Niestety moja teściowa mieszka niedaleko i od siedmiu lat zatruwa moje małżeństwo z Rafałem. Dla ludzi nasz związek wydaje się być po prostu idealny.
Często się odwiedzamy, chodzimy razem na zakupy, spotykamy się na wakacjach, pomagamy sobie nawzajem i nigdy się nie kłócimy.
Ale w rzeczywistości każde nasze spotkanie kończy się kłótnią, ponieważ żadne z nas nie chce się poddać.
Teściowa jest przyzwyczajona do tego, że wszystko jest tak, jak ona mówi i nikt nie śmie się jej sprzeciwić. Tego samego nauczyła swoje dzieci i męża, ale ja tego nie potrafię.
Jestem przekonana, że nasza rodzina to czyjś klasztor, do którego nie wpuszczają nas z naszymi własnymi! Dlatego ciągle się kłócimy.
Na przykład niedawno świętowaliśmy urodziny naszej córki. Postanowiliśmy urządzić wielką uroczystość, zaprosić wielu gości, zamówić restaurację, muzykę i fotografa.
Gdy teściowa usłyszała, zaczęła wtrącać swoje 5 groszy. „Po co ci ta restauracja? Jedzenie tam jest niesmaczne i drogie, lepiej jeść w domu.
I kto wpadł na pomysł wynajęcia tego fotografa. Teraz wszyscy mają telefony komórkowe, każdy może zrobić zdjęcie na pamięć”.
Zdając sobie sprawę, że nikt jej nie słucha i że zamierzamy zamówić restaurację, moja teściowa sporządziła listę dań, które powinny znaleźć się na stole.
Co więcej, zadała sobie nawet trud napisania listy zaproszonych gości i podkreśliła tych, którzy nie powinni być zaproszeni, ponieważ ich nie lubi.
Mój mąż gonił mnie z tymi listami przez kilka dni, podkreślając, że muszę zrobić to, czego chciała moja matka.
Nie mogłam tego dłużej znieść i warknęłam na niego, mówiąc mu, żeby wybrał: albo w końcu mnie posłucha i będziemy żyć jak normalna rodzina, albo zabierze swoje listy i pójdzie z nimi do swojej matki!
Pokłóciliśmy się, nie wiem jak poważnie, bo odszedł, ale nie do matki. Moja matka chrzestna zadzwoniła i powiedziała, że nasi mężowie siedzą w kuchni i narzekają na życie.
Zapytała, co się stało. Wylałam jej swoje serce i nie zauważyłam, że płaczę. Moja matka chrzestna uspokoiła mnie i powiedziała, że każda rodzina ma „cud”, który próbuje ich kontrolować.
Najważniejsze to nie poddawać się i nie kłócić się ze sobą. „Myślę, że twój mąż się z tym pogodzi i wróci” - zachęcała mnie.
„To prawda, ale nie wiem, jak długo jeszcze będziemy cierpieć z powodu jego matki."