Od sześciu lat nie pracuję. Od czasu, gdy urodziłam moje pierwsze dziecko, Jasia.
Początkowo planowałam, że gdy syn pójdzie do przedszkola, wrócę z urlopu macierzyńskiego, ale nie udało się. Jaś często choruje, nasi rodzice mieszkają daleko, więc nie ma komu pomóc z dzieckiem.
Mąż pracuje, ma nienormowany czas pracy i częste delegacje. Ponieważ Paweł dobrze zarabia, postanowiliśmy, że zostanę w domu, aby wychowywać Jasia.
Gdy syn poszedł do szkoły, stało się łatwiej. Jest bardzo spokojnym chłopcem, nigdy nie było z nim problemów.
Dom opustoszał, czułam się samotna i pragnęłam znowu usłyszeć krzyk niemowlęcia. Porozmawiałam z Pawłem i wyznałam, że marzę o córeczce. On tylko się ucieszył.
Ciężko było zajść w ciążę. Lekarze rozkładali ręce, ponieważ nie stwierdzili żadnych problemów zdrowotnych.
Po dwóch latach w końcu pozytywny test ciążowy. Byłam w siódmym niebie, mąż nosił mnie na rękach, a Jaś z niecierpliwością czekał na braciszka lub siostrzyczkę.
Niestety, nie udało mi się donosić ciąży. Ta strata była dla mnie bardzo trudna.
Kilka miesięcy dochodziłam do siebie, na szczęście Jaś miał wtedy letnie wakacje i przebywał na wsi, nie widział smutnej i zapłakanej matki. Paweł był niby obok, ale staliśmy się sobie obcy.
Coraz częściej wyjeżdżał w delegacje, a ja go nie winię. Każdy przeżywał stratę na swój sposób.
Zdecydowałam się wyjść z domu, gdy lodówka zupełnie opustoszała, a męża nie było w domu z powodu pracy.
Ubrałam ciemne ubrania, okulary, żeby ukryć zapłakaną twarz i pojechałam do supermarketu. Jak na złość, spotkałam swoją dawną znajomą, która kiedyś pracowała z moim mężem, a potem poszła na urlop macierzyński.
– Olu, tak się cieszę, że cię widzę! Słyszałam o waszej stracie...
– Dziękuję. Przepraszam, ale muszę już iść – nie miałam ochoty rozmawiać z tą osobą.
– Och, rozumiem, biorąc pod uwagę ostatnie plotki, na pewno nie masz ochoty ze mną rozmawiać – powiedziała, zmuszając mnie do zatrzymania się.
– Jakie plotki?
– No wiesz, niezręcznie mi wtrącać się w waszą rodzinę, to nie moja sprawa – jej język aż świerzbił z niecierpliwości, ale czekała, aż zapytam wprost.
– Mów już, skoro zaczęłaś!
– Twój Paweł nie jest taki idealny. Przez tyle lat cię oszukiwał i żył na dwie rodziny.
youtube.com
– Zwariowałaś? Czy nie możesz wymyślić lepszej bzdury? – moje dłonie aż świerzbiły, żeby dać jej porządnego klapsa.
– Katarzyna, możesz ją znaleźć w jego znajomych w każdej sieci społecznościowej. Otwieram Ci oczy, a ty jesteś taka niegrzeczna.
Więcej jej nie słuchałam. Zostawiłam wózek z zakupami, nic nie kupiłam i pojechałam do domu.
Wpadłam do domu i od razu do tabletu. Sprawdziłam znajomych Pawła na Facebooku i rzeczywiście znalazłam kobietę, o której mówiła Ola. Była piękna, uśmiechnięta na wszystkich zdjęciach.
Miała dwoje dzieci, młodszych od naszego Jasia. Wydaje mi się, że to bliźniaczki – dziewczynki.
Może zamknęłabym stronę tej nieznajomej i uznała, że Ola jest niespełna rozumu, ale dziewczynki były tak podobne do Jasia, jakby były rodzeństwem.
Poczułam piekący ból w piersiach, łzy ślepiły mi oczy, na duszy było ciężko. Ledwo wytrzymałam do następnego ranka, gdy mąż wrócił do domu. Gdy mnie zobaczył, od razu zrozumiał, że coś się stało.
Zapytał o Jasia, a ja mu pokazuję zdjęcie tej Kasi i pytam, czy to prawda.
Myślałam, że teraz się przyzna i zemdleję z nie do zniesienia bólu. Paweł zaczął zaprzeczać, mówiąc, że to kompletna bzdura i nie ma żadnej rodziny ani dzieci na boku.
Powiedział, że zna tę kobietę, bo kiedyś studiowali razem na uniwersytecie, ale po zakończeniu studiów nigdy się z nią nie spotkał.
Chcę mu wierzyć, ale czy powinnam? Po prostu nie wiem, co teraz zrobić ze swoim życiem...