Siedzę teraz i zastanawiam się, czy warto zaczynać związki na stare lata? Jakby to powiedzieć, mam tylko 56 lat, wciąż pracuję, mam swoje sprawy.

Córka dorosła, wyszła za mąż, żyje swoim życiem. Od kiedy Kasia przeprowadziła się do męża, w mieszkaniu zrobiło się nudno. Czasem zabieram wnuczkę do siebie, ale to nie zmienia faktu, że w domu czekają na mnie tylko ściany.

Może z desperacji, a może z ciekawości, zaczęłam przyjmować zaloty jednego mężczyzny z sąsiedniego bloku. Stefan jest wdowcem, stracił żonę trzy lata temu.

Z tego, co wiem, żyli dobrze, też mają córkę. Ale wiecie, jak to jest, mężczyźnie zawsze potrzeba kobiety. Nie potrafią sami o siebie zadbać.

Stefan od dawna okazywał mi zainteresowanie. Najczęściej pomagał nosić zakupy, czasem dotrzymywał towarzystwa, kiedy spacerowałam z wnuczką na placu zabaw.

Popularne wiadomości teraz

„Zbieramy pieniądze na mieszkanie. A moja teściowa oszukuje, prosząc syna o pieniądze na leczenie, choć ich nie potrzebuje, a on wierzy”: żona

"Teściowa dowiedziała się że mamy pieniądze na mieszkanie dla syna i wymyśliła jak je sobie przywłaszczyć. Nie leniła się nawet przejść badania": mama

"Wika wydawała wszystkie rodzinne oszczędności a mąż nie wiedział, gdzie jeszcze dorabiać. Ich miłość prawie skończyła się w szpitalu": historia

"Moja córka i jej mąż zamieszkali w moim starym mieszkaniu – nie spodobało się, bo stare, chciałem wziąć kredyt na nowe a zięć niezadowolony": z życia


youtube.com

Kiedy zasugerował związek, zareagowałam ostro i odsunęliśmy się od siebie. Ale znowu zauważyłam, że zaczyna kręcić się wokół mnie.

Porozmawiałam z córką, a ona mówi, że powinnam sama zdecydować, bo tak będzie weselej.

- Mamo, nie spiesz się z odmową. Sama pomyśl, czy nie chciałabyś spędzać czasu z kimś. Przecież wciąż jesteś w dobrej formie, więc kawalerowie się interesują.

Nie wiem, co mnie podkusiło, ale zgodziłam się zamieszkać razem. Stefan za żadne skarby nie chciał przeprowadzić się do mnie, więc ja przeprowadziłam się do jego mieszkania.

Zaczęłam gospodarować, przestawiać wszystko, niektóre rzeczy wyrzuciłam. Widziałam, że mąż się złości, ale nic nie mówił. Cierpiał. No cóż, myślę, cierp, chciałeś gospodynię, to teraz masz.

Mieszkaliśmy razem trzy miesiące, wystarczająco długo, aby zrozumieć, jak bardzo się myliłam. Po co było wymieniać spokój i porządek na co, właściwie?

W naszym wieku nie ma miejsca na romantyzm. Stefan potrzebował gosposi za darmo, a ja towarzystwa. A teraz po pracy nie mam czasu na odpoczynek, bo zamiast jeść kolację, staję do garnków, bo mąż głodny.

Jeszcze robi mi zamówienia: pierogi, barszcz ze śmietaną, a na produkty ani grosza nie daje. Wszystko kupuję ze swojej pensji.

Kiedyś poprosiłam Stefana o pomoc. On ma wolne w środku tygodnia, w środę.

Powiedziałam, żeby posprzątał mieszkanie, podczas gdy ja będę w pracy. Oburzył się, że to nie jest męska praca.

Zapytam, kto więc u niego utrzymywał porządek? Zamilkł. Co myślicie?

Wróciłam do domu, na pierwszy rzut oka czysto, ale jak się przyjrzałam, jedyne co zrobił, to przejechał miotłą po wierzchu. Leniuch!

Jeszcze narzekał, że bardzo się zmęczył i jest tak głodny, że ledwo nogami powłóczy. Zaczęłam mówić, że może jednak on przeprowadzi się do mnie, bo tu mieszkanie mu nie odpowiada, to oburzył się i wyszedł z domu. Oczywiście wrócił.

Podjęłam decyzję, że wrócę do swojego mieszkania. Stefan obiecał, że przyjdzie do mnie. Pożyjemy, zobaczymy.