W tym czasie sprzedałam swój obraz za przyzwoitą sumę pieniędzy i w końcu mogłam kupić trochę jedzenia do domu i puszkę kawy.
Z powodu braku pieniędzy często kłóciliśmy się z mężem. Ogólnie rzecz biorąc, nasze relacje były okropne. Krzyczał na mnie i robił mi wyrzuty, że nie dostałam stałej pracy.
Wtedy pomyślałam, że mu na mnie nie zależy, a potem wypije moją kawę? Nie chciałam tego, więc postanowiłam celowo schować kawę w szafce kuchennej. Była dość wysoka, więc musiałam stanąć na stołku. Wyciągnęłam rękę i kawa wyskoczyła mi z rąk.
Myślałam, że ziarna kawy spadną na czystą podłogę, a ja je pozbieram. Ale tak się nie stało: cała kawa wpadła do miski z psią karmą.
I wtedy nagle dotarło do mnie, że to wszystko było karą za moją chciwość, za mój gniew, za myślenie tylko o sobie.
Wstydziłam się swoich czynów i tego, że tak źle traktowałam męża. Siedziałam i płakałam, i było mi żal nie kawy, ale mojego męża.
Ta kawa zdawała się mnie oświecać, ponieważ mój mąż ciężko pracuje każdego dnia i to nie jego wina, że nie dostaje pieniędzy. Czułam się okropnie, jak nisko upadłam w swojej chciwości: ukrywałam kawę przed ukochaną osobą.
W tym momencie zadzwonił przyjaciel mojego męża i zaprosił mnie i mojego męża do odwiedzenia. Wyglądało to tak, jakby był już umówiony na wieczór. Szybko otarłam łzy, przygotowałam się i pobiegłam. Mój mąż Michał już tam był. Spotkał mnie w drzwiach i chwycił za rękę.
Powiedział, że ma dla mnie prezent. Nigdy wcześniej nie dał mi prezentu. Nie wiem, co się nagle stało.
W tym samym momencie wręczył mi paczkę kawy, tej samej, którą rozlałam tamtego wieczoru. Byłam w szoku.
Potem zdałem sobie sprawę, że to był znak. Po tym incydencie z kawą stałam się bardziej czuła i zaczęłam bardziej szanować mojego męża. Nie chowałam już kawy, ale postawiłam ją w widocznym miejscu.