Długi czas tkwiłam w pewnym małym biurze, gdzie moim głównym obowiązkiem było usługiwanie dyrektorowi. Kiedy zaczynałam tę pracę, liczyłam na to, że będę zajmować się ważnymi sprawami, pomagać ludziom, doradzać, kiedy zajdzie potrzeba. Niestety, oczekiwania okazały się płonne.

Wszystko, co mi zlecali, to parzenie kawy. Oczywiście, pensja też pozostawiała wiele do życzenia.

Zmęczona tłoczeniem się u boku moich wiekowych rodziców, zdecydowałam, że czas coś zmienić w życiu. Porozmawiałam ze znajomymi, dopytałam, co i jak, i zamówiłam bilet do Norwegii do pracy.

W domu nic mnie nie trzymało. Nie miałam chłopaka ani bliskich przyjaciół. Rodzice sami sobie poradzą. W drodze poznałam kierowcę. Przesympatyczny i miły chłopak. Wadim był trochę starszy ode mnie i okazał się świetnym rozmówcą.

Na rozmowach o życiu czas minął tak szybko, że nawet nie zauważyłam, kiedy trzeba było się rozstać. Poprosił o mój numer telefonu i poszliśmy w swoje strony. Nie miałam zamiaru budować związku z człowiekiem, który właściwie był dla mnie obcym, ale nie mogłam się oprzeć.

Popularne wiadomości teraz

"Roześmiałam się: kto kogo utrzymuje, mieszkanie jest moje, jeździ moim samochodem. Wynika z tego, że to ja jego utrzymuję, a nie odwrotnie." Z życia

"Nie mogłam sobie przypomnieć na co wydałam 150 euro. Była myśl: „A może te pieniądze zabrał Artur?” Ale przecież nie mógłby się tak zachować" Z życia

"Zostawcie męża w spokoju. Jak wam nie wstyd zabierać tatusia dziecku – patrzyła na mnie spojrzeniem pełnym determinacji. Spakowała walizkę." Z życia

"Syn zrobił nam histerię. Krzyczał, że nie zniesie w domu kolejnego dziecka. Oskarżał nas, że go nie kochamy, skoro chcemy inne maleństwo." Z życia

Codziennie wieczorem po pracy Wadim dzwonił do mnie, a gdy sam był w trasie, pisał wiadomości i uprzedzał, żebym nie czekała na telefon. Martwiłam się o niego i prosiłam, żeby dawał znać po powrocie do domu. Wiedząc, że jest już u siebie, w swoim łóżku, sama zasypiałam spokojnie.

Rozmawialiśmy online przez pół roku, aż w końcu nadszedł czas mojego powrotu. Kierowcą okazał się znowu Wadim. „Może to przeznaczenie?” – zażartowałam, a on nagle spoważniał, wysiadł z samochodu, uklęknął i oświadczył mi się. I wiecie co? Zgodziłam się.

Z zagranicy wracałam więc nie do rodziców, lecz do teściowej, by się poznać. Byłam trochę zdenerwowana, ale z drugiej strony, przy Wadimie czułam się bezpiecznie.

Pani Zofia ewidentnie nie czekała na synową. Powinniście byli widzieć jej minę, kiedy syn przyprowadził do domu jakąś dziewczynę. Wadim opowiedział o oświadczynach i zapowiedział nadchodzący ślub. Teściowa wcale się nie ucieszyła. Zaczęła „lamentować”, że nie mają pieniędzy na wesele i gdzie niby będziemy mieszkać.

„Nie mam miejsca, a twoja narzeczona, najprawdopodobniej, bez posagu” – zauważyła, zwracając się do syna w mojej obecności. Nie trzeba było więcej wyjaśnień, by zrozumieć, że pani Zofia nie była mi przychylna.

Tak czy inaczej, wzięliśmy ślub i zamieszkaliśmy z mamą Wadima. Nie przegapiła żadnej okazji, by „ugryźć” mnie za cokolwiek; powody znajdowała mistrzowsko. Tolerowałam to tylko ze względu na miłość do męża, a także dlatego, że nie mieliśmy gdzie pójść.

Gdyby nie moja ciąża, moglibyśmy się przenieść do wynajmowanego mieszkania, ale teraz nie pracuję, a pieniądze, które Wadim zarabia, odkładamy na narodziny dziecka.

To prawdziwy cud, że udało mi się donosić dziecko do końca ciąży – wie tylko Bóg. Po narodzinach synka nowo upieczona babcia nie stała się bardziej serdeczna. Teraz przeszkadzał jej dziecięcy płacz, a ja jestem złą matką, bo moje dziecko jest niespokojne. Co innego, gdy teściowa czepiała się mnie, ale zupełnie co innego, gdy chodziło o moje dziecko.

Po kolejnym uwagach, że coś jest nie tak z naszym synem, spakowałam rzeczy i powiedziałam Wadimowi, że nie zostanę już ani godziny dłużej z jego mamą.

Wyprowadziliśmy się, wynajęliśmy pokój w akademiku i ledwo wiązaliśmy koniec z końcem z pensji męża. Dziecku kupowaliśmy wszystko, co potrzebne, na synku nie oszczędzaliśmy. Dobrze, że pieniądze zarobione za granicą wpłaciłam na lokatę. Po dwóch latach wypłaciłam całą sumę i wzięliśmy kawalerkę na kredyt.

Teraz jest nam trudno. Ja jestem cały czas z malcem, a mąż praktycznie nie wychodzi z samochodu, żeby zarobić więcej pieniędzy. Ale jesteśmy szczęśliwi w naszym rodzinnym gniazdku w Rzeszowie i radzimy wszystkim młodym parom, by nigdy nie mieszkali obok rodziców.