Wydawać by się mogło, że ta historia to jedynie scenariusz filmu. Okazuje się jednak, że wydarzyła się ona naprawdę. Paradoksem tej miłości jest fakt, że w momencie gdy za drutami Auschwitz panoszyła się okrutna śmierć, oni - młodzi, zakochani przeżywali najpiękniejsze chwile swojego życia.
"Jaka matka taka córka..." Małgosia Socha z piękna mamą reklamuje ubrania
Cyla Cybulska pochodziła z Łomży. Do obozu w macierzystego w Auchwitz trafiła z Birkenau w 1943 roku. Transportem przyjechała sama. Wcześniej zginęli jej rodzice i rodzeństwo. Na szczęście w Auschwitz trafiła na dobre warunki, jak na obóz koncentracyjny. Została przydzielona do pracy w spichlerzu.
Zastałyśmy tam warunki diametralnie różne od tych, które panowały w KL Birkenau, tylko dlatego, że w tym samym budynku mieszkały tzw. Aufzejerki, czyli niemieckie nadzorczynie. W budynku Stabsgebäude przeznaczono dla ok. 50 więźniarek pomieszczenie w piwnicy. Było to jednak pomieszczenie suche, spałyśmy pojedynczo na siennikach, dla utrzymania czystości osobistej musiałyśmy się na miejscu codziennie kąpać dwa razy dziennie: rano i wieczór. Otrzymywałyśmy także lepsze pożywienie, tzn. lepsze od tego, które otrzymywałyśmy podczas pobytu w Birkenau. Było to podobno pożywienie takie, jakie otrzymywały niemieckie nadzorczynie. Przydzielono mnie do budynku, w którym znajdowała się cerowalnia worków dostarczanych do młyna. Był to budynek spichlerz.
To tam Cyla poznała Jerzego Bieleckiego, jednego z pierwszych więźniów Auschwitz, który został złapany podczas podróży na Węgry. Do magazynów zbożowych trafił w 1943 roku.
Ich uczucie zakwitło bardzo szybko. Dzięki możliwości przekupienia strażników młodzi widywali się codziennie...
Po 3-4 miesiącach byłem po uszy w niej zadurzony, no i ona też. Na szczęście dla mnie ona też okazywała mi sympatię, przytulanie, całusy. Tak jak młodzież dzisiaj sobie na ławeczce siedzi w parku i grucha, to myśmy tak sobie gruchali tam właśnie, w tym obozie koncentracyjnym, gdzie śmierć panowała dookoła
Śmierć, która panowała dookoła mocno dawała się we znaki. Któregoś dnia zapłakana Cyla powiedziała Jurkowi, że esesman " dla zabawy" zastrzelił jej koleżankę. Dziewczyna zaczęła bać się, że będzie kolejna. Wówczas Jurek złożył jej obietnice.
Cyluś, nie martw się kochana, nie płacz, ja cię stąd wyprowadzę, ja cię stąd wyrwę!
Cyla pieszczotliwie nazywała Jurka swoim Jurackiem i jak się okazuje to po latach pomogło im się rozpoznać!
Jak Jurek obiecał tak zrobił. Kilka tygodni zajęło mu kompletowanie niemieckiego munduru i przepustek. Finalnie dzięki znajomościom, przekupstwu i szczęściu obojgu udało się uciec z obozu. Młodym udało się wydostać z Auschwitz 21 lipca 1944 roku.
Młodzi szli przez 9 nocy. Pod koniec lipca dotarli do wujka Jerzego i tam też spotkali się z jego mamą. Zapadła decyzja. Młodzi muszą się rozdzielić. Żegnali się całą noc, obiecując sobie, że po wojnie się odnajdą.
Zbiegi okoliczności i nieprawdziwe informacje sprawiły, że kontakt się urwał lecz jak się okazuje nie zapomnieli o sobie.
Cyla myślała, że Jurek nie zyje. Wyjechała do Nowego Jorku. Jurek także myśląc, że jego kochana Cyla nie żyje 1,5 roku po wojnie ułożył sobie życie.
Wiele lat po wojnie oni ciągle pamiętali. Pewnego dnia Cyla jak co tydzień spotkała się z Polką, która sprzątała jej mieszkanie. Był rok 1982 a jej się zebrało na wspominki. Cyla na obczyznie nie miała zbyt wiele okazji by porozmawiać po polsku. Poprosiła więc Polkę by została trochę dłużej, na kawę. Wówczac Cyla opowiedziała jej najpiękniejszą historię ze swojego życia – o miłości, o Jurku i o ucieczce.
Polka słuchała histori nie dowierzając, że to się dzieje naprawdę. Natychmiast skojarzyła fakty i podzieliła się z Cylą swoją wiedzą.
Wie pani, w telewizji był program, w którym pewien pan opowiadał, że poznał w obozie Żydówkę z Łomży. Uciekli razem. Chyba Jerzy ma na imię i jest dyrektorem szkoły na Podhalu
Następnie wszystko potoczyło się lawinowo. Jurek wspominał...
Skończyło się na tym, że rano o 5 dostaję telefon. „Łączę pana z Nowym Jorkiem”. Myślałem, że dzwoni mój przyjaciel Ludwik. Ale słyszę, że ktoś tłumi albo śmiech, albo płacz. Mówię: Lutek, nie wygłupiaj się, mów o co chodzi. I słyszę kobiecy głos: „Juracku…” – Już wiedziałem, kto. „To nie Lutek, to twoja Cylutka”. Takie było nasze spotkanie
W 1983 roku Cyla przyleciała do Polski. Jerzy przywitał ją z bukietem 39 róż – po jednej za każdy rok rozłąki.
Utrzymywali kontakt aż do śmierci kobiety w 2005 roku. Bielecki zmarł w 2011 r.
Prawda, że to niesamowita historia?!
Więcej ciekawych artykułów na kolezanka.com