Ta kobieta postanowiła podzielić się ze światem historią o swojej córce. Pewnego dnia dziewczynka trafiła do szpitala, ponieważ nieustannie płakała. Później okazało się, ze ten nieustanny płacz jest objawem poważnej choroby.

Oto co powiedziała kobieta: „We śnie Ewa często się śmieje, mruczy, aktywnie o czymś dyskutuje. Właśnie teraz pisnęła tak bardzo, że podskoczyłam na łóżku, pewnie miała zły sen. I z tym piskiem przypomniała mi się jedna dość dziwna historia”.

Kobieta zauważyła u dziecka dziwny objaw

Wylądowaliśmy wtedy w szpitalu. Ewa co nocy jęczała i krzyczała. Nie spaliśmy już trzecią noc pod rząd. Jej wstrzykiwali Difenhydramine, aby „dziecko trochę pospało”. Ja prawie nic nie ogarniałam, ale w końcu zapytałam lekarza, co się w ogóle dzieje.

Po tyradzie, że dziecko po prostu umiera, mówią mi, że takie dzieci naturalnie mają zaburzenia psychiczne i potrafią tak po prostu krzyczeć. Jestem dość sceptyczna, jeżeli chodzi o takie diagnozy. Co to „tak po prostu” tak naprawdę oznacza? Przecież jest jakaś przyczyna tego płaczu, trzeba tylko zbadać to.

Popularne wiadomości teraz

"Następnego dnia pod drzwiami znaleźliśmy notatkę: 'Kocham i czekam, wreszcie będziemy mogli być razem. Wkrótce twojej żony już nie będzie.'" Z życia

Piękna wieczorna modlitwa do Anioła Stróża

3 powody, dla których nie będziesz dodawać mleko do kawy

NIGDY nie dawaj KOTU tych 5 produktów!

Kilka godzin negocjacji i w końcu córkę zbadał pediatra, gastroenterolog, chirurg, przynieśli nawet przenośne USG, pobrali krew do analizy. Nie będę nawet mówić o tym, jak chirurg, dotykając jej brzuszka, powiedział, że ona już nie może sama iść do toalety, więc trzeba założyć jej cewnik – oczywiście nie pozwoliłam im na to. Po 2 godzinach stało się jasne, że dziecko ma kamienie w nerkach – wszystko przez te bezmyślnie wstrzykiwane leki.

Z kamieniami poradziliśmy sobie, lekarze usunęli je, kosztowało nam to 10 nieprzespanych nocy, ale potem Ewa się uspokoiła. Jej zaburzenia psychiczne zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Natomiast myśl o tym, ilu rodziców, nie tak skrupulatnych jak ja, nie przekonują lekarzy do zbadania wszystkiego, co można zbadać, aby postawić dziecku dobrą diagnozę, i nierzucania się słowami na kształt „to tylko zaburzenie psychiczne”, nadal nie opuszcza mnie.