Mąż wyszedł do pracy dziesięć minut temu, a ona jeszcze leżała w łóżku. Dziś miała ochotę poleniuchować, nigdzie jej się nie spieszyło. Do obiadu było jeszcze trochę czasu. Kiedy nagle usłyszała brzęk garnków w kuchni.
– Dzień dobry, mamo! Widzę, że już się pani krząta? – synowa starała się być uprzejma.
– A kto ma się tu krzątać, oprócz mnie? Nie wstyd ci? Słońce wysoko, a ty leżysz do obiadu, żadnej pracy w domu nie wykonujesz.
– A pani spróbuje sobie choć raz dłużej pospać, może będzie pani milsza.
– Żarty sobie ze mnie robisz? Ja ci nie jestem koleżanką ani twoją matką, więc nie waż się tak do mnie mówić. Lepiej umyj garnki. Zobacz, jakie zostawiłaś plamy, a w domu też by się przydało posprzątać. Czuć tu jakiś zatęchły zapach.
"Płakałam i błagałam macochę, żeby nie robiła mi tego, ale jej mało obchodziły uczucia obcego dziecka. Potem sąd, a po nim sąd Boży": z życia
"Zadzwoniłam do mamy i powiedziałam, żeby dała mi pieniądze. Odmówiła, bo wydała na badania i leki. Nie wierzę. Chyba nie chciała mi pomóc." Z życia
"Ty milcz, synowo. Zawróciłaś w głowie mojemu Sławkowi. Mnie ostrzegali, że jesteś wiedźmą." "Tak jest, teściowo, sprawdźmy, jeśli chcesz." Z życia
"Następnego dnia pod drzwiami znaleźliśmy notatkę: 'Kocham i czekam, wreszcie będziemy mogli być razem. Wkrótce twojej żony już nie będzie.'" Z życia
– Jak pani sobie życzy, teściowo…
Joanna przestawiała rzeczy w domu z miejsca na miejsce, by teściowej było łatwiej. Kiedy postanowiła umyć podłogę w przedpokoju, kobieta wyrwała jej mopa.
– Patrz, jakie smugi zostawiasz. Daj, zrobię to sama. Lepiej przygotuj obiad.
Młoda żona zabrała się za duszenie ziemniaków, ale i tu teściowej się nie spodobało.
– Kto to widział, żeby tak dusić ziemniaki? Dlaczego je podsmażasz?
– Żeby były bardziej miękkie i szybciej się ugotowały.
– Wynoś się stąd! Ręce masz dwie lewe.
Żeby nie przeszkadzać teściowej w robieniu porządków we własnym domu, synowa wyszła na zewnątrz zaczerpnąć świeżego powietrza. Kiedy wróciła, poczuła straszny zapach przypalonych ziemniaków. Teściowa siedziała w salonie i plotkowała przez telefon.
– Mamo, nic się tam nie pali?
– O matko! – krzyknęła kobieta. – Zamotałam się. No trudno, z wierzchu ziemniaki są dobre.
– I takie coś zamierza pani podać swojemu synowi? Nie wstyd?
– Ty się w ogóle nie odzywaj, kokietko! Zawróciłaś w głowie mojemu Sławkowi. Nie na darmo mnie ostrzegali, że jesteś wiedźmą.
– I to jaką! Jeszcze kilka dni pani do nas pochodzi, to pani wszystko sama poczuje. Mogę i uroki rzucać, i choroby wszelakie sprawiać. Dobrze, że zawsze jest pani pod ręką, nie muszę do pani chodzić.
– Oszalałaś już całkiem? – przestraszyła się teściowa.
– A czemuż by nie? Chce pani to sprawdzić…
Matka Sławka wybiegła z domu jak poparzona i pobiegła do siebie. Kiedy Sławek wrócił na obiad, od razu zrozumiał, że mieli gości, a młoda żona siedziała bez humoru.
– Dziś z nią porozmawiam. Już więcej tu nie przyjdzie.
– Nie martw się. Po naszej serdecznej rozmowie twoja mama prędko nie zajrzy. Nie smucę się przez nią. Szkoda mi garnków, dna już się nie domyje. Dobrze, że miałam zamrożone pierogi. Zaraz będziemy jeść obiad.