Rozumiem, że bardzo potrzebuję teraz mojego wnuka i syna.

Przez cały ten czas miałam w głowie tylko jedno pytanie: jak mogła zostawić własne dziecko?

Nie mogłam nosić dziecka pod sercem przez dziewięć miesięcy, a potem zostawić je, bo było chore. Mój syn ożenił się jako dorosły mężczyzna - w wieku 39 lat.

I na żonę też wybrał dojrzałą kobietę, a Marta miała już wtedy 36 lat. Świętowaliśmy ich ślub w przyjaznym rodzinnym gronie, a dwa lata później Marta zaszła w ciążę.

To była jej pierwsza ciąża, więc wszyscy bardzo się martwiliśmy. Mój syn opiekował się Martą i towarzyszył jej nawet podczas porodu. Lekarze powiedzieli nam, że chłopiec jest chory i ta choroba będzie mu towarzyszyć przez całe życie.

Popularne wiadomości teraz

„Co ty sobie myślałeś, spójrz na nią i na siebie, ona nie może się z tobą równać: jest już za późno, mamo, ona już jest w ciąży”

„Michał, nareszcie jestem w ciąży”: krzyczał głośnik telefonu, a obok mnie siedziała moja żona

„Joanna została wyrzucona z domu przez swoją teściową, ponieważ myślała, że jej synowa nie urodziła chłopca od swojego syna: to był kompletny nonsens”

„W pierwszych miesiącach po porodzie marzyłam, że ktoś zabierze syna, ale dwadzieścia lat później zdałam sobie sprawę, jak bardzo zgrzeszyłam”

Byliśmy zszokowani tą wiadomością, a Marta zamknęła się w sobie. W dniu wypisu synowa powiedziała, że oddaje dziecko, bo nie chce wychowywać chorego dziecka. Próbowałam z nią rozmawiać, ale nie dała się przekonać.

Potem zaczęłam rozmawiać z synem. Próbowałam mu powiedzieć, że to jego własna część, jedyny syn, o którym marzył od tak dawna. Czy naprawdę by go zostawił? Jakie życie czeka go bez miłości i opieki? Co więcej, dzieci przynoszą rodzicom tylko radość.

Nie spałam całą noc i myślami byłam przy wnuku. Wciąż myślałam, że synowa podjęła spontaniczną decyzję i że uda nam się ją przekonać. Zdecydowaliśmy z synem, że bierzemy dziecko. I wtedy Marta zrobiła z tego prawdziwą aferę.

Powiedziała, że nie będzie wychowywać tego dziecka. Nie wzięliśmy jej słów pod uwagę, tylko po prostu zabraliśmy chłopca do domu. Synowa w ogóle nie zbliżała się do małego Adama. Potem spakowała swoje rzeczy i wyjechała.

Byliśmy w szoku, ale nigdy nie żałowaliśmy naszej decyzji. Andrzejowi jest teraz bardzo ciężko, a ja staram się go wspierać i pomagać mu we wszystkim.

Pisaliśmy również o: „Anna przyjechała odwiedzić matkę, ale jej dom został zburzony dawno temu, a matka nie żyje”