Mieszkamy z mężem we własnym mieszkaniu. Wcześniej mieliśmy dom na wsi z dużym warzywnikiem, ogrodem i drobiem.

Postanowiliśmy zmienić nasze wiejskie życie ze względu na naszego syna. Tomek lubi piłkę nożną odkąd skończył 4 lata. Na początku myślałam, że to nic poważnego, bo przecież wszyscy chłopcy lubią ganiać za piłką. Ale mąż namówił mnie, żebym zapisała syna do sekcji sportowej.

Jeździliśmy do miasta dwa razy w tygodniu, a po kilku lekcjach trener również zauważył, że chłopiec ma potencjał.

Tak więc przed szkołą mieliśmy spotkanie rodzinne, długo myśleliśmy,rozważaliśmy wszystkie możliwe opcje i nie znaleźliśmy lepszego rozwiązania niż sprzedaż całego naszego majątku, aby kupić dwupokojowe mieszkanie w mieście.

Oczywiście nasi rodzice byli temu przeciwni. Dla nich lepiej było umrzeć niż sprzedać kawałek ziemi, ale wciąż byli staroświeckimi ludźmi. Mamy własną rodzinę, więc mamy ostatnie słowo.

Popularne wiadomości teraz

Piękna wieczorna modlitwa do Anioła Stróża

3 powody, dla których nie będziesz dodawać mleko do kawy

Dlaczego nie wolno myć jajka przed przechowywaniem?

NIGDY nie dawaj KOTU tych 5 produktów!

Szczerze mówiąc, życie w mieście jest dla mnie nudne. Jestem przyzwyczajona do ciężkiej pracy, kopania w ziemi, pielęgnowania kwietnika, robienia loków. A co z mieszkaniem? Sprzątasz, pierzesz, gotujesz i się nudzisz.

https://www.youtube.com/

Weszło mi więc w nawyk i stało się rozrywką chodzenie na targ po świeże warzywa i targowanie się ze staruszkami. One już mnie znają i witają z uśmiechem na twarzy. Tego dnia stałam przy straganie babci Karoliny i pytałam ją o ogórki.

Co to za odmiana, jak je uprawiała, czy dodawała chemikalia do gleby? Babcia zaklinała się, że sprzedaje tylko naturalne produkty. Niedaleko jej straganu siedział żebrzący starzec.

Młoda dziewczyna przeszła obok i poprosiła go o pomoc.

-"Czy ja wyglądam jak Matka Teresa, która musi wszystkim pomagać? Jak ty żyjesz na tym świecie? Zmarnowałeś swoje życie, a teraz czekasz na jałmużnę.

A ja muszę codziennie chodzić do pracy, żebyście mogli dostać emeryturę. Więc gdzie jest sprawiedliwość?" krzyczała tak głośno, że przyciągnęła uwagę innych ludzi.

Ktoś wykrzyczał słowa wsparcia i podzielił opinię młodej kobiety, ale ja stanąłem w obronie starszych ludzi.

-"A ty myślisz, że kiedyś sama będziesz stara. Kto będzie wtedy pracował na twoją emeryturę?" - zapytałem ją.

-"Nie proszę nikogo, by mnie utrzymywał. Rozumiem, że starość jest nieunikniona, więc oszczędzam na nią z mojej pensji".

-"Spójrz, jaka jesteś mądra! Pozwól, że zapytam, czy jesteś mężatką, czy masz dzieci?

"Nie, i co z tego?" - nie zrozumiała.

-Jak będziesz oszczędzać na starość, kiedy pójdziesz na urlop macierzyński i będziesz dostawać 800 złotych miesięcznie?

Albo kiedy wrócisz do pracy i będziesz musiała kupić ubrania i buty dla swojego dziecka, zapłacić za grupy hobbystyczne, kupić jedzenie, pomyśleć o remontach.

Wtedy będziesz mogła oszczędzać na starość?" Byłam tak podekscytowana, że zaczęłam krzyczeć.

Spojrzała na mnie, nie wiedząc, co powiedzieć, więc po prostu postanowiła mnie zignorować i iść dalej.

Wciąż nie mogę się uspokoić. Dlaczego młodzi ludzie uważają emerytów za ciężar i traktują ich tak lekceważąco?

Przecież otrzymują emerytury nie za przeżyte lata, ale za to, że tak długo pracowali i wyginali plecy. A nawet wtedy, czy możemy nazwać kwoty, które otrzymują dziś starsi ludzie, odpowiednimi do normalnej egzystencji?

Mam dwoje starszych rodziców i wiem, ile otrzymują co miesiąc. Prawie cała ich emerytura jest wydawana na leki, a to, co zostaje, oszczędzają na opał na zimę.

A co z tymi, którzy nie mieszkają na wsi i nie mają własnego jedzenia, albo z tymi, którzy nie są na tyle zdrowi, żeby prowadzić ogródek i opiekować się jakimś inwentarzem?

Niestety problem niskich emerytur jest aktualny od wielu lat i z przykrością stwierdzam, że sytuacja nie ulega poprawie.