Dla mnie ważne jest, by czuć swobodę działania i być swoją własną szefową. Jednak siedzenie w domu na garnuszku u rodziców też nie było rozwiązaniem. Od dawna chodził mi po głowie pomysł otwarcia własnego showroomu w mieście. Oczywiście potrzebowałam na to pieniędzy, których nie miałam.
Po raz pierwszy i ostatni w życiu zwróciłam się o pomoc do rodziców. Poprosiłam ich, by pożyczyli mi sporą sumę pieniędzy i obiecałam, że wszystko zwrócę w ciągu roku. Najpierw pytali, na co mi te pieniądze i co zamierzam z nimi zrobić.
Obawiali się, że proszę na jakąś drobnostkę, ale ostatecznie zgodzili się. O swoich planach nie dzieliłam się z nikim. Uważam, że pomysły trzeba pielęgnować w głowie, a reszta niech patrzy na efekt końcowy.
Kilka tygodni zajęło mi rejestrowanie działalności, poszukiwanie dostawców, zakup towaru, mebli i sprzętu, mini-remont w lokalu i gotowe. Jestem właścicielką własnego showroomu!
Zdecydowałam się sprzedawać popularne produkty: pościel, ręczniki, ozdobne obrusy, naczynia i pamiątki. Na początku było cicho, nawet obawiałam się, że z tego pomysłu nic nie wyjdzie, ale stopniowo zaczęli pojawiać się pierwsi klienci.
"Bardzo mi niezręcznie prosić panią o przysługę. Ale od kilku dni nic nie jadłem. Czy mogłaby pani kupić mi bułkę i wodę"– zapytał mężczyzna."Z życia
Po raz pierwszy zostałam mamą, nie rodząc dziecka. 'Co mnie obchodzą cudze dzieci. Niech to matki się o nie martwią' – mówiłam i nie wytrzymałam
"Płakałam i błagałam macochę, żeby nie robiła mi tego, ale jej mało obchodziły uczucia obcego dziecka. Potem sąd, a po nim sąd Boży": z życia
"Następnego dnia pod drzwiami znaleźliśmy notatkę: 'Kocham i czekam, wreszcie będziemy mogli być razem. Wkrótce twojej żony już nie będzie.'" Z życia
Moje ceny były przystępne, obsługa na najwyższym poziomie, a dodatkowo – zniżka na kolejny zakup. Zadziałały rekomendacje, klienci napływali, a po pół roku zatrudniłam kolejną osobę do pomocy. Sama zwolniłam się z pracy przy obsłudze klientów, żeby móc skupić się na księgowości i zamówieniach nowego towaru.
Nie mogę powiedzieć, że moja historia to bajka o natychmiastowym sukcesie. Nie, tak nie było. W pierwszym roku pracy zdarzało się wszystko.
Dostawcy oszukiwali mnie na pieniądze, czasem przysyłali towar z wadami, bywało, że przez miesiąc sprzedaż była zerowa i pracowałam na minusie, wypłacając pensję pracownicy z własnej kieszeni, a do tego trzeba było płacić podatki.
Kilka razy chciałam zrezygnować, ale przypominałam sobie o długu wobec rodziców i szukałam nowych sposobów na rozwiązanie problemów.
Udało mi się jednak w ciągu roku zebrać potrzebną kwotę i w pełni rozliczyć się z rodzicami. Byli ze mnie dumni. Pół roku później udało mi się zarobić na nowy samochód, żeby móc sama jeździć po towar.
Oczywiście ludzie nie widzą całego obrazu. Moi bliscy i znajomi myśleli, że w mojej pracy jest jak w bajce i że nie znam żadnych problemów. Wtedy się zaczęło: „Pożycz mi pieniądze na dłużej.”
Z zasady wszystkim odmawiałam, bez względu na to, czy był to mój najlepszy przyjaciel, czy kuzynka. Odpowiedź była zawsze taka sama: „Nie pożyczam pieniędzy!” Jak mówią starsi ludzie: „Chcesz mieć wroga, pożycz przyjacielowi pieniądze.”
O, ileż wrogów sobie narobiłam! Gdybym nie otworzyła własnego interesu, to nigdy bym się nie dowiedziała, ile żmij mam wokół siebie. Mało tego, że obgadywali mnie przy każdej okazji, to jeszcze skarżyli się moim rodzicom, jaka jestem bezduszna.