Ludzie mają rację, kiedy tworzą historie o teściowych i synowych. Jest w nich dużo zazdrości i nieporozumień, które przeszkadzają ludziom usłyszeć się nawzajem.

Ale Klara była dobrze wychowaną i porządną dziewczyną, a to, że miała małą córeczkę, nie czyniło z niej złej narzeczonej czy żony.

Klara szła wiejską drogą, trzymając córkę za rękę, a w drugiej ręce miała małą walizkę. Nawet nie pożegnała się z Jakubem, który jeszcze nie wrócił z wędkowania.

Zrozumiała, że nie spotkała człowieka godnego, o którego miłość warto walczyć. A przecież wszystko zaczęło się tak pięknie, Jakub nie dawał jej spokoju, zalecał się, ciągle powtarzał, że ją kocha i nie widzi sensu w życiu bez niej i jej czteroletniej córki Adeli.

Jakub był na ostatnim roku studiów, kiedy poznał Klarę. Zakochał się. Miłość do tej kobiety, starszej od niego o trzy lata, która miała czteroletnią córkę, pochłonęła go tak mocno, że nie widział nikogo poza nią.

Popularne wiadomości teraz

"W sensie, skąd macie brać pieniądze – zdziwiłam się – nie pracujecie, a ja muszę. Syn z synową żyli z tego, co im przesyłałam z Anglii." Z życia

Dziecko zostawiło psa i notatkę w parku. Płakali prawie wszyscy

Piękna wieczorna modlitwa do Anioła Stróża

Dlaczego nie wolno myć jajka przed przechowywaniem?

I już po trzech miesiącach znajomości zamieszkali razem w jej mieszkaniu.

— Klara, za miesiąc kończę studia i jedziemy razem do moich rodziców na wieś. Przedstawię cię im i wszystkim krewnym jako moją przyszłą żonę – cieszył się Jakub – zgadzasz się?

— Dobrze, zgadzam się – mówiła Klara, mając nadzieję, że jego rodzice przyjmą ją serdecznie, bo Jakub mówił, że jego matka jest dobrą, serdeczną osobą, która lubi gości. Jakub dorastał na wsi, wszyscy jego krewni mieszkali tam, a nawet po sąsiedzku mieszkała dziewczyna Irenka, która od dziecka była w nim zakochana.

Dziadek Piotr mieszkał niedaleko swojego syna Szymona, ojca Jakuba, i często przychodził do nich w odwiedziny. Jego żona, babcia Jakuba, już odeszła, a dziadek Piotr dożywał swoich lat, patrząc na wzgórze za wsią, gdzie pochowana była jego żona.

Dziadek Piotr wiedział, że jutro syn z synową spodziewają się gości, wreszcie przyjeżdża wnuk Jakub z narzeczoną. Skończył studia i już pracował w mieście.

Dziadek Piotr zastał swoją synową Annę w złym humorze, na początku pomyślał, że znowu pokłóciła się z Szymonem, chciał już porozmawiać z synem, żeby nie krzywdził swojej żony. Ale się rozmyślił. Wiedział, że Anna ma trudny charakter i jeśli coś nie idzie po jej myśli, to będzie milczeć i długo się gniewać.

Widząc Piotra, synowa odezwała się pierwsza:

— Cześć, dziadku. Wiesz, że Jakub chce się ożenić i jutro przyjedzie z narzeczoną?

— Wiem, Szymon powiedział mi o tym wczoraj. No i dobrze, niech się żeni, najwyższy czas. Skończył naukę, więc niech się żeni, póki mu się chce – odpowiedział dziadek.

— Ale ona jest od niego starsza o trzy lata, a na dodatek ma czteroletnią córkę. A on, jak kot w marcu, jakby mu brakowało dziewczyn, wybrał kobietę z dzieckiem. Mówi, że ją kocha i nikogo nie chce słuchać. Przecież tu obok mieszka Irena, nasza piękność miejscowa, pracowita i dobrze nam znana – narzekała synowa.

