Żyło nam się dobrze, mieliśmy wszystko, czego potrzebowaliśmy. Mogę śmiało powiedzieć, że byliśmy szczęśliwą rodziną, dopóki nie spotkało nas nieszczęście.
Tata zginął w wypadku samochodowym. Wypadek wydarzył się z jego winy – zasnął za kierownicą. Ekspertyza wykazała, że we krwi miał wysoką dawkę alkoholu.
Mało tego, że straciliśmy jedynego żywiciela, to jeszcze musieliśmy opłacić leczenie kobiety, której samochód uderzył, gdy zjechał z drogi. Nasze oszczędności zniknęły w ciągu kilku dni. Musiałem zapomnieć o wyższej edukacji i po szkole iść do pracy.
Przez pewien czas pomagała nam starsza siostra Ilona. W tamtym czasie była już mężatką. Jej mąż pracował na dobrej posadzie, więc przeznaczał część swoich zarobków na wsparcie „biednych krewnych”. Kiedy jednak zaszła w ciążę, uprzedziła, że więcej pomagać nie będzie mogła.
Mojej pensji wystarczało jedynie na jedzenie. Choć starałem się znaleźć drugą pracę, nic z tego nie wychodziło. Rok tak się męczyliśmy, aż w końcu, gdy skończyłem 18 lat, postanowiłem wyjechać za granicę do pracy. Znalazłem dobrą ofertę pracy w fabryce w Niemczech. Nie było mnie w domu przez pół roku, a co miesiąc przelewałem moim dziewczynom całkiem pokaźną sumę.
"Nie mogłam sobie przypomnieć na co wydałam 150 euro. Była myśl: „A może te pieniądze zabrał Artur?” Ale przecież nie mógłby się tak zachować" Z życia
"Zostawcie męża w spokoju. Jak wam nie wstyd zabierać tatusia dziecku – patrzyła na mnie spojrzeniem pełnym determinacji. Spakowała walizkę." Z życia
"Syn zrobił nam histerię. Krzyczał, że nie zniesie w domu kolejnego dziecka. Oskarżał nas, że go nie kochamy, skoro chcemy inne maleństwo." Z życia
"Zamiast ojca miałam ojczyma, nikt mnie nie kochał. A gdy nadszedł czas by się nim zająć, kazano mi go wziąć do siebie. Nie, nie zrobię tego." Z życia
Kiedy wróciłem, spodziewałem się, że rodzina ucieszy się na mój widok i ciepło mnie przywita. Tymczasem było zupełnie odwrotnie – zdenerwowali się, że nie zostałem dłużej. Pieniędzy im było mało, nie mogli się „najeść”.
Było mi bardzo przykro. Postawiłem krzyżyk na własnej przyszłości dla nich, a w zamian nie zasłużyłem nawet na zwyczajne „dziękuję”.
Pewnego dnia jedliśmy kolację. Mama upiekła ziemniaki i kilka kawałków kurczaka. Młodsza siostra zaczęła kręcić nosem, stwierdziła, że ma już dosyć jedzenia takich resztek i chce żyć jak wszyscy normalni ludzie: zamawiać pizzę, jeść w kawiarniach, kupować drogie produkty.
Mama milczała, wciąż żałowała je i traktowała jak małe dzieci. Mnie natomiast puściły nerwy:
– Jeśli coś ci się nie podoba, idź i zarób na to, co chcesz.
– A dlaczego to ja mam pracować? Od tego przecież mamy ciebie – zaśmiała się i wyzywająco spojrzała, co dalej zrobię.
– To chyba czas zamknąć ten interes – odpowiedziałem i dodałem: – Mamo, te pieniądze, które przywiozłem, zostawiam wam. Róbcie z nimi, co chcecie, ale więcej na moją pomoc nie liczcie!
Tego dnia spakowałem swoje rzeczy i wyszedłem z domu. Kilka dni mieszkałem u przyjaciela, a potem wróciłem do pracy. Przyjaciel opowiadał mi, że moje siostry wyszły za mąż, ale obie niezbyt szczęśliwie. Mają dzieci, nigdzie nie pracują. Wszyscy żyją z maminej emerytury i zasiłków. Oczywiście, z jednej strony mi ich żal. W końcu to rodzina, ale nie pozwolę, by wycierali o mnie nogi. Niech robią, co chcą.