Po prostu je kocham, ale moja rodzina nie bardzo to lubi. Mój mąż ma dwie starsze siostry, a ja mam brata.

Jesteśmy dwojgiem dorosłych ludzi, którzy podejmują własne decyzje i sami o siebie dbają, ale nasi rodzice nie są jeszcze gotowi, by pozwolić nam odejść.

Oddaliliśmy się od naszych rodzin, nie dzwonimy do nich tak często, nie biegniemy do nich z pytaniami i myślę, że to normalne.

Ale nasi bracia i siostry nadal komunikują się "blisko" ze swoimi rodzicami, więc w porównaniu z nimi wyglądamy jak dzikusy.

Dzwonię do rodziców raz w tygodniu i od pierwszej chwili zaczynają słuchać, jaki jestem bezwstydny. Ale po co dzwonić dzień w dzień, kiedy nie ma o czym rozmawiać, przynajmniej w tygodniu dzieje się coś ciekawego. A mówienie rodzicom, gdzie byłam i co kupiłam, to dziwne uczucie.

Popularne wiadomości teraz

„Witaj córeczko, jak się masz. Och, przepraszam, nie będę przeszkadzać”. Dzieci ignorowały Marię, a rano zadzwoniono ze szpitala”: z życia

„Niepotrzebna żona. Piotr odszedł od Lary, nie chciał wrócić. U niej zaczęło się normalne życie – wreszcie dla siebie. Dzięki Bogu jest syn”: z życia

„Idę zła przed domem i widzę, jak dziewczyna bez doświadczenia próbuje zaparkować, a chłopaki stoją, nagrywają na telefon i śmieją się”: z życia

"Jechałam tramwajem i uwagę wszystkich przyciągnęła kobieta która była wyraźnie zirytowana rozmową z matką: „Mamo, co znowu. Drugi raz dzisiaj": życie

Mieszkają w sąsiednim regionie, więc raz w miesiącu wybieramy weekend i jedziemy do jego rodziców, a następnego do moich. Okazuje się, że odwiedzamy każde z nich około 5 razy w roku. Przez resztę czasu żyjemy własnym życiem. Czy to nie jest w porządku?

Nasi krewni też ciągle narzekają, dlaczego nie odwiedzamy ich na święta czy urodziny... Wybieramy aktywny wypoczynek, lepiej wyjść i coś zobaczyć w wolny dzień niż siedzieć pięć godzin przy stole.

Poza tym mój mąż cały czas pracuje, więc mamy tylko te weekendy, które możemy spędzić we trójkę. Moi rodzice zaczęli remontować dom i oczekiwali od nas pomocy, a my w tym czasie wybraliśmy się na wycieczkę do Egiptu. Mój brat wciąż ma pretensję, że nie pomagamy.

Rodzice mojego męża również zaciągnęli wiele pożyczek, prosząc nas o ich spłatę, ale teraz mieszkamy w wynajętym mieszkaniu, oszczędzając na zakup własnego mieszkania, nie możemy tak rzucać pieniędzmi. Wszyscy tam mówią, że nie jesteśmy rodziną, że jestem złamaną gałęzią.

Nie wiem, dlaczego nie mogą zostawić nas w spokoju, abyśmy mogli po prostu zacząć żyć własnym życiem, zawsze czegoś potrzebujemy. Wszyscy się na nas obrażają, bo w tym roku nie wróciliśmy do domu na Wielkanoc i spędziliśmy weekend we Włoszech, i o co tyle hałasu?

Jestem zmęczona ciągłymi wyrzutami. Ale czy to źle żyć własnym życiem, własną rodziną? W końcu jesteśmy dorośli i nie musimy odpowiadać przed rodzicami.

Pisaliśmy również o: "Matka zasugerowała, żebym oddała jeden samochód bratu. Jest mu ciężko, ale co to ma wspólnego ze mną"