Ale życie nie jest prostą rzeczą, nie ma znaczenia, jakich zasad i zasad przestrzegasz, zawsze przynosi własne nieprzyjemne niespodzianki.
Dorastałam w silnej rodzinie i zawsze byłam otoczona całodobową uwagą rodziców. Czasami takie hiper-rodzicielstwo nie pozwalało mi swobodnie oddychać. Byłam posłuszną dziewczyną, dobrze się uczyłam, słuchałam rad moich bliskich i nigdy nie chciałam ich denerwować. I zawsze chciałam się wyrwać, spróbować czegoś niezwykłego.
I czekałam na to! Moje spotkanie z przyszłym mężem było tak przypadkowe i mało obiecujące, że trudno było uwierzyć w jego konsekwencje. Jak się później okazało, studiowaliśmy w tym samym instytucie, ale nigdy nie zamieniliśmy ze sobą nawet słowa. A teraz dziesięciominutowa rozmowa i przyjacielski uścisk dłoni pogrążyły nas w nieoczekiwanym wirze emocji.
Komunikacja w mediach społecznościowych, rozmowy telefoniczne, a potem nasza pierwsza randka. Nasz związek rozwijał się dość szybko i emocjonalnie. Cały czas rozmawialiśmy o naszej wspólnej przyszłości, o dzieciach i w rezultacie dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Sformalizowaliśmy nasz związek rok po jego rozpoczęciu.
Moja miłość była bezwarunkowa i ślepa, nie chciałam nawet zwracać uwagi na jego styl życia. Ze wszystkich sił starałam się go zmienić, otoczyć całkowitą troską, uwagą i miłością. Ale, jak się później okazało, maniery, charakter i nawyki mojego męża były tak silne, że po prostu je zaakceptowałam.
Nadal kochałam go zaciekle, bez względu na wszystko! Minęło dziewięć miesięcy i w dniu, w którym nasza córka pojawiła się na izbie przyjęć, mój mąż został poturbowany po kolejnej chłopięcej bójce.
Żyliśmy jak na wulkanie, nigdy nie mieliśmy spokojnego dnia. Kochał mnie i moją córkę, ale kochał nas najmocniej jak potrafił i najlepiej jak umiał. Żyliśmy tak, aż pewnego dnia, po pewnych problemach, po prostu spakowaliśmy się i przeprowadziliśmy do innego miasta, a w tym czasie byłam w piątym miesiącu ciąży, czekaliśmy na naszego syna.
Nie wyobrażasz sobie, jak to jest przeprowadzić się do innego miasta. Gdzie nikt na ciebie nie czeka. To wcale nie było łatwe, ale daliśmy radę. Zaczęliśmy osiedlać się w nowym miejscu, a ja dałam mu syna. Ale spokojne życie w nowym miejscu trwało krótko. Krewni mojego męża zaczęli się wtrącać, a teraz znowu się pakujemy. Znowu nowe miasto, nowy dom, nowi ludzie.
Dopiero teraz zaczęłam zdawać sobie sprawę, że byłam dla niego tylko marionetką. Nieważne, wszystkie wnioski wyciągnę później.
Zaczęłam na nowo przyzwyczajać się do nowego miasta, ale zaczęłam coraz bardziej stresować się tym, co działo się wokół mnie. Jeśli człowiek nie ucieka od problemów, to nigdy nie ucieknie od samego siebie. I nagle nasz krąg się zamknął. Rok później przeprowadziliśmy się z powrotem do naszego rodzinnego miasta, z którego wyjechaliśmy kilka lat wcześniej.
Życie z nim nie wydawało mi się już wygodne, a on przestał być dla mnie opiekuńczy, wrażliwy, niezawodny.
Byłam naprawdę zmęczona. Postanowiłam pozwolić mu odejść i zapomnieć o nim. Nie wierzyłam, że mógłby się zmienić. Moja decyzja była dla niego dość nieoczekiwana. Zaczął się tym martwić i mając nadzieję, że odległość i czas pomogą mu zrozumieć sytuację, ponownie wyjechał do innego miasta.
To było dla mnie trudne, ponieważ uczucia pozostały. Straciłam chęć wiary w cokolwiek, ale uczucie, które pojawiło się wiele lat temu, nie mogło zniknąć nawet po takiej rozłące. Staraliśmy się utrzymywać kontakt, ponieważ mieliśmy dorastające dzieci.
Z czasem zaczęliśmy się coraz lepiej komunikować, a on pokazał mi, że jest gotowy na zmiany. Zaczęliśmy znowu razem mieszkać. Uczucia żadnego z nas nie wygasły. Zawsze chcieliśmy mieć dużą i zgraną rodzinę, więc wiadomość o naszym trzecim dziecku nikogo nie zmartwiła. Mieliśmy dobrze płatną pracę i mieszkanie, ale życie wprowadziło własne zmiany.
Kiedy najmłodsze dziecko miało trzy miesiące, w jego życiu pojawiła się kochanka. Jego biurowy romans był tak namiętny, że nie powstrzymała go ani rodzina, ani dzieci. Jego nowa miłość przyćmiła go.
Teraz nie mieszka z nami, pozwoliłam mu odejść. Nie chciałam wybaczyć zdrady. Ale niczego nie żałuję. Nie jestem już tą naiwną dziewczyną. Jestem teraz dorosła i samowystarczalna. Wyglądam świetnie w wieku 30 lat, z trójką dzieci.
I naprawdę chcę powiedzieć wszystkim dziewczynom: "Nigdy nie kochaj kogoś bardziej niż siebie! Przede wszystkim polegaj na sobie i swojej sile. Ci, którzy nas otaczają, tylko uzupełniają naszą miłość do nas samych!"