Czasem trafiają się wesołe grupy młodzieży, a czasem ludzie z trudnym życiem. Jednak każdy ma swoją historię. Każdego i wszystkich ktoś czeka w domu. Przynajmniej tak chciałoby się wierzyć.

Pewna kobieta wsiadła do pociągu — jechała do syna, aby zajmować się wnukami, a droga była długa, dwa dni i dwie noce. Pociąg był przejeżdżający, a kiedy kobieta, pomachawszy na pożegnanie, usiadła i rozejrzała się, zobaczyła, że w jej przedziale był tylko jeden pasażer — odwrócony do ściany, spał.

Pociąg ruszył, a kobieta zaczęła się "rozgaszczać": wyjęła czystą serwetkę, położyła na stoliku, wyciągnęła z torby kurczaka, którego przygotowała w domu, aromatyczny chleb — przedział od razu wypełnił się apetycznymi zapachami, zaparzyła herbatę z malinami. Zjadła kolację, popatrzyła przez okno na mijające drzewa i rzadkie wioski, poczytała czasopismo i poszła spać.

Rano to samo — śniadanie, gazeta, okno. Pasażer z górnej półki też się obudził. Przywitał się, zszedł na śniadanie.

Kobieta zwolniła mu stolik, kontynuując czytanie czasopisma. Mężczyzna szybko zjadł — kobieta zauważyła, co miał na śniadanie — suche herbatniki i wrzątek w szklance z metalowym uchwytem, posprzątał po sobie i wrócił na swoją półkę. „Jakiś ponury. Podejrzany” — pomyślała.

Popularne wiadomości teraz

Historia z pociągu: "Pani jechała do syna aby zająć się wnukami. Droga daleka, w przedziale był starszy mężczyzna, który jadł herbatniki z wrzątkiem"

"Kiedy po raz pierwszy zostawili u nas córkę naszej sąsiadki Kasię, nie wiedziałem, że wychowuje ją babcia. Wyglądała jak zwykła dziewczynka”: z życia

Po rozwodzie mąż dał swojej żonie dzień na wyprowadzenie. Nie kłóciła się, ale zorganizowała kolację, która pozwoliła jej zaoszczędzić dużo pieniędzy

"Powiedziałam wyraźne Nie, bo nie chcemy teraz oddawać naszego mieszkania. Nasz syn jest niezadowolony, nazwał nas skąpcami i niewdzięcznymi": z życia

Na obiad kobieta miała kanapki z kiełbasą, rozpuszczone puree z grzankami, herbatę i bułkę ze skondensowanym mlekiem. U sąsiada w przedziale znów były herbatniki i wrzątek. Kobieta pomyślała: „Bardzo dziwne”.

Później był podwieczorek, a kobieta jadła bułeczkę z rodzynkami i piła herbatę — trzeba przyznać, że bardzo lubiła wypieki i zabrała ze sobą na drogę różne rodzaje słodkich bułeczek. Sąsiad jednak nie zszedł, ale zauważyła, że wyjął paczkę herbatników i je gryzie.

Podczas kolacji, kiedy wszystko się powtórzyło — obfita kolacja u kobiety i herbatniki z wrzątkiem zamiast herbaty u mężczyzny, nie wytrzymała i starając się być jak najbardziej taktowna, zapytała:

— Proszę mi powiedzieć, to jakaś specjalna dieta, że jada pan tylko herbatniki i wrzątek?

Zapytała, a zaraz potem zawstydziła się. Mężczyzna jakoś krzywo się uśmiechnął, pokręcił głową i opowiedział swoją historię.

Mężczyzna wracał z pracy na budowie, a w podróży był już kilka dni, jadł herbatniki i pił wrzątek nie z powodu diety, ale dlatego, że nie miał pieniędzy.

Kobieta podsunęła mężczyźnie kanapkę z kiełbasą i cicho zapytała: "A jak to się stało, że z pracy bez pieniędzy?"

Okazało się, że wszystko, co zarobił ciężką pracą przez trzy miesiące, zostało mu odebrane: zabrali mu pieniądze i telefon: „Uderzyli mnie w głowę i uciekli”.

— A policja? — kobieta nalała herbatę z malinami — sobie i sąsiadowi.

— Wszystko zapisali, obiecali szukać. Ale co z tego? Przecież ich nie widziałem, był wieczór, ciemno, podeszli od tyłu, wiedzieli, że mam wypłatę.

Dopiero teraz kobieta zauważyła dużego guza na głowie sąsiada, a sama powiedziała: "Proszę się częstować, oto bułeczka z morelami, mam ich dużo!" Mężczyzna wziął, widać było, że się bardzo wstydził, ale podziękował i ze smakiem zjadł.

Pociąg sprzyja rozmowom — i stopniowo mężczyzna opowiedział o swojej rodzinie, o wnukach, o tym, że ma ogród — odziedziczył po dziadku, rośnie w nim stara grusza z aromatycznymi owocami, ma też starego psa. Opowiadał, a jego twarz jakby promieniała światłem — czy to promienie zachodzącego słońca oświetlały przedział i pasażerów?

„W naszej wsi nie ma pracy, brakuje pieniędzy, więc postanowiłem pojechać zarobić. Zarobiłem…” Słońce zaszło, mężczyzna ciężko westchnął.

Następnego dnia rano pociąg przybywał na stację końcową — w dużym mieście. Kobieta dojechała — na peronie czekał na nią syn z rodziną, machali rękami i szukali jej wagonu.

Jej sąsiada nikt nie odbierał: żeby dotrzeć do swojej wsi, musiał przesiąść się na inny pociąg i jechać jeszcze kilka dni — miał już bilety.

Całe jedzenie — jak zwykle wzięła za dużo, na zapas — bułki, kiełbasę, resztę makaronu i puree oraz trochę pieniędzy kobieta przekazała sąsiadowi z przedziału.

Wychodząc na peron, obejmując i całując wnuki, patrzyła za starzejącym się, przygarbionym mężczyzną, któremu zostało jeszcze kilka dni, aby spotkać swoich bliskich.

„Oby dojechał!” — powiedziała cicho.