Z jakiegoś powodu wierzyła, że Bóg na pewno jej pomoże.
Niektórzy pytali, co tu robi z wyciągniętą ręką, inni patrzyli na nią z obrzydzeniem i wysyłali .... do pracy.
Magda nigdy z nikim nie nawiązała dialogu. Stała w milczeniu, ignorując ludzi, którzy próbowali z nią rozmawiać. W końcu znudziło im się to i odeszli, uznając ją za chorą psychicznie.
Nagle rozdzwoniły się kościelne dzwony. Magda zadrżała i zakryła uszy dłońmi. Ostatnio rozczarowała się Bogiem i ludźmi. Pamięta, jak przez dwa dni klęczała w kościele, modląc się do Boga o uratowanie Alana.
Z jakiegoś powodu wierzyła, że Bóg pomoże. W końcu nie mógł nie wysłuchać jej modlitw, ponieważ wiedział, jak bardzo kochała swojego męża i rozumiał, że nie można go zabrać od dwójki ich małych dzieci. Wiedział, ale i tak go zabrał...
Od tego czasu kobieta zrozumiała, że Bóg nie istnieje. Gdyby istniał, nie pozwoliłby na smutek i cierpienie, które musiała znosić.
Po przeliczeniu zawartości kubka Magda doszła do wniosku, że ma wystarczająco dużo pieniędzy, aby kupić bułki i mleko, i poszła do pobliskiego supermarketu, aby kupić trochę jedzenia. Młoda kasjerka z obrzydzeniem przeliczyła pieniądze i rzuciła Magdzie niemiłe spojrzenie, krzywiąc się.
Zabrali mi wszystko: dom, samochód, pieniądze...
Kobieta przyzwyczaiła się do takiej postawy. Zdała sobie sprawę, że ludzie są w większości okrutni i zajmują się tylko własnymi problemami i zmartwieniami. Nikogo nie obchodziło, że przez sześć miesięcy mieszkała z dziećmi w zimnym i wilgotnym baraku.
Nikogo nie obchodziło, że niegdyś odnosząca sukcesy i zamożna kobieta stała się bezużytecznym odrzutkiem społeczeństwa. Została zdradzona przez wszystkich, łącznie z przyjaciółmi i rodziną.
- Magda! Czy to ty?" usłyszała za sobą znajomy głos i przestraszyła się.
Zdała sobie sprawę, że to ktoś z jej poprzedniego życia. Szczęśliwego i bezchmurnego. Odwracając się, rozpoznała Adama. Byłego partnera Alana.
- Cześć - powiedziała niepewnie.
- Magda! Wiem wszystko... Próbowałem znaleźć ciebie i dzieci, ale zniknęłaś. Nikt nie wie, gdzie jesteś i co się z tobą stało" - powiedział mężczyzna.
- Nic mi nie jest. Dziękuję! Przepraszam, ale muszę iść. Dzieci czekają...
- Magda, czekaj! Widzę, że kłamiesz! Nie możesz pozwolić, żeby uszło im to na sucho. Musisz się zemścić i szukać sprawiedliwości. Przynajmniej przez wzgląd na pamięć Alana...
- Rozumiesz, że to niemożliwe. Po śmierci mojego męża wymyślili jakieś nieistniejące długi Alana. Zabrali mi wszystko: dom, samochód, pieniądze...
A co najważniejsze, zabrali mi duszę! Próbowałem walczyć, prosiłem rodzinę i przyjaciół o pomoc. Ale wszyscy się ode mnie odwrócili. Bali się pomóc mojej rodzinie, aby nie skompromitować się przed tymi łajdakami.
Musiałam uciekać z naszego miasta razem z dziećmi. Bez dokumentów i jakichkolwiek środków do życia" - Magda rozpłakała się na to wspomnienie.
- Magda, nie znikaj! Nie zostawię cię w tarapatach, pomogę ci!" - obiecał Adam. "Pewnie o tym nie wiesz, ale wciąż na mnie polują, choć już dawno nie prowadzę interesów.
