Wtedy poznała Andrzeja, który był od niej starszy o 6 lat, miał fajny samochód i co wieczór zmieniał dziewczyny.
W weekendy Marta często jeździła do miasta, ale tego dnia spóźniła się na ostatni autobus i Andrzej podwiózł ją do domu. To był początek ich romansu. Pierwszej nocy Andrzej wyznał jej miłość i powiedział, że chciałby mieć taką żonę dla siebie.
Marta nie wzięła jego słów na poważnie, ale facet też jej się spodobał. Później Andrzej poszedł do jej rodziców i powiedział im, że się z nią ożeni. Rodzice nalegali, aby najpierw wyprawić wesele, ale chłopak uparł się, że przed uroczystością zamieszkają razem.
Marta wsiadła do samochodu z młodym mężczyzną, a jej matka szlochała. Wiedziała, że jej córka nie będzie szczęśliwa z tym chłopakiem.
Rok później córka wróciła do rodziców na wieś i to nie sama - z dwumiesięcznym Krzysztofem na rękach. Andrzej zawsze marzył o karierze i zostawił swoją dziewczynę dla marzeń w stolicy. Marta nigdy nie wyszła za mąż.
W tym czasie do ich domu weszła sąsiadka, starsza kobieta, Katarzyna, podpierając się na kuli, spojrzała na Martę potępiająco i powiedziała, że jest błędem młodości.
Na te słowa Marta zalała się łzami. Na początku bardzo się zmartwiła, ale potem pogodziła się z tym, a czas szybko mijał. Chłopiec dorastał i z każdym dniem stawał się coraz bardziej podobny do ojca.
Krzysztof ukończył szkołę ze złotym medalem i rozpoczął studia inżynierskie. Marta przy każdej okazji wysyłała synowi pociągiem z konduktorami jedzenie i ubrania.
Chłopak zaczął budować udaną karierę i w tym czasie pojawił się jego biologiczny ojciec. Błagał o spotkanie, ale chłopiec odmówił. Nigdy nie spotkał swojego ojca. Odwiedzał jednak matkę i opiekował się nią. Później ożenił się i wychowuje dwóch wspaniałych synów.
Marta jest niesamowicie szczęśliwa, ponieważ ma najlepszego syna i dwóch wnuków.