Artur Topól, który jest biologicznym ojcem tragicznie zmarłego Kamilka, walczy teraz o prawo do wychowania swojego drugiego syna - Fabianka.

Fabianek płacze, gdy wychodzę, zabiera kurteczkę i chce ze mną iść. Prosi mnie, że chce wrócić do domku, do tatusia, a mnie serce się łamie z rozpaczy – mówił "Faktowi" Artur Topól przed paroma dniami.

Wiadomo, że w lutym tego roku mężczyzna rozpoczął walkę o prawa do opieki nad swoimi dziećmi. Nie udało mu się jednak osiągnąć sukcesu.

Nie dotyczyło to przemocy fizycznej. Musiało być to rażące zaniedbanie obowiązków, skoro sąd tak postanowił – przekazał jedynie Dominik Bogacz, rzecznik Sądu Okręgowego w Częstochowie.

Wiadomo też, co tak naprawdę działo się z dzieckiem przed śmiercią chłopca.

Popularne wiadomości teraz

„Pewnego dnia wróciłam zmęczona z pracy, wieczorem ugotowałam barszcz i upiekłam kotlety”: nie potrzebuję takiej żony

„Teściowa poprosiła mnie, żebym pozwoliła wnukom z nią zamieszkać, a potem okazało się, że jestem złą matką”: teraz nie popełnię tego samego błędu

"W ostatni weekend mój młodszy syn postanowił zrobić mi niespodziankę. W sobotni poranek na progu stała swatka"

„Wybacz mi, moje dziecko, że nie chciałam cię widzieć z wizytą i nigdy nie powiedziałam dobrego słowa, miałam ku temu swoje powody”

W dniu dzisiejszym odbyła się sekcja zwłok i biegli ustalili, iż przyczyną śmierci Kamila były rozległe oparzenia ciała, w wyniku których doszło do wstrząsu pooparzeniowego i infekcji ogólnoustrojowej, a ostatecznie do niewydolności wielonarządowej – poinformował w środę media zastępca prokuratora generalnego Krzysztof Sierak.

Powodem nieodpowiedniego zachowania ojczyma było to, że Kamilek ośmielił się rzucić jego telefon.

Powodem tego agresywnego zachowania było zrzucenie przez dziecko telefonu sprawcy ze stołu na podłogę – przekazał Sierak. Dopiero 3 kwietnia ojciec chłopca podczas odwiedzin wezwał pogotowie.

To nie pierwszy raz, kiedy dziecko cierpi z powodu agresji ojczyma, podczas gdy jego matka udaje, że nic się nie dzieje.

Widziałem Kamilka i pytałem się, dlaczego jest taki czerwony na twarzy. Nie wiedziałem, że jest poparzony, bo był ubrany. Matka mi powiedziała: On wodą się poparzył. On wcale nie płakał. Za późno została wezwana pomoc – odpowiedział Wojciech J. w telewizji TVN. O fatalnym stanie Kamilka z TVN rozmawiał też jego ojciec.

Artur Topól miał małą prośbę do tych, którzy chcieli go odprowadzić w ostatnią drogę.

"Dla Kamilka przynieście kolorowe baloniki z helem, które wspólnie puścimy w niebo, oraz misie, które Kamilek kochał, aby mu je położyć na grobie. Dziękuję" – napisał na Facebooku.

Pisaliśmy również o: Skandal w domu Wałęsów. Tajemnice i intrygi za zamkniętymi drzwiami

Może zainteresuje Cię to: Odszedł gwiazdor "Klanu". Spływają kondolencje z całej Polski

Przypominamy o:8-letni Kamilek już nie żyje, a jego matka spodziewa się kolejnego dziecka. Co z przyszłością rodziny