Dla mnie mieszkanie w takim domu wydawało się czymś ze sfery fantazji. Jednak od dzieciństwa marzyłam o dużym domu z piękną aleją ozdobioną tujami, pięknym ogrodem i basenem na podwórku.
Te marzenia nijak nie pasowały do mojego skromnego jednopokojowego mieszkania z trzema roślinami doniczkowymi i kuchnią wielkości rękawiczki.
Wszystko zmieniło się, gdy poznałam Marka. Jego rodzice miali własną firmę krawiecką. Dołączył do rodzinnego biznesu po ukończeniu studiów.
Poznaliśmy się przez wspólnych znajomych. W tamtym czasie byłam po nieudanym związku i chciałam po prostu dobrze się bawić z kimś, z kim mogłabym zapomnieć o moim byłym.
Marek wpadł mi w oko - przystojny, pewny siebie, charyzmatyczny. Więc zrobiłam wszystko, co w jej mocy, aby przyciągnąć uwagę młodego mężczyzny.
Tak jak się spodziewałam, podszedł do mnie, by mnie poznać. Nie miałam pojęcia, że między nami może wydarzyć się coś poważnego, ale miesiąc później oświadczył mi się.
Wszystko wydarzyło się zbyt szybko, ale podobało mi się to. Dlaczego by nie spróbować? Mieliśmy wielkie, wystawne wesele i właśnie wtedy dowiedziałam się, że wychodzę za bogatego faceta.
Rodzice Marka przyjęli mnie do swojej rodziny. Uzgodniliśmy, że zamieszkamy z nimi po raz pierwszy, dopóki nie znajdziemy mieszkania do wynajęcia w mieście.
Kiedy po raz pierwszy ich odwiedziłam, byłam zszokowana wielkością ich domu. Był taki piękny!
Duży, nowoczesny dom, drzewa tujowe, wyłożone płytkami podwórko, ogromne okna, ogród, basen, miejsce do grillowania. W środku wszystko lśniło.
Zostałam oprowadzona po domu. Wszystkie pokoje były duże, przestronne i jasne.
Byłam zachwycona i jeszcze przez kilka dni włóczyłam się sama po tym „zamku”, oglądając pokoje i elementy dekoracyjne.
Prawdę mówiąc, nie chciałam już rozważać opcji mieszkania. Moglibyśmy mieszkać wszyscy razem i nawet się nie spotykać w tym wielkim domu.
Niecały miesiąc później rodzice mojego męża zaskoczyli mnie swoją ofertą. Zamierzali otworzyć nową fabrykę w innym mieście, więc musieliśmy mieć wszystko na oku.
Aby uniknąć podróży tam i z powrotem, kupili tam mieszkanie i zostawili nam dom. Jakże byłam szczęśliwa, dopóki nie dowiedziałam się, że bogaci też płaczą.
Marek ostrzegł mnie, że będę odpowiedzialna za prowadzenie domu, kuchnię, zakupy - wszystko.
On zajmie się ogrodem, basenem i trawnikiem. Na początku nie rozumiałam, myślałam, że mają pracowników, którzy zajmują się domem, ale moja teściowa i teść robili wszystko sami.
Ta rodzina ma zasadę dotyczącą obcych na terenie posiadłości. Mimo że korzystamy tylko z jednej sypialni, łazienki i kuchni, musimy sprzątać cały dom.
Odkurzanie, mycie, czyszczenie dywanów. Zajęło mi to cztery dni. Nie pociąga mnie już perspektywa mieszkania w dużym domu.
Resztę życia spędzę na sprzątaniu i zajmowaniu się pustymi pokojami. A jeśli będziemy mieli dziecko, jak kiedykolwiek będę miała na to wszystko czas?
Mąż nie chce się przeprowadzać i mówi, żebym nie kręciła nosem. „Nasi rodzice dali nam taki prezent, zostawili nam wszystko.
A ty chcesz z tego zrezygnować, bo jesteś zbyt leniwa, żeby utrzymać porządek i czystość? Mama robiła wszystko przez dziesięć lat i nigdy nie narzekała.
Więc ty też możesz.” Zamknął temat i powiedział mi do niego nie wracać. Marzenie o bogatym życiu w pięknej rezydencji stało się rzeczywistością, ale nie przyniosło mi szczęścia.
Tęsknię za moim jednopokojowym mieszkaniem z kuchnią wielkości rękawiczki. Ale nie powinnam zrezygnować od niego, bo nie chcę mieszkać w tym domu, prawda?
Co zrobilibyście na moim miejscu?