Od razu powiem, że nie jestem z tych matek, które nie pozwalają dorosłemu synowi zrobić kroku bez ich wiedzy.
Kiedy Michał wyjechał na studia do innego miasta, od tego czasu sam o siebie dbał. Czasem zadzwonił raz w tygodniu, szybko rzucał, że wszystko u niego w porządku, zajęty, sesja. I na tym koniec, a mnie już lżej na sercu. Żyje i jest zdrowy, czego więcej matce trzeba?
Michał wrócił do domu po sześciu latach z dyplomem i żoną. Niezły to był zaskoczenie, powiem wam. Marta, moja synowa, to dziewczyna bezpośrednia. Nigdy wcześniej nie słyszałam, żeby kobiety potrafiły tak zręcznie przeklinać. Po dwóch dniach ich wizyty u mnie, już nie mogłam się doczekać, kiedy wyjadą.
Zapytałam Michała, jakie mają plany, a on mi na to:
– Pomieszkamy u ciebie, dopóki nie znajdę pracy, a Marta też musi coś znaleźć.
"W sensie, skąd macie brać pieniądze – zdziwiłam się – nie pracujecie, a ja muszę. Syn z synową żyli z tego, co im przesyłałam z Anglii." Z życia
Dziecko zostawiło psa i notatkę w parku. Płakali prawie wszyscy
Top 10 zaskakujących ciekawostek o kotach. Mało kto o tym wie
NIGDY nie dawaj KOTU tych 5 produktów!
– A ona gdzieś się uczyła? Jakie ma wykształcenie? – zapytałam o osiągnięcia synowej.
– Mamo, jakie wykształcenie? Dobrze, że przynajmniej oddali jej świadectwo maturalne. Pochodzi z trudnej rodziny. Ojciec pije bez umiaru, a mama zajęta nowymi kochankami. Nawet nie wiem, czy młodszy brat i siostra są od tego samego faceta.
– Boże, synu, kogo ty przyprowadziłeś do naszego domu? – krzyknęłam, chwytając się za serce.
– Mamo, nie martw się. Marta nie ma żadnych nałogów, nie pije i nie pali. W ogóle jest dobrą dziewczyną, tylko daj jej trochę czasu.
– A przekleństwa to nie uważasz za nałóg?
– Pracujemy nad tym.
Co tu dużo mówić, Michał znalazł pracę, a Marta została w domu. Nie przyznała się nam, że jest w ciąży, dopóki sama nie zauważyłam jej zaokrąglonego brzucha.
Pytam, dlaczego nic nie mówiła, przecież tak nie można, trzeba iść do lekarza, zrobić badania. A ona na to: „Moja mama do nikogo nie chodziła i żadnych badań nie robiła, to dlaczego ja mam być gorsza?”. Na szczęście Michał namówił żonę na wizytę u lekarza. Łaska boska, że z dziećmi wszystko w porządku, bo mamy bliźniaki.
Urodził się chłopiec i dziewczynka. Przez pierwsze kilka miesięcy pomagałam Marcie, opiekowałam się wnukami, wspierałam ich finansowo. Potem uznałam, że młoda rodzina powinna żyć na własną rękę, więc przepisałam mieszkanie na syna, a sama przeprowadziłam się na działkę.
Myślałam, że będę tęsknić za małymi, ale z czasem przywykłam i nawet zaczęłam cieszyć się ciszą i spokojem.
Nie miałam czasu na nudę na działce. Uprawiałam ogród, dbałam o sad, zajęłam się kwiatami. Dzwoniłam do Michała, pytałam o dzieci i o żonę.
Kiedy wnuki skończyły trzy lata, spodziewałam się, że pójdą do przedszkola, ale usłyszałam od synowej, że jest kategorycznie przeciwna. „Tam nikt nie pilnuje dzieci. Nie chcę, żeby moje były źle traktowane.”
Porzuciłam swoje sprawy i pojechałam, by nauczyć dzieci rozumu. Jak to tak, nie posłać wnuków do przedszkola? Przecież potrzebują kontaktu z rówieśnikami, zajęć rozwijających, spacerów.
Przywiozłam im smakołyki, przetwory, postawiłam na stole. Kiedy do mnie wybiegli Dawid i Maria, byłam niemile zaskoczona. Nikt się ze mną nie przywitał, dzieci bez pozwolenia rzuciły się do moich torebek i zaczęły wszystko wyciągać brudnymi rękami.
Kiedy zaczęłam je pouczać, że tak nie można, bo to niegrzeczne, chłopiec prosto z mostu powiedział mi, gdzie mam iść. Wiecie, ja też nie od dziś żyję na tym świecie. Dałam mu porządnego klapsa i postawiłam w kącie. Wyglądało na to, że się przestraszył, bo więcej nie dyskutował.
Na mój krzyk z łazienki wyszła synowa. Marta, wysłuchawszy moich uwag na temat wychowania dzieci, tylko się uśmiechnęła i powiedziała, że teraz wszyscy są tacy i nie ma co zwracać uwagi na takie drobiazgi.
Trzęsłam się ze złości, kiedy patrzyłam na jej zadowolony uśmiech. Jeśli jej wszystko jedno, to mi nie. Zamierzam poważnie zająć się wnukami i zrobić z nich ludzi, czy to się ich rodzicom podoba, czy nie."