— Anna, nie wtrącaj się w życie Jakuba, niech sam o sobie decyduje, to nie te czasy – odpowiedział dziadek.

— Co ty mówisz, dziadku? No kto wie, kto jest ojcem jej córki, może jakiś włóczęga, co z niej wyrośnie? Po co kawalerowi żenić się z kobietą z dzieckiem, po co mu cudze dziecko? Przecież może mieć własnych dzieci ile chce. Pewnie jest zadowolona, że złapała takiego chłopaka z wyższym wykształceniem. A kim ona jest? Pewnie niedouczona.

— Anna, nie masz racji – próbował wstawić się dziadek, ale ona nie chciała go słuchać.

Anna od kilku dni nie mogła się uspokoić, narzekała na syna i tę Klarę, która nie wiadomo skąd się wzięła z dzieckiem. A przecież obok mieszkała Irena, pracująca jako pielęgniarka w przychodni. Taką synową przyjęłaby z radością.

Wymyśliła, że nie będzie się wysilać, by przygotować ładny stół ani zorganizować radosnego powitania. Niech ta miastowa zrozumie, że nikt tu na nią nie czeka.

Goście przyjechali bliżej wieczora, zmęczeni, ale zadowoleni. Jakub promieniał szczęściem. Przyjechał do domu, nie było go rok, tęsknił za rodzicami, dziadkiem, a także za wsią.

Matka otworzyła drzwi, Jakub pierwszy wszedł do domu, postawił walizkę przy ścianie, a Klara z córką weszły za nim i stanęły. Była zbyt nieśmiała, by bez zaproszenia gospodarzy wejść dalej.

— Synku, Jakubie, nareszcie, tak bardzo za tobą tęskniliśmy – obejmując syna, spojrzała na Klarę z dzieckiem, nie spiesząc się, by wypuścić go z objęć.

– Jesteś teraz dyplomowanym specjalistą, bardzo się cieszę – spojrzała wymownie na Klarę, jakby chciała podkreślić, że ona taka nie jest.

— Mamo, a gdzie tata, gdzie dziadek?

— Poszli na pole już dawno, zaraz wrócą. Czekali na ciebie, czekali – podkreśliła, mówiąc tylko o nim, jakby zwracając się wyłącznie do syna.

Potem zwróciła się do nieznajomej kobiety i zgryźliwie zapytała:

— Więc to ty jesteś tą Klarą z dzieckiem? – Anna przyjrzała się nieproszonemu gościowi od stóp do głów.

– No dobrze, wejdźcie, umyjcie ręce, Jakub, pokaż jej, gdzie i co u nas jest.

Klara od razu zrozumiała wszystko z pierwszych słów matki. Jakub jakby nie zauważał sarkazmu matki, wziął Klarę za rękę i poprowadził ją oraz Adelę do swojego pokoju. W tym czasie przyszedł ojciec z dziadkiem, radośnie obejmowali Jakuba, Klarę i Adelę, byli gościnni i zadowoleni.

— No, dzieci, dobrze, że przyjechaliście. Matka, dawaj, nakrywaj do stołu – rozkazał Szymon żonie. – Dzieci z drogi, zmęczone i głodne, a i nam z dziadkiem po pracy coś się należy – powiedział, zacierając ręce.

Anna skromnie nakryła do stołu, co zdziwiło syna, bo wiedział, jak bogate uczty matka potrafi przygotować dla gości. Klara prawie nic nie jadła, było jej przykro z powodu takiego przyjęcia.

Czuła żal do Jakuba, że nie przedstawił jej rodzinie jako swojej przyszłej żony. Nie takiego przyjęcia się spodziewała. Ojciec rozlał napoje i chciał wznosić toast, ale matka go wyprzedziła, szybko mówiąc:

— Za ciebie, synku, za twój dyplom i za twoją pracę. Życzymy ci wszystkiego dobrego i wierzymy, że nas nie zawiedziesz!

