Jesteśmy już gotowi, aby powiększyć naszą rodzinę, ale doszliśmy do wniosku, że najpierw musimy rozwiązać rodzinny problem z mieszkaniem.
Jesteśmy razem od czterech lat oficjalnie, a zanim zdecydowaliśmy się na ślub, spotykaliśmy się przez sześć lat.
Związek sformalizowaliśmy po ukończeniu studiów i zdobyciu pracy. Pracuję jako redaktorka naczelna magazynu dla kobiet, a Andrzej rozwija karierę jako grafik.
Rodzice Andrzeja postanowili nas wesprzeć i kupili nam mieszkanie w nowym budynku. To było jednopokojowe mieszkanie w centrum miasta.
Nie wiedzieliśmy, jak wyrazić im naszą wdzięczność. Remont musieliśmy jednak zrobić na własną rękę. Wsparli nas moi rodzice oraz środki zaoszczędzone z wesela.
"Zostawcie męża w spokoju. Jak wam nie wstyd zabierać tatusia dziecku – patrzyła na mnie spojrzeniem pełnym determinacji. Spakowała walizkę." Z życia
Dziecko zostawiło psa i notatkę w parku. Płakali prawie wszyscy
Top 10 zaskakujących ciekawostek o kotach. Mało kto o tym wie
NIGDY nie dawaj KOTU tych 5 produktów!
Po roku intensywnej pracy i oszczędzania, byliśmy gotowi na parapetówkę. Gdybyśmy zliczyli wszystkie wydatki na remont, meble i sprzęt AGD, to wyniosły one niemal tyle, co samo mieszkanie.
Dobrze, że mieliśmy pomoc rodziców, bo bez tego nie wiem, ile czasu musielibyśmy oszczędzać. Przez kolejne trzy lata żyliśmy sami, odkładając trochę pieniędzy i zaczęliśmy myśleć o powiększeniu rodziny.
Jednakże mieszkanie w jednopokojowym mieszkaniu z dzieckiem nie wchodziło w grę. Po długich rozmowach, postanowiliśmy sprzedać nasze mieszkanie w centrum i kupić dwupokojowe na obrzeżach miasta.
Środki ze sprzedaży pokryłyby połowę kosztów nowego mieszkania, a resztę mieliśmy spłacać stopniowo.
Wszystko wydawało się w porządku, aż do momentu, gdy okazało się, że mieszkanie nie jest zarejestrowane na Andrzeja, lecz na jego matkę.
Musieliśmy udać się do rodziców Andrzeja i poinformować ich o naszych planach. Liczyliśmy, że zrozumieją nas i ucieszą się na myśl o byciu dziadkami, ale spotkaliśmy się z oporem.
Moja teściowa stanowczo odmówiła sprzedaży mieszkania. Uważa, że lepiej byłoby je wynająć i wziąć kredyt hipoteczny na większe mieszkanie.
Nie jestem zwolenniczką tego pomysłu, bo nie wiem, czy będziemy w stanie udźwignąć kredyt i utrzymanie dziecka, zważywszy na to, że tylko Andrzej będzie pracował.
Jeśli będziemy czekać, aż uzbieramy połowę sumy na nowe mieszkanie, to urodzę dziecko bliżej czterdziestki.
Nie rozumiem, dlaczego matka Andrzeja nie chce pójść nam na rękę, tym bardziej że mieszkanie było prezentem ślubnym.
To brak zaufania, a może raczej obawa, że w przypadku rozwodu nie będę mogła rościć sobie praw do mieszkania zarejestrowanego na teściową.
Może powinnam wyjaśnić im, że nie planujemy się rozstawać i że nasz związek oparty jest na miłości i zrozumieniu.
Zresztą, biorąc pod uwagę ich podejście, moi rodzice i ja nie powinniśmy byli inwestować ani grosza w to mieszkanie. Kto wtedy zwróciłby nam koszty remontu?