Mój brat zarabiał pieniądze na swoich leniwych kolegach z klasy. Adam to mądry chłopak. Zawsze odrabiał pracę domową i sprzedawał ją tym, którzy nie mogli, za rozsądną opłatą.
Wtedy miał czas na rozwiązywanie testów w klasie, nie tylko swoich, ale także innych. Niedrogo sprzedawał też odpowiedzi tym, którym zależało na dobrej ocenie.
Kiedy Adam dorósł, stworzył własny, odnoszący sukcesy biznes. Zanim skończył trzydzieści lat, kupił już mieszkanie i samochód, a potem ożenił się z dużym zyskiem.
Ogólnie rzecz biorąc, rodzina Adama żyła dostatnio, niczego nie potrzebując. Nosili markowe ubrania i kilka razy w roku wyjeżdżali za granicę.
Jednak w naszej rodzinie jest tylko jeden tak zamożny krewny. Reszta, tak jak ja, żyje dość skromnie, zadowalając się przeciętną pensją.
"Zostawcie męża w spokoju. Jak wam nie wstyd zabierać tatusia dziecku – patrzyła na mnie spojrzeniem pełnym determinacji. Spakowała walizkę." Z życia
3 powody, dla których nie będziesz dodawać mleko do kawy
Dlaczego nie wolno myć jajka przed przechowywaniem?
Hybryd psa i kota. Zdjęcia tego zwierza bardzo popularne w sieci
Kiedy wyszłam za mąż i urodziłam syna, Adam i jego rodzina odwiedzili nas po raz pierwszy. Zadzwonił z wyprzedzeniem, aby dowiedzieć się, co chciałby nam przywieźć w prezencie.
W tym czasie, będąc na urlopie macierzyńskim, marzyłam o nowych rzeczach dla mojego syna Tadeusza. Brat przywiózł mi garnitur, muzyczny nocnik i paczkę pieluch. A potem, uśmiechając się tajemniczo, powiedział, że to nie wszystko. I przyniósł z bagażnika kilka toreb i pudeł.
Dzieci Adama są starsze od mojego Tadeusza. Jego brat podarował nam ubranka, z których jego synowie wyrośli, zabawki, a nawet małe łóżeczko.
Byliśmy wtedy z mężem bardzo zadowoleni z obfitości dziecięcych rzeczy. W końcu dzieci szybko rosną, na ubraniach można zbankrutować.
Nie widziałam sensu w kupowaniu synowi wszystkiego nowego. Nawet jeśli wszystkie rzeczy przyniesione przez Adama były już używane. Ale były w dobrym stanie i wysokiej jakości.
Szczerze podziękowałem mojemu bratu. Od tego momentu za każdym razem, gdy nas odwiedzał, przynosił nam rzeczy, których jego rodzina już nie potrzebowała, ale które mogły się nam przydać.
Dwa lata później urodziła nam się córka. I znowu urlop macierzyński i oszczędności. A rzeczy od mojego brata są całkiem odpowiednie.
Przez kilka lat z rzędu ta sytuacja idealnie nam odpowiadała. Ale kiedy mój syn i córka dorośli, poszłam do pracy i zaczęłam dobrze zarabiać, podobnie jak mój mąż.
Teraz mogliśmy kupić nowe, dobre rzeczy dla naszych dzieci. Adam, z przyzwyczajenia, nadal przynosi nam rzeczy, których on i jego rodzina już nie potrzebują. Prawdopodobnie uważa to za dobrą pomoc dla naszej rodziny. W końcu Adam przestał przynosić nam inne smakołyki i prezenty.
„Na początku podziękowałem mu z grzeczności. Ale potem powiedziałam mu wprost, że nie potrzebujemy już starych rzeczy. W końcu prawie wszystko, co przynosi mój brat, trafia prosto do kosza. Byłoby lepiej, gdyby przyniósł trochę słodyczy dla dzieci!
Wczoraj Adam zadzwonił i powiedział mi, że zamierza odwiedzić nas z rodziną. Powiedziałam mu, że chętnie ich zobaczymy. Przypomniałem mu też, że nie musi przywozić żadnych starych rzeczy.
Ale Adam nie posłuchał i wraz z żoną i synami ponownie przyniósł do naszego domu kilka pudeł, które wyładowali na podłogę w korytarzu.
Patrząc na ten bałagan, powiedziałem mojej rodzinie, że „Nie ma potrzeby zdejmować butów. Zobaczmy, czy cokolwiek może nam się przydać. A resztę od razu wyniesiemy do kontenerów na śmieci, żeby nie zagracać mieszkania”.
Pierwsze pudło zawierało zabawki. Większość samochodzików była zepsuta, a wokół leżały części różnych zestawów konstrukcyjnych.
Zapytałam dzieci, czy potrzebują czegoś z tego pudełka, ale tylko przecząco pokiwały głowami.
Stopniowo przejrzeliśmy wszystkie pudła. Jedyną rzeczą, którą zabraliśmy, była letnia koszulka na ramiączkach, która nie pasowała na żonę Adama.
Przynajmniej była ładna i nowa. Wyzywająco podziękowałem za koszulkę i poprosiłem brata, żeby wyniósł wszystko inne do kosza.
Adam spojrzał na mnie z poczuciem winy i powiedział, że okazało się, że przyjechali z pustymi rękami. Roześmiałam się i powiedziałam, że tak.
To tyle, jeśli chodzi o bogatych krewnych. Zamiast normalnych prezentów przynoszą masę dodatkowych rzeczy. Pewnie myślą, że my, biedni, zostaliśmy nobilitowani.
Cóż, naprawdę mam nadzieję, że po tak paskudnej sytuacji nasi krewni w końcu zrozumieją, że zasada „broń Boże, nie jestem wystarczająco dobry” nie powinna być dłużej stosowana w stosunku do nas. I w przyszłości będą się wstydzić przynosić nam stosy niepotrzebnych rzeczy i zepsutych zabawek.