Kochaliśmy się namiętnie tylko w pierwszym roku po ślubie i byłam pewna, że tak będzie zawsze, ale bardzo się myliłam.
Każdego dnia odsłaniał swoje prawdziwe oblicze, a jego teściowa miała na niego ogromny wpływ.
Po ślubie zdał sobie sprawę, że nigdzie się nie wybieram, więc bardzo szybko ochłonął.
Teraz mogę powiedzieć z całą pewnością, że był całkowicie obojętny na nasz związek. W pierwszych latach myślałam, że taka postawa to sprawka mojej teściowej.
Nie mogłam wykonać żadnego ruchu, dopóki nie powiedziałam mu, dokąd idę, z kim i na jak długo. Ciągle mnie kontrolował i narzekał na moje gotowanie, moją zdolność do wychowywania dzieci. Wtedy po raz pierwszy pomyślałam o rozwodzie.
Potem przeprowadziliśmy się do miasta, a rodzice zostawili mi tam mieszkanie. Mój mąż nadal nie mógł się przystosować i znaleźć przyzwoitej pracy, więc przejęłam utrzymanie rodziny. Siedział mi na karku i musiał okazać mi choć trochę szacunku, nie przestał mnie kontrolować.
Ignorowałam go, wychowywałam dzieci, a one dorosły i założyły własne rodziny. Wtedy pomyślałam, że rozwód w tym wieku nie jest dobrym pomysłem. Cały dzień byłam w pracy, a wieczorem szybko przygotowywałam kolację i kładłam się spać, żeby nie słuchać narzekań męża.
Wszystko zmieniło się jednak w dniu, w którym przeszłam na emeryturę. Wróciłam do domu szczęśliwa, a on od progu zapytał mnie, kiedy znajdę inną pracę, bo nasza emerytura nie wystarczy. To był koniec mojej cierpliwości! Przez ostatnie kilka lat siedział w domu, nawet nie myśląc o tym, skąd biorę pieniądze. Muszę się więc zastanowić, jak utrzymać męża na starość?
Zdałam sobie sprawę, że nie chcę już z nim mieszkać. Moja młodość się skończyła i nie miałem nic dobrego do zapamiętania.
Spakowałam więc jego walizkę i odesłałam go do wioski, do mojej matki. Mieszkanie jest moje, więc mogę robić, co chcę. Dzieci są na mnie bardzo złe, nie rozmawiają ze mną, bronią ojca. Mówią, że teraz się mnie wstydzą.
Nie chcę wracać do męża. Mam go dość przez całe życie. Teraz dzwoni codziennie, mówiąc, że oszalałam na starość, dzwoni moja teściowa, dzwonią moje dzieci. Wszyscy wywierają na mnie presję, żebym go przyjęła z powrotem. Ale ja nie chcę i nie zrobię tego.
Czuję, jakby ciężar spadł mi z ramion. Żałuję tylko, że nie zrobiłam tego wcześniej.