Przecież mnie nie dane było doświadczyć takiego szczęścia.
Matka mojego byłego męża była po prostu nie do zniesienia. Sprawiła mi wiele kłopotów i zrobiła wszystko, abyśmy się rozeszli z jej synem.
Ta kobieta zawsze przedstawiała mnie jako złą żonę, gospodynię i matkę. Mówiła, że myślę tylko o sobie i zupełnie nie dbam o męża i dzieci.
Ostatnią kroplą było jej twierdzenie, że moje dzieci nie są synem jej syna, tylko gdzieś indziej zaszłam w ciążę. A najciekawsze było to, że mój mąż w to uwierzył.
Kiedy w końcu się rozeszliśmy, mąż wraz z matką zniknęli z naszego życia. Nie utrzymywał kontaktu z dziećmi, nie płacił alimentów. Na początku dzieci bardzo cierpiały, ale z czasem przyzwyczaiły się, że tata przestał istnieć w ich życiu i przestały o nim wspominać.
Dla mnie cała ta sytuacja była głęboko poruszająca. Jak można zapomnieć o swoich dzieciach? Jak można po prostu zostawić je i zupełnie nie brać udziału w ich życiu?
Ale jeszcze bardziej zdumiała mnie postawa tak bezkręgowego syna matki, który podąża za jej wolą i nie ma własnego zdania.
Minął czas, dzieci podrosły. Pewnego ranka, pakując się do pracy, usłyszałam pukanie do drzwi.
Syn Artem poszedł otworzyć drzwi, ale dosłownie po kilku sekundach wrócił z ogromnymi oczami ze zdumienia. Powiedział, że babcia Anna przyszła.
Nadeszła moja kolej, aby się zdziwić. Stałam jak wryta, nie wiedząc, co robić. Nie chciałam widzieć swojej teściowej, ale było bardzo ciekawe dowiedzieć się, po co przyszła.
Podchodząc do drzwi wejściowych, je gwałtownie otworzyłam. Na klatce schodowej stała kobieta, która kiedyś zepsuła mi życie.
Teściowa bardzo się zestarzała. Cała jej twarz była pokryta drobnymi zmarszczkami, a spod beretu wystawały siwe włosy.
Powiedziała, że jej przykro, że tak długo nie była w gościach, a syn, mój były mąż, zmarł w wypadku samochodowym rok temu.
Nie wiedziałam, co robić. Bardzo mi było jej żal, ale jednocześnie nie mogłam jej wybaczyć za to, że zniszczyła moją rodzinę i przysporzyła tyle cierpień i trudności.
Powiedziałam, że zapytam dzieci, czy nie mają nic przeciwko rozmowie z babcią. Dzieci nie miały nic przeciwko spotkaniu się z babcią, i ja nie stałam na przeszkodzie. Teraz co sobotę chodziły do niej w odwiedziny na cały dzień. Ale ja w tym nie brałam udziału i nie zamierzałam.