Między Markiem i Piotrem jest niewielka różnica, trzy lata. Kiedy chłopcy byli mali, bardzo trudno było poradzić sobie z nimi oboma.

Mogę powiedzieć, że dzieci dorastają bardzo szybko, więc z czasem byłam nawet zadowolona, że urodziłam ich bez długiej przerwy. Bracia są bardzo przyjacielscy, dzielą się ze sobą swoimi problemami i planami, doradzają i przychodzą z pomocą.

Mark, najstarszy, nie chciał wracać do domu po ucieczce ze wsi. Zawsze chciał mieszkać w mieście, bo praca fizyczna była dla niego tylko dyskomfortem. Na życie zarabia umiejętnością dobrego przemawiania i przekonywania wszystkich do swoich racji.

To znaczy, jest prawnikiem w moim biurze. Swoją drogą, to właśnie na sali sądowej poznał przyszłą żonę.

Nie wiem, w jakie kłopoty wpadła Anna, wygląda na to, że odebrano jej prawo jazdy za prowadzenie samochodu w nieodpowiednim stanie. Mark wygrał sprawę i otrzymał nie tylko swoje honorarium, ale także żonę.

Popularne wiadomości teraz

"Syn dorósł i chce żyć na nasz koszt. Chodziliśmy w starych ubraniach aby wystarczyło na jego naukę. Taka to wdzięczność dla nas na starość": rodzice

"Siedziałyśmy z mamą i usłyszałyśmy, jak sąsiadka krzyczy i zwraca się do Boga. Pobiegłyśmy ją ratować, syn wysłał ją zdjęcie i wiadomość": sąsiadka

"Rodzice zaplanowali całe moje życie beze mnie a ja uciekłam od nich przed propozycją małżeństwa z przyjacielem. Mam już dziecko i trudny wybór": mama

Poznaj TOP10 najbogatszych Polek według rankingu tygodnika Wprost

Młodszy, Maksym, wrócił do domu po studiach. Miejskie życie nie było dla niego. Jestem wdzięczna Bogu, że udało mu się skończyć studia i zdobyć dyplom, którego tak naprawdę nigdy nie potrzebował.

https://www.youtube.com/

Maksym pracuje jako kierowca traktora i w sezonie zarabia tyle, jak jego brat. Znam żonę Maksyma, odkąd była małą dziewczynką. Marta jest naszą sąsiadką. To bardzo miła i słodka dziewczyna. Zawsze pomoże, ucieszy dobrym słowem, zapyta o zdrowie.

Nie dzielę moich synowych na dobre i złe. Obie kocham, szanuję i traktuję jak własne dzieci. Martę szanuję, ale Anna to już inna historia. Wyjaśnię na przykładach. Kiedy Mark i Anna pobrali się, dałam im zestaw naczyń.

Był to wówczas drogi prezent, a ja nie oszczędzałam pieniędzy. Wiesz, co zrobiła z nim moja synowa? Dała go swojej matce. Taki sam prezent dałam Marcie w dniu ich ślubu, a moja młodsza synowa nie mogła się nim nacieszyć i ciągle dziękowała mi za hojność.

To samo dotyczy konserw, warzyw, płatków śniadaniowych - wszystkiego, co mam lub otrzymuję, aby podzielić się z moimi dziećmi. Anna ciągle kręci na mnie nosem i mówi, że nie są biedni, że muszą przyjmować jałmużnę. Marta mi dziękuje.

Próbowałam podejść do mojej najstarszej synowej na różne sposoby, zaprzyjaźnić się, ale nie ma wzajemności. Nie lubi mnie jako człowieka i co na to poradzić?

Myślałam, że nam przejdzie, kiedy Anna sama zostanie matką. Może wtedy będziemy w stanie się dogadać. Nawiasem mówiąc, moje wnuki są tylko dwa miesiące od siebie. Pierwsza urodziła Marta, potem Anna. Obie urodziły chłopca.

Byłam niesamowicie szczęśliwa. Kupiłam wózek dla obu wnuków dla ich rodzin. Musiałam sprzedać byka, żeby za niego zapłacić. Znowu nie zadowoliłam Anny, ale zadowoliłam Martę.

Krótko mówiąc, jestem zmęczona próbą znalezienia podejścia do mojej najstarszej synowej. Czy ktoś z was ma jakąś radę?