To dość wygodne, ponieważ oboje wkładamy coś w przyszłość rodziny, a także każdy z nas ma pewne środki na własne potrzeby, o których nie trzeba się spowiadać.
W ten sposób przez 12 lat małżeństwa zdążyliśmy spłacić kredyt hipoteczny na mieszkanie i zrobić tam całkiem porządny remont.
Kiedy urodził się Marek, nasz syn, Anna poszła na urlop macierzyński, ale nie na długo. Teściowa akurat przeszła na emeryturę i sama zaproponowała, że będzie zajmować się wnukiem, podczas gdy oboje będziemy pracować.
Nasz syn jest dość otwarty i nie ma problemu z tym, żeby spędzać czas nie tylko z rodzicami. Na szczęście, nie choruje tak często jak inne dzieci, więc się zgodziliśmy. Tym bardziej, że od dawna marzyliśmy o działce i zaczęliśmy odkładać pieniądze.
Żona zarabia trochę mniej ode mnie, ale jeśli się postaramy i trochę ograniczymy wydatki, to w ciągu roku moglibyśmy uzbierać potrzebną kwotę.
Po raz pierwszy zostałam mamą, nie rodząc dziecka. 'Co mnie obchodzą cudze dzieci. Niech to matki się o nie martwią' – mówiłam i nie wytrzymałam
"Następnego dnia pod drzwiami znaleźliśmy notatkę: 'Kocham i czekam, wreszcie będziemy mogli być razem. Wkrótce twojej żony już nie będzie.'" Z życia
"W sensie, skąd macie brać pieniądze – zdziwiłam się – nie pracujecie, a ja muszę. Syn z synową żyli z tego, co im przesyłałam z Anglii." Z życia
Dlaczego nie wolno myć jajka przed przechowywaniem?
Postanowiłem kiedyś przypomnieć Annie o naszym dawnym marzeniu i zapytać, co o tym myśli. A ona ni z tego, ni z owego wyznała, że już inwestuje swoją pensję. Kiedy zapytałem, gdzie dokładnie, Anna powiedziała, że spłaca kredyt swojej matki.
Pani Ewa jeszcze za czasów pracy wzięła na kredyt jakąś nowoczesną pralkę. Przez pierwsze dwa miesiące spłacała wszystko regularnie, a potem grzecznie poproszono ją, żeby odeszła na emeryturę.
Teściowa nie mogła już spłacać wymaganej kwoty, więc wyznała córce, że sobie nie radzi. Moja Anna, jak przystało na dobre dziecko, postanowiła pomóc matce i spłacać kredyt za nią.
W rzeczywistości wygląda na to, że obie uzgodniły wszystko za moimi plecami, a babcia zgodziła się zajmować Markiem nie z czystej dobroci.
Zdenerwowałem się na obie. Po prostu nie rozumiem, po co było brać tak drogą pralkę i na co liczyła teściowa, skoro doskonale wiedziała, że mogą ją poprosić o odejście z pracy.
Anna też ma swoje za uszami. Gdybym nie wspomniał o działce, to pewnie nigdy by się nie przyznała.
Moim zdaniem, dzieci nie powinny rozwiązywać problemów dorosłych rodziców. Pani Ewa mogła pożyczyć od kogoś pieniądze, żeby spłacić kredyt w całości, a potem oddawać dług miesięcznie w kwocie, która nie nadwerężyłaby jej budżetu.
Albo mogła przedłużyć okres spłaty kredytu.
Matka nie powinna brać pieniędzy od córki, która ma swoje wydatki i wystarczająco problemów bez niej. A w naszym przypadku moja rodzina i jej codzienne troski zostały zepchnięte na dalszy plan.
Wszystko przez pralkę i ogromne odsetki, które teraz płacimy jako karę za opóźnione płatności."