Obiecuję, że zwrócę twoim dzieciom pieniądze, które należały do ich ojca. Najważniejsze to wierzyć w najlepsze, Bóg nie może zostawić cię z twoimi dziećmi. Prędzej czy później sprawiedliwości stanie się zadość!
- Nie. Niczego nie chcemy. Zapomnij o tym! Wiesz, ostatnio zawiodłam się zarówno na Bogu, jak i na ludziach... - szepnęła cicho kobieta i zniknęła w tłumie.
***
Tego dnia Magda nie chciała iść do centrum handlowego. Nie dość, że od rana padał zimny deszcz, to Sławek miał gorączkę. Zrobiła owsiankę z ostatnim mlekiem i zdała sobie sprawę, że nie mają nic do jedzenia na obiad.
- "Andrzej, zaopiekujesz się bratem? Muszę na chwilę wyjechać" - zapytała najstarszego syna.
- Tak, zaopiekuję się. Mamo, kup mi dużą tabliczkę czekolady i pomarańczę - poprosił chłopiec.
- Postaram się kupić coś słodkiego" - obiecała Magda, ignorując pytanie.
Nie potrafiła wytłumaczyć swojemu pięcioletniemu synowi, że nie mają już domu. I ogólnie nie mieli nic...
Tego dnia było bardzo mało ludzi. Nic dziwnego, mało kto chciałby iść na zakupy w taką pogodę. Magda podliczyła pieniądze dawane przez troskliwych przechodniów i zdała sobie sprawę, że nie starczy jej nawet na lekarstwa dla syna, nie mówiąc już o czekoladzie i pomarańczach.
"Nigdy nie zawiedź się na ludziach"
- " Czy jesteś Magda?" zapytał nieznany mężczyzna. "Nie bój się, jestem od Adama. Prosił, żebym dał ci paczkę.
Nieznajomy wręczył kobiecie ciężkie zawiniątko.
- "Co to jest?" kobieta była zaskoczona.
- Nie mam pojęcia. Powiedział, że to twoje. Poprosił mnie również, abym powiedział ci, żebyś nie zawiodła się na Bogu i ludziach i przynajmniej czasami modliła się za niego" - powiedział mężczyzna i odszedł.
Kobieta otworzyła paczkę w domu. Tak jak przypuszczała, zawierała pieniądze i jej paszport. Dużo pieniędzy... Na wierzchu była mała karteczka od Adama.
"To są pieniądze Krzysztofa. Teraz należą do ciebie i dzieci. Wystarczy na wyjazd za granicę i rozpoczęcie nowego życia. Adam.
P. S. Nigdy nie zawiedź się na ludziach. I wiedz, że nie ma sytuacji beznadziejnych!".
Kilka dni później Magda i jej synowie czekali na odprawę na lotnisku. Przez przypadek zobaczyła wiadomość o aresztowaniu przestępcy, który zrujnował najlepiej prosperującą firmę w mieście. W zatrzymanym rozpoznała Adama...
"Dziękuję!" wyszeptała ze łzami w oczach.
- "Mamusiu, czy tam gdzie jedziemy jest ciepło?" zapytał mój syn.
- "Tak, mój synu! Kupimy dom nad morzem. Wszystko będzie super!" - uśmiechnęła się Magda.
"A tata? Przyjedzie do nas?" zapytał chłopiec.
- Nie... Tata zawsze jest z nami. Po prostu go nie widzimy, ale patrzy na nas z nieba i cieszy się, że dobrze sobie radzimy. Będziemy się modlić za niego i wujka Adama...
W końcu ogłosili wejście na pokład. Magda wzięła dzieci za ręce i poszła na spotkanie z nowym życiem. Zrozumiała, że Bóg istnieje, że to On pomógł jej wyjść z rozpaczliwej sytuacji.
On i Adam, który okazał się jedynym prawdziwym przyjacielem wśród setek pseudoprzyjaciół.