Wychowali mnie wspaniali rodzice, więc z dzieciństwa mam same cudowne i ciepłe wspomnienia. Każdy weekend spędzaliśmy razem: spacerując po wesołym miasteczku, jeżdżąc na motorze taty, czy wybierając się na piknik.
Rodzice bardzo mnie kochali, więc starali się zapewnić mi wszystko, czego potrzebowałam. Uczęszczałam do wielu klubów, m.in. baletowego, rysunkowego, koralikowego... Generalnie wszystko było super, ale wciąż miałam marzenie - żeby mama urodziła brata lub siostrę.
W Sylwestra zawsze miałam to samo życzenie - nowego członka rodziny, choć nigdy się nie spełniło. Po ukończeniu szkoły średniej chciałem pójść do naszej lokalnej szkoły medycznej, ale moi rodzice nagle ogłosili, że się przeprowadzamy.
To była dla mnie prawdziwa niespodzianka, moja mama powiedziała, że to z powodu pracy mojego ojca - podobno awansował i został przeniesiony do innego oddziału.
To było dla mnie niespodziewane, mieszkałam tu całe życie i nagle spontaniczna przeprowadzka. Nadal studiowałam medycynę, ale w innym mieście. Po studiach dostałam pracę jako pielęgniarka w pogotowiu ratunkowym.
Podczas jednego z moich wezwań spotkałem faceta, który nagle zemdlał. Zabraliśmy go do szpitala, a po wypisie Andrzej przyszedł do mnie z kwiatami.
Chciał podziękować swojemu ratownikowi, pracował jako budowlaniec, nie zdążył zabezpieczyć liny i spadł. Powiedział, że gdyby nie ja, w ogóle by go tu nie było.
Z czasem zaczęliśmy być w związku, chodziliśmy razem do kina i na romantyczne randki. Po roku przedstawiłam go rodzicom, a później wzięliśmy ślub. Z powodu kontuzji Andrzej nie mógł już pracować jako budowlaniec, ale znalazł dobrą pracę. Ja też pracowałam, więc mogliśmy sobie pozwolić na wynajęcie mieszkania z dala od moich rodziców.
Wkrótce urodziło nam się dziecko, dziewczynka o imieniu Angelina. Często zostawialiśmy wnuczkę z moimi rodzicami, a oni byli z tego bardzo zadowoleni. Pewnego dnia natknęłam się na ciekawą informację - mama zabrała Angelinę na USG, ale nic mi o tym nie powiedziała.
Kiedy zapytałam ich wprost, o co chodzi, byli zdezorientowani i powiedzieli, że chcą się tylko upewnić, że z ich wnuczką wszystko w porządku. Dla mnie ta sytuacja jest bardzo dziwna, mogli wszystko ze mną omówić, najpierw odwiedzić pediatrę, a nie tylko wysyłać mnie na USG.
Zaczęłam mieć wątpliwości, zaczęłam podejrzewać, że ja lub moi rodzice mamy jakąś wadę. Rok poszukiwań doprowadził mnie do prawdy: znalazłam dokument adopcyjny u moich rodziców. Byłam w szoku, ponieważ ukrywali go przede mną przez 27 lat!
Powiedzieli, że mają nadzieję, że nigdy się o tym nie dowiem.
Miałam zaledwie 10 miesięcy, gdy rodzice mnie adoptowali. Moja biologiczna matka miała w tym czasie problemy zdrowotne, a moi rodzice wiedzieli o tym i postanowili sprawdzić, czy z Angeliną wszystko w porządku.
Okazało się, że mam również siostrę, a gdy moi rodzice się o tym dowiedzieli, natychmiast opuścili rodzinne miasto, abym jej nie widziała. Chcieli ukryć przede mną całą prawdę, pozbawiając mnie nawet kontaktu z siostrą, o którym tak bardzo marzyłam!
Moi rodzice po prostu przywłaszczyli sobie mnie jak rzecz i nie pozwolili mi wybrać, co jest dla mnie ważne. Jestem im wdzięczna za wszystko, co dla mnie zrobili, ale teraz jestem bardzo urażona. Nie można dokonywać wyborów za swoje dzieci, powinni byli mi o tym powiedzieć!