Nie grał dla zarobku, jego futerał był zamknięty, a na nim siedział rudy kot i lizał łapki.
Maestro mrużył oczy w słońcu, a rudy kot podążał jego śladem. Mężczyzna miał swoje ulubione miejsce - obok altanki. Pewnego dnia zaczęło padać, a maestro i jego czworonożny przyjaciel natychmiast pobiegli do altanki.
Nie można sobie wyobrazić, jak grał do deszczowej orkiestry. Marianna stała pod parasolem i cieszyła się koncertem.
Pewnego dnia starszy nieznajomy usiadł na ławce obok Marianny i powiedział, że jest mistrzem w swoim fachu, gra niesamowicie dobrze.
Pan Adam był kiedyś członkiem orkiestry, a potem uczył w szkole muzycznej, ale ponad wszystko kochał swoją żonę. Codziennie spacerowali po parku i uwielbiali przesiadywać w altanie. Dlatego gra tutaj, dla swojej żony.
Zapytałam, gdzie ona jest, a nieznajomy odpowiedział, że jest w niebie, a on za nią tęskni, nie ma nikogo poza swoimi skrzypcami i kotem. Mężczyzna zaczął grać, kobiety zamilkły, każdy myślał o swoich sprawach.
Marianna wyszła za mąż za wdowca, jego córka z poprzedniego małżeństwa, Lisa, została bez matki, gdy była dzieckiem. Wszyscy wokół zniechęcali ją i mówili, żeby nie brała na siebie takiej odpowiedzialności. Ale ona po prostu zakochała się w nim, człowieku o dobrym sercu i małym dziecku.
Andrzej zawsze ciężko pracował i starał się, aby jego żona i córka nigdy nie musiały sobie niczego odmawiać. Później zmienili dom i przeprowadzili się do czteropokojowego mieszkania. Ich rodzina zawsze żyła w zgodzie i harmonii, a oni nigdy nie ukrywali przed Lisą, że Marianna nie jest jej własną matką.
Wszystko zmieniło się po śmierci Andrzeja. Właśnie udało mu się wydać Lisę za mąż.
Pewnego dnia Lisa powiedziała Mariannie, że ona i jej mąż postanowili zamienić się mieszkaniami. Marianna zastanawiała się, czy nie pomóc Lisie, gdy będą mieli dzieci, ale stwierdziła, że lepiej będzie, jeśli zamieszkają osobno, zwłaszcza, że nie jest własną matką.
Marianna była zszokowana i nie mogła znaleźć słów, by odpowiedzieć, dodając tylko, że jej ojciec na pewno nie poparłby tego pomysłu.
Lisa powiedziała, że jej to nie obchodzi, że już o tym myślała. Marianne powiedziała, że zawsze uważała ją za swoją córkę. Lisa odpowiedziała, że powinna urodzić własną.
Marianna kupiła mieszkanie w innej dzielnicy. Wprowadziła się i zaczęła żyć. Ale było tak smutno, nie znała tu nikogo, a do pracy było daleko. Marianna znalazła ukojenie w parku, w skrzypku i jego wspaniałej muzyce.
Maestro grał do zimy, ale ani wiosną, ani latem nie było słychać dźwięków jego skrzypiec. Marianna szukała wśród ludzi starej kobiety, by zapytać ją, dokąd poszedł. Nigdy jej nie spotkała.
Znowu była wczesna jesień, a pogoda była ciepła i łagodna. Marianna przeszła przez park, usiadła na ławce przy altanie, a tam czekał na nią stary, siwy maestro ze swoim kotem.
Swoją muzyką leczył samotne dusze i dawał im nadzieję.