Kiedy moja matka powiedziała nam o swojej decyzji ponownego zostania żoną, mój mąż i ja tylko pokręciliśmy głową.
Wszystko może się zdarzyć, a wiek nie jest przeszkodą, by zacząć od zera.
Wszystko byłoby dobrze, ale zamieszkali w jej trzypokojowym mieszkaniu, a on zostawił swoje dzieciom z pierwszego małżeństwa. Szczerze mówiąc, nie podobało mi się to.
Zwłaszcza, że moja mama zameldowała go u siebie, mówiąc, że jego mieszkanie nie jest już jego. I faktycznie nie mamy teraz prawa do tego mieszkania.
Marcin, bo tak ma na imię jej wybranek, stał się prawdziwym ulubieńcem mojej mamy, a ona cały czas robi mu przyjemności. Niedawno kupili samochód, ponieważ nie jest mu wygodnie chodzić pieszo lub jeździć autobusem.
Mama zaczęła gotować bardziej wyszukane potrawy i pilnuje diety ukochanego. Kiedy coś w domu się psuje, dzwoni do mojego męża. Nowy mąż mojej mamy nie może nawet wymienić żarówki, bo inaczej może zostać porażony prądem.
To coś nienormalnego, bo "świeżo upieczony książę" mojej mamy stał się prawdziwą ozdobą jej życia, a my jesteśmy jak służące. Zastanawiam się, czy z nią o tym nie porozmawiać, bo to po prostu nie w porządku wobec nas. Co o tym sądzicie?