Moja opowieść to jakby spojrzenie na tę sytuację z drugiej strony.

Mój tata przypadkowo doznał niepełnosprawności. Wypadek w pracy. Oczywiście, wypłacili mu odszkodowanie, ale tych pieniędzy nawet nie starczyło na rehabilitację po operacji. W rezultacie tata został przykuty do wózka inwalidzkiego.

Mama nie opuściła go w trudnym momencie, ale też nie mogła kontynuować pracy, bo musiała opiekować się tatą. W efekcie ciężar finansowy naszej rodziny spadł na moje barki.

Musiałem przerwać studia i samemu pójść do pracy na budowie. Rodzice nalegali, żebym jednak skończył studia. Mama poszła do rektora i udało się załatwić, żebym studiował w trybie wolnego uczęszczania. Z trudem, ale udało mi się zdobyć dyplom, choć nie porzuciłem budowy.

Tata też nie mógł siedzieć bezczynnie, więc nauczył się robić zegarki ręczne z żywicy epoksydowej. To było bardzo piękne i bardzo drogie. Na początku mama była sceptyczna, ale kiedy tata znalazł swojego pierwszego klienta i zarobił tyle, ile ja zarobiłbym przez pół miesiąca – wszystkie jej wątpliwości natychmiast się rozwiały.

Popularne wiadomości teraz

"Można przeżyć zdradę ale nie mogę znieść utraty całego majątku i biznesu. Gdzie będą nocować moje dzieci, na dworcu. Dziękuję, przyjaciółko": Z życia

Serduszkowa krówka podbija internet

Modlitwa za twojego dziecka

Banan przyklejony taśmą do ściany, czyli sztuka współczesna warta miliony

W naszej rodzinie nastał jakby lepszy okres. Nie planowałem wyprowadzać się od rodziców, bo choć mama się do tego nie przyznawała, potrzebowała pomocy przy tacie. Trzeba go było przekładać na łóżko, przenosić przez próg, pomagać usiąść na toalecie.

Pomagałem, bo sama by sobie nie poradziła. Jednak gdy w moim życiu pojawiła się Śnieżana, mama od razu zrozumiała, że się zakochałem, i to właśnie rodzice sami wyrzucili mnie z domu, tłumacząc, że muszę pomyśleć o swoim życiu.

To jednak nie wszystko. Zanim zaproponowałem Śnieżanie, żebyśmy razem zamieszkali, tata dał mi kopertę z pieniędzmi i poradził zainwestować je w mieszkanie. Miałem trochę oszczędności, do tego pieniądze od taty i wykupiłem większość mieszkania.

Do czasu, gdy ze Śnieżaną wzięliśmy ślub, całkowicie spłaciłem kredyt hipoteczny i stałem się właścicielem dwupokojowego mieszkania. Szkoda, że tata tego nie dożył. Odszedł rok przed moim ślubem. Zator, a karetka nie zdążyła na czas.

Dla mamy to był ogromny cios. Kochała swojego męża nad życie i naprawdę była z nim w radości i w smutku. Nie zamierzałem zostawić mamy samej. Odwiedzałem ją trzy-cztery razy w tygodniu. Przywoziłem świeże produkty, kupowałem leki, zostawiałem pieniądze.

Mama mnie ganiła, mówiła, że wszystko ma i że lepiej, bym wydawał te pieniądze na żonę. Uspokajałem ją, że moja żona ma wszystko, czego pragnie, i nie ma się czym martwić.

Po miesiącu czy dwóch Śnieżana zorientowała się, że pomagam finansowo swojej matce. Pewnego razu, gdy znów wróciłem późno po pracy, żona zrobiła mi awanturę:

– Znów byłeś u niej? – krzyknęła, zanim zdążyłem przekroczyć próg.

– Ja też się cieszę, że cię widzę – odpowiedziałem, próbując ją uspokoić.

– Powiedz mi prawdę, ile tym razem wyniosłeś z domu? – krzyczała dalej.

– Śnieżano, rozmawialiśmy już na ten temat. Będę pomagał swojej matce finansowo, czy ci się to podoba, czy nie. Poza tym to moje ciężko zarobione pieniądze, więc nie masz do nich żadnego prawa. Nie biorę ich z twojej kieszeni, prawda? – zacząłem tracić cierpliwość.

– Świetnie! Możesz dalej pomagać swojej cennej mamusi, ale wiedz, że odbierasz nam pieniądze, które moglibyśmy wydać na własne potrzeby!

Nie mam żalu do żony. Taka już jest, trochę egoistyczna, ale mimo wszystko ją kocham. Myślę, że kiedy sama zostanie matką, wtedy zrozumie prawdziwą wartość matek.