Ja mogę, bo dokładnie w takiej sytuacji byliśmy z mężem. Tak się złożyło, że kiedy nasz syn skończył 18 lat, postanowiliśmy sprawić mu dość szczodry prezent.
Oszczędzaliśmy pieniądze odkąd urodził się Staś, więc byliśmy w stanie kupić synowi trzypokojowe mieszkanie.
Ponieważ w tym wieku chłopcy zwykle mają jeszcze wiatr w głowie, prawnie zarejestrowaliśmy mieszkanie na nasze nazwisko z zastrzeżeniem, że po ukończeniu przez niego 30 lat wszystko zostanie ponownie zarejestrowane na jego nazwisko. Staś zrozumiał nasz warunek.
W ogóle nie przejmował się prawną stroną sprawy, ponieważ miał już klucze do mieszkania.
Rok później nasz syn powiedział nam, że się zakochał i zamierza się ożenić.
To było niespodziewane, ale nie zamierzaliśmy go zniechęcać. Powiedzieliśmy:
„Jesteś wystarczająco dorosły, by samodzielnie podejmować ważne decyzje. Jeśli kochasz tą dziewczynę i jesteś gotowy spędzić z nią resztę życia, będziemy cię wspierać”.
Poznałem moją synową dzień przed ceremonią. Nie chcę jej urazić, bo jest czyimś dzieckiem, ale moją synową można opisać jednym słowem: „laleczka”. Pełne usta, długie włosy i rzęsy, jasny makijaż, obcisłe ciuchy.
Była zjawiskowa, więc nic dziwnego, że mężczyźni zwracali uwagę na Tonię. Nie byłaby dobrą gospodynią, pomyślałam sobie i powiedziałam na głos: „Witam w naszej rodzinie, córeczko!”.
Jak pomyślałam, tak się stało. Stas zabierał żonę do restauracji, jubilerów, salonów urody i wkrótce zdał sobie sprawę, że w tym tempie będzie musiał znaleźć inną pracę, mimo że jego obecna była ponadprzeciętna. Antonina szukała sama, bo nie mogła się zdecydować, co chce robić, więc nigdzie nie pracowała.
Żyli tak przez trzy lata. Kiedyś na rodzinnej uroczystości miałem czelność zażartować z wieku moich wnuków i otrzymałem natychmiastową odpowiedź:
„Jak przerejestrujesz mieszkanie na nas, to wtedy możesz się spodziewać wnuków!”.
Zapadła nagła cisza i nawet Stas nie spodziewał się tego usłyszeć. Szybko zmieniłam temat, ale byłam oszalona.
Po tym incydencie mój syn sam przyszedł z nami porozmawiać. Powiedział, że bardzo kochał Tonyę, ale teraz nie wie.
Nie wiedziała przed ślubem, że mieszkanie nie zostało jeszcze zarejestrowane na nazwisko jej męża, a teraz nieustannie przypomina mu,żeby wywierał presję na swoich rodziców oraz
przyspieszyć ten proces.
Mój mąż i ja wspieraliśmy naszego syna, ale nie dawaliśmy mu żadnych konkretnych rad. To jego rodzina, więc niech sam podejmuje decyzje. Jeśli chce, jutro zajmiemy się dokumentami do ponownej rejestracji, ale myślę, że to będzie jego największy błąd. Co o tym sądzicie?