Nigdy nie patrzyłam na cudze majątki, a nawet myśl, że można by kogoś skrzywdzić, by samemu zyskać więcej, była dla mnie nie do przyjęcia. Jednak gdzieś po drodze z mężem przegapiliśmy ten aspekt w wychowaniu naszych dzieci.
I teraz mam pełnoprawny powód, by napisać ten list.
Swoją profesję wybrałam z powołania serca. Wstąpiłam do szkoły medycznej, nie opuściłam ani jednego dnia nauki. Pomyślnie zdałam wszystkie egzaminy końcowe i otrzymałam dyplom z wyróżnieniem. Z chęcią kontynuowałabym naukę i została lekarzem, ale rodzice nie mieli możliwości wspierać mnie finansowo.
Musiałam podjąć pracę w szpitalu. Bycie uprzejmą dla pacjentów, pomaganie im w razie potrzeby, monitorowanie ich stanu zdrowia, oczekiwanie z nimi na wyniki badań, uspokajanie lub radowanie się z nimi, gdy wszystko było w porządku. Moja praca miała wiele niuansów, które w taki czy inny sposób wpływały na mnie samą.
Z moim przyszłym mężem poznałam się w szpitalu. Jurek spadł ze swojego motocykla i uszkodził nogę. Robiłam mu opatrunki i zastrzyki. Opowiadał mi wiele ciekawych i zabawnych historii ze swojego życia. Obok niego zawsze się uśmiechałam. W dniu, w którym Jurek miał być wypisany ze szpitala, znalazł mnie w sali zabiegowej, gdzie byłam z pacjentem.
- Po tym wszystkim, co nas łączyło – zaczął swoją przemowę – widziałaś mnie w najgorszym stanie, więc po prostu musisz wziąć na siebie odpowiedzialność i zostać moją żoną – chłopak uklęknął na jedno kolano i podał mi bandaż, w którym ukrył złoty pierścionek.
Znaliśmy się zaledwie kilka dni, ale to wystarczyło, bym przekonała się, że kocham Jurka.
- Tak, zostanę twoją żoną.
Zaczęliśmy się całować, a mój pacjent głośno nas oklaskiwał, podnosząc swoją laskę do góry.
Zakładanie nowej rodziny wymagało wielu finansów. Choć bardzo kochałam swoją pracę, to finansowo mnie nie zadowalała. Moja pensja wynosiła 3200 zł, podczas gdy wynajem mieszkania w naszym mieście kosztował 3000 zł, bez opłat komunalnych.
U Jurka sytuacja była niewiele lepsza, pracował jako nauczyciel wychowania fizycznego w szkole. Zdecydowaliśmy się wyjechać za granicę. Przez rok ciężko pracowaliśmy, braliśmy dodatkowe zmiany, wydawaliśmy pieniądze tylko na jedzenie, a mieszkanie mieliśmy za darmo.
Po powrocie do domu kupiliśmy sobie trzypokojowe mieszkanie. Nasza radość nie miała granic. Tak dobrze świętowaliśmy ten zakup, że kilka tygodni później dowiedziałam się o ciąży.
Dzieci przyszły na świat jedno po drugim. Pierwsza urodziła się nasza córeczka Hania, a po roku i trzech miesiącach syn Miłosz. Czas tak szybko minął. Zanim się obejrzałam, płakałam na weselu mojej córki.
Hania spotkała swoją miłość w czasach studenckich. Nasz zięć to zaradny chłopak, miał już własne mieszkanie, więc dzieci nie miały problemów z zakwaterowaniem. Dzięki Bogu, że nie musieli przechodzić przez to samo, co my z ojcem.
Jednak wszystko nie było tak gładkie, jak się wydawało. Kiedy Hania zaszła w ciążę i urodziła syna, zaczęła mówić, że ciasno im w kawalerce, więc my z Jurkiem powinniśmy im pomóc.
Córka chciała zamienić nasze trzypokojowe mieszkanie na dwa mniejsze. Dwupokojowe miało przypaść im, a kawalerka nam. Skoro już o tym była mowa, zapytałam, czy zięć przekaże swoje mieszkanie naszemu synowi, na co usłyszałam taką odpowiedź:
- A dlaczego miałbym to zrobić? Miłosz jest już dorosłym facetem, więc niech sam sobie radzi i zarabia na własne mieszkanie.
Czyli, wychodzi na to, że my musimy pomóc im, bo Hania to nasza córka i matka naszego wnuka, a syn niech radzi sobie sam, jak chce. O nie, tak nie będzie!
Wyjaśniliśmy córce nasze stanowisko i uprzedziliśmy, że nie zamierzamy zamieniać mieszkania, a Miłosz będzie mieszkał z nami tak długo, jak będzie trzeba. Jeśli zechce, może nawet sprowadzić do naszego mieszkania swoją przyszłą żonę. Hania się obraziła i teraz nie pozwala nam widywać wnuka.
Sama jest teraz matką, czy naprawdę nie może zrozumieć, że nie możemy kochać jednego z dzieci bardziej niż drugiego?
Pisaliśmy również o: Spowiedź starszej mamy, która została sama: „Syn pojawił się dopiero, gdy usłyszał, że moje mieszkanie nie przypadnie jemu. Niech Bóg rozstrzygnie”
Może zainteresuje: Historia z życia: Syn chciał wysłać matkę do domu opieki pod pretekstem troski, ale przyjaciółka mamy zrobiła „śledztwo”, aby uratować staruszkę
Przypominamy: Historia rodziny, w której dzieci już nigdy nie zobaczą swojej babci, bo jest kobietą "bez serca"Historia rodziny, w której dzieci już nigdy nie zobaczą swojej babci, bo jest kobietą "bez serca"