Potem były kolejne toasty, za każdym razem wznoszone za Jakuba, jakby Klary i Adeli przy stole nie było. A Jakub milczał, nie poznawała go. Cieszył się z krewnymi i prawie o nich zapomniał. Klara próbowała go tłumaczyć:

— W końcu dawno nie widział się z rodziną, wypił i zrelaksował się w ich towarzystwie.

Dziadek Piotr przyglądał się Klarze i Adeli życzliwym wzrokiem, a potem przenosił surowy wzrok na swoją synową Annę. Rozumiał, dlaczego tak się zachowywała. Było mu żal tej młodej, pięknej kobiety i jej dobrze wychowanej córeczki, która zachowywała się przy stole spokojnie i cierpliwie.

Klara zauważyła, że córka była zmęczona i prawie zasypiała przy stole, więc zwróciła się do Anny:

— Czy mogę położyć Adelę spać? Proszę mi pokazać, gdzie mogę ją położyć?

Zinaida skinęła głową i machnęła ręką, jakby mówiąc: "Idź za mną". W małym pokoiku stało jednoosobowe łóżko i szafka.

— Tutaj będziecie spać z córką, pościel jest świeża – powiedziała i szybko wyszła z pokoju.

Klara kładła córkę spać, gdy usłyszała, jak Anna mówiła przy stole:

— Powiedziała, że nie przyjdzie, jest zmęczona i będzie spać z córką. Klara położyła się na krawędzi wąskiego łóżka i zapłakała.

— Co ja tutaj robię? Gdzie ta gościnność matki, o której tak dużo mówił Jakub? Matka traktuje mnie jak powietrze, a on nie zwraca na to uwagi. Gdyby to było możliwe, od razu bym stąd wyjechała. Ale dokąd teraz, na zewnątrz jest ciemno, a miejsce nieznane.

Łzy płynęły strumieniem z żalu za siebie i za córkę. Powoli zasnęła, ale obudziła się, gdy ktoś dotknął jej ręki. To był Jakub.

— Klara, chodź do mojego pokoju, co ty tu tak skulona, wam tu ciasno. Tam jest jeszcze kanapa, przeniosę Adelę tam. Wybacz mi, że całą uwagę poświęcałem rodzicom, przecież za mną tęsknili. A co do naszego ślubu, porozmawiamy o tym jutro, obiecuję.

Klara nie spała całą noc, różne myśli i rozważania przelatywały jej przez głowę. Przypomniała sobie swoje pierwsze małżeństwo i spotkanie z tamtą teściową. Jak serdecznie przyjęła ją wtedy jako synową, rozmawiały do północy, jak bardzo się cieszyła, że syn znalazł dobrą żonę.

Wspominała swojego pierwszego męża, którego bardzo kochała, a życie z nim było jak za murami twierdzy. Bezwarunkowo porównywała tamtą teściową z matką Jakuba, która od razu dała jej do zrozumienia, że Klara z córką nie są tu mile widziane. Jej milczenie mówiło wszystko.

— Oczywiście rozumiem, że dla rodziców to nie jest odpowiedni wybór syna. Mam córkę. Problem leży pewnie w mojej Adeli. Czy naprawdę myślą, że pozwolę krzywdzić swoje dziecko i pozwolę się upokarzać? Lepiej wyjechać stąd jutro w milczeniu – mówiła sobie Klara.

Rano przy śniadaniu wszyscy wspominali dzieciństwo i szkolne lata Jakuba, jego przyjaciół i koleżanki, śmiali się, ojciec podsuwał Adelce cukierki, uśmiechał się do niej, a matce to się nie podobało. Potem nagle Anna smutno powiedziała:

— No cóż, synku, skończyły się twoje beztroskie lata, teraz będziesz pracować, żeby... – spojrzała na Adelę, a w powietrzu zawisło niedopowiedziane "wychowywać cudze dziecko".

Dobrze, że się powstrzymała. Klara spojrzała na Jakuba, który głupkowato się uśmiechał, udając, że nic nie zrozumiał. Tylko Szymon uderzył pięścią w stół i surowo spojrzał na żonę:

— Anno! Klara wszystko zrozumiała.

