mi wiadomość, że najpierw mam przepisać mieszkanie na nią, a dopiero potem zajmować się swoim życiem osobistym.

Moje mieszkanie i tak po mnie przypadnie córce, bo nie zamierzamy z moim partnerem rejestrować związku. Nie ma to sensu.

Nie będziemy mieć wspólnych dzieci, nie będziemy mieć wspólnej nieruchomości, a każde z nas ma własnych spadkobierców.

Nie zamierzam jednak tego tłumaczyć córce po jej obraźliwych słowach. W ogóle nie zamierzam się z nią kontaktować, dopóki nie przeprosi. Jeśli będzie miała dość rozumu — dobrze, jeśli nie — to już jej problem.