Matka swoją niedomówieniem powiedziała wszystko. Wtedy Jakub powiedział:

— Klara i Adelo, pokażę wam wieś i rzekę, a przy okazji dom dziadka Piotra, chodźmy – i wziąwszy dziewczynkę za rękę, wyszedł od stołu.

W drodze Klara wylała Jakubowi wszystko, co myślała o jego matce. Ale on przekonywał ją, że źle rozumie jego matkę, że to tylko matczyne zazdrości. I że nie warto zwracać na to uwagi, trzeba podchodzić do tego wszystkiego z dystansem i uśmiechem.

Ale Klara nie rozumiała, dlaczego on nie zaprzeczał słowom matki, tylko przyjmował je z pochyloną głową.

— W porządku, Klaro, wszystko będzie dobrze. Kilka dni tu pomieszkamy i pojedziemy. Jutro rano pójdę na ryby. O świcie ryba dobrze bierze.

Rano, kiedy Klara się obudziła, Jakuba już nie było – wstał o świcie i poszedł na ryby. Poszła się umyć i natknęła się na matkę. Ta patrzyła na nią nieprzyjaźnie i z wyrzutem powiedziała:

— Jakub mówił, że niedługo wyjeżdżacie, i to wszystko przez ciebie. Kiedy ja znowu zobaczę swojego syna, będziesz go trzymać przy swojej spódnicy. Ma teraz karmić ciebie i twoje dziecko...

Klara spokojnie wysłuchała Anny, a potem, ku własnemu zaskoczeniu, spokojnie odpowiedziała:

— Mój pierwszy mąż był wojskowym, uczciwym i otwartym człowiekiem, nie potrafił kłamać ani wymigiwać się. Kochał mnie ponad życie. I w przeciwieństwie do twojego syna, nie śpiewał mi pochwał, tylko swoją miłość udowadniał czynami. Nie mógłby udawać, gdyby ktoś mnie poniżał, jakbym nie miała z nim nic wspólnego.

Moja pierwsza teściowa do dziś jest dla mnie jak matka. Bardzo kocha Adelę. Zajmuje się biznesem i kupiła mieszkanie dla mnie, gdzie mieszkaliśmy z Jakubem, a także osobne dla Adeli na przyszłość, gdy dorośnie. I, nawiasem mówiąc, mam wyższe wykształcenie i znam trzy języki obce.

Kiedy mój mąż zginął, jego matka nie chciała już żyć, ale znalazła w sobie siłę, by pogodzić się z jego stratą tylko dla nas, mnie i Adeli. Teraz ciągle mi powtarza, że jestem młoda i powinnam wyjść za mąż za godnego człowieka, bo potrzebuję męża, a Adela – ojca.

A jeśli chodzi o kwestie finansowe, to twój syn nawet nie śnił o takim dostatku, jaki mam ja. Zarabiam kilka razy więcej niż on. Moja teściowa przekazała mi dwa sklepy, i to niemałe. Poza tym, pomaga nam z Adelką!

Zinaida stała, oszołomiona słowami Klary, z szeroko otwartymi oczami i wyrazem zdumienia. W myślach już siebie przeklinała, że nie powitała takiej synowej z godnością.

— Wiecie co, co by się nie działo, wszystko dzieje się na lepsze. Cieszę się, że od razu pokazałaś mi, kto jest kim. Nawet nie czuję do ciebie urazy. Pomogłaś mi, otworzyłaś mi oczy. Jeszcze tego by brakowało, żebym miała niekulturalną teściową i męża, który nie potrafi nawet za mną się wstawić, nie mówiąc już o mojej cudownej córce.

A teraz, do widzenia i dziękuję za czyste, jednoosobowe łóżko – powiedziała Klara z uśmiechem, patrząc prosto na zrezygnowaną teściową. Klara szła wiejską drogą z walizką i córką bez najmniejszego żalu, myśląc o tym, że zawsze wątpiła w swoją miłość do Jakuba. Myślała, że może go pokocha, skoro tak o nią zabiegał. Ale to jednak nie był właściwy